Rusza Festiwal w Jarocinie - punkt obowiązkowy w kalendarzu każdego fana mocnego grania, zbudowany przez legendę, kształtowaną jeszcze za czasów PRL-u. To tu, zbuntowana młodzież, na co dzień doświadczająca szarego bytu, mogła się wyszaleć. A że przykuwała spojrzenia esbeków, to już inna sprawa. Z ich relacji wyłania się przerażający obraz... wojny światów.
Dzięki temu - paradoksalnie - dziś możemy się pośmiać. Bo czytanie raportów Służby Bezpieczeństwa z lat 80., sporządzanych na gorąco w trakcie festiwalowego grania, wzbudza nie tylko politowanie, ale i potrafi rozbawić. Starannie przygotowane sprawozdania obnażają ignorancję funkcjonariuszy, którzy za wszelką cenę - bez jakiejkolwiek znajomości rzeczy - starali się zadowolić swych mocodawców. Nawet się przykładali, ale wyszło... zabawnie.
Setki fotografii wykonywanych na potrzeby dokumentacji subkultur uczestniczących w "zlocie" tylko utwierdzają w przekonaniu, że typowy esbek był wnikliwym obserwatorem. Inaczej nie stworzyłby takich perełek, jak chociażby charakterystyki poszczególnych "ruchów", uznawanych za potencjalne organizacje antypaństwowe, a nawet terrorystyczne. W przekonaniu SB, każdy ruch ustawicznie ze sobą rywalizował, każdy liczył na dominację - jak u ludzi pierwotnych.
Jeśli Jarocin, to koniecznie punki. Wyróżniali się nie tylko sposobem bycia, ale i wyglądem zewnętrznym. Funkcjonariusze PRL-owskich służb nie mogli nie zauważyć ich lekkości bytu, ale i rzucających się w oczy fryzur (irokezów), czy też skórzanych elementów garderoby z przytroczonymi niemal wszędzie ćwiekami. Z obserwacji festiwalu przez SB wynikało, że ruch ten dzielił się na trzy "modele zewnętrzne": "zniszczonych", "szkolonych" i "przywódców".
Pierwsi - jak głosił jeden z esbeckich raportów - to grupa najbardziej zdegenerowana w całym ruchu. Co też, przekonywano, można było zauważyć na każdym kroku, a nawet wyczuć z bliskiej odległości. Odurzenie klejem, woń alkoholu - na porządku dziennym.
Niepokojące, z punktu widzenia bezpieki oczywiście, mogły być też teksty piosenek granych przez punkowe kapele. Tam bunt mieszał się z gniewem i rozgoryczeniem.
"Szkoleni" - grupa najliczniejsza; jej członkowie mieli bez przerwy szkolić się w sztuce walki. Z kolei "przywódcy" to "grupa elitarna", wyróżniająca się starannym ubiorem. "Faktycznie sterują ruchem, cechuje ich wysoka inteligencja" - piszą esbecy. Uparcie stali na stanowisku, że punkowcy stanowią jedną z wielu festiwalowych formacji militarnych. Według SB, ich grupy dzieliły się na załogi (najniższy szczebel), brygady, kolumny (nawet 500 osób). Na czele stał herszt bandy - głównodowodzący.
Notatki służbowe nie ominęły punkowych dziewczyn, które podzielono na dwie kategorie: " szefów", które - jak czytamy - "manipulują słabymi członkami, zjednując uznanie swoją bezczelnością i wulgarnością", a także "wszystkich" - "traktowane ostro i brutalnie, często wysyłane do walki z oazowcami lub klerykami. Określa się to jako 'pieszczenie zagubionych owieczek'".
Najciekawsza wydaje się jednak próba podania definicji celów życiowych punkowców. "Punki uważają, że w przyszłości ludzkość będzie modelem anarchii, gdzie 'hipi' to kapłani, 'punki' to wojownicy, 'rasta' - to reszta, pokorna siła robocza. Punki będą wtedy spełniały rolę, pionierów, osadników czy kolonizatorów. Dlatego na takich imprezach jak jarocińska uczą się szybkiego przemieszczania i działania w nowych, nietypowych warunkach" - głosiła SB.
