Na ten temat bardzo nie lubimy w Polsce rozmawiać. Okres kobietom kojarzy się ze słabością, złym samopoczuciem, bólem brzucha i głowy, problemami z cerą i smutkiem. Po co więc o tym dyskutować? Może, aby odczarować tabu i potraktować co miesięczną przypadłość jako część naszej kobiecości.
Mówić czy nie mówić?
Do dziś pamiętam szkołę podstawową i kolejne dojrzewające koleżanki i przyjaciółki. Część z nich była z powodu miesiączkowania bardzo dumna i popisując się, wyciągały przy wszystkich podpaski Always z plecaków i tornistrów. Ja wówczas byłam dzieckiem, bardzo nie chciałam mieć piersi, bioder, stawać się kobietą, a już co gorsza – krwawić! Nie byłam na to gotowa. Dlatego nigdy nikomu o tym nie opowiadałam, że dostałam, że mam, że tyle a tyle