Już ponad 100 osób trafiło w Katowicach do szpitali po prawdopodobnym zażyciu wyjątkowo złej jakości dopalaczy, lub przyjęciu zbyt dużej ilości tego typu używek. Ofiarami tej plagi padło także kilkoro nieletnich, a także... dwoje ratowników medycznych, których w karetce pobił jeden z odurzonych pacjentów.
Od połowy kończącego się tygodnia katowickie pogotowie i szpitalne oddziały ratunkowe mają wyjątkowo dużo pracy za sprawą znacznie podwyższonej liczby przypadków zatrucia tzw. dopalaczami. Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach informuje, iż w zaledwie kilka dni pomocy tego typu pacjentom musiało udzielić już ponad 60 razy.
Śląscy medycy profil ofiar dopalaczy przedstawiają przede wszystkim jako mężczyzn między 20. a 30. rokiem życia, ale kilka przypadków dotyczyło także osób nieletnich. Jedną z osób potrzebujących pomocy po przyjęciu dopalaczy okazała się te 21-latka w zaawansowanej ciąży.
– Często te osoby były nieprzytomne, ospałe. Kontakt z nimi był utrudniony. Co do agresywnych pacjentów, kłócili się z zespołem medycznym, krzyczeli – cytuje rzecznika Szpitala Zakonu Bonifratrów w Katowicach Damiana Stępnia TVN24.pl. Wśród innych doniesień z Katowic pojawiają się też te mówiące o ataku jednego z pacjentów pod wpływem dopalaczy na ekipę karetki, w wyniku którego ząb straciła jedna z ratowniczek medycznych.
Śląska policja od samego początku przypuszczała, iż lipcową plagę zatruć dopalaczami spowodował nagły wzrost popularności specyfiku o nazwie "Mocarz". Funkcjonariusze pracowali nad tym, by szybko zidentyfikować i namierzyć osoby, stojące za dystrybucją "Mocarza".
Udało się to wczesnym wieczorem. W związku z podejrzeniem o sprowadzenia niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia organy ścigania z Katowic zatrzymały 26 latka i 59-latkę, w których mieszkaniu zabezpieczono 144 g "Mocarza".