Owe szybkie przemieszczanie to w wielu wypadkach po prostu bieg - taki przydawał się głównie w otoczeniu "wroga". Jak czytamy w raporcie, "na widok skina zawsze wydziela się pełna agresja. Goni się go do skutku".
Niemniej skrupulatnie esbecy obserwowali skinheadów (grupa "Skinn Head" - pisownia oryginalna), skoro zanotowali charakterystyczny ubiór - dżinsowe kurtki i spodnie, a nawet... nogawki podwinięte na ok. 4 cm na butami. "Ideologia tego ruchu jest jednoznaczna. Należy oczyścić Polskę z innych narodów, żeby - jak twierdzą - Polacy mogli dostać pracę. Aby to móc zrealizować skin musi być zdyscyplinowany, silny, zdecydowany, odporny, zawsze gotowy do walki. Uzbrojenie skinów to łańcuchy, noże, brzytwy, żyletki. Szczególnie wysoko cenieni są ci, którzy osiągnęli umiejętność strzelania żyletkami z ust" - pisano w dokumentacji.
Ciekawa jest też charakterystyka ruchu heavy-metalowców. Esbecy piszą o dwóch modelach: "metalowcach" oraz "satanistach" (zamiennie "szatanistach"). Ci drudzy, zauważyło sprawne oko obserwatorów, dokonywali profanacji grobowców na miejscowym cmentarzu, odprawiali w pobliskim lesie czarne msze. Wszyscy podlegali tajemniczemu "przeorowi".
Wyróżniono aż cztery rodzaje ofiar składanych szatanowi - z gołębia, kota, psa i dziecka. W 1987 roku w Jarocinie pojawić się miała jeszcze jedna podgrupa - "lucyferianie" - ci mieli "polować" na młode dziewice, a następnie je gwałcić. "W niektórych sektach na trudności w tym zakresie odstępuje się od tego zwyczaju" - podkreślono.
Poza wymienionymi grupami wzajemnie zwalczali się ponoć: hippisi, anarchiści, kirsznowcy (pisownia oryginalna), Białe Sznurówki ("Antypunk"), monarowcy, militaryści i bliżej nie dookreśleni "Czarni".
Ale to nie koniec, bo wojskowa dyscyplina miała też obowiązywać w środowisku oazowców, uznanym za swoisty "gang", dowodzony przez duchownych. Bezpieka wydzieliła z niego: grupy zwiadowców - tworzonych przez "księża w uniformach", posterunki oraz grupy operacyjne...
Funkcjonariusze zauważyli też, że kapłani dążą do "ułożenia się" z punkami - na zasadzie sojuszu militarnego. "Można przyjąć tezę, że Kościół chce przygotować punków do walki ze skinami" - wnioskowano. Każdy przecież, jak kazała logika SB, chciał być wyłącznym królem Jarocina.
Brudni, ubrani w zniszczone kurtki skórzane z trwałymi napisami. Włosy brudne postawione na cukrze. Mogą być podgolone. Zgarbieni poruszają się zgodnie z założeniami "pełny luz". Krok maszyny parowej - posuwisty. Nastawieni na pełne wyżycie emocjonalne, a przede wszystkim, żeby mogli się naćpać. Stosowane kleje, np. Budapren, płyn Roxi, inne. Śpią na budowach, w parkach, na ulicy. Nie mają pieniędzy nawet na papierosy.
Film dokumentalny: "Wydział Śledczy IPN - Jarocin" (2008)
Paweł Perzyna, historyk, Oddział IPN w Łodzi
Esbecy na pewno mieli swoich ludzi „wewnątrz”. Natomiast zdjęcia robione z ukrycia, przy użyciu obiektywu, przedstawiają grupy oazowe zakonników, księży i widać, że były wykonane operacyjnie. Na pewno więc SB miała swoich TW. Krzysztof Skiba w jednym z wywiadów mówił, że w 1985 roku kiedy aresztowano go po rozrzuceniu ulotek Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego, został przez dwóch panków wzięty pod ramiona i zaprowadzony do samochodu, w którym został od razu przesłuchany przez dwóch ubeków. To świadczy o tym, że wśród tych subkultur znajdowali się współpracownicy SB.Czytaj więcej
Jarocin w oczach bezpieki, "Polskie Radio", 21 VII 2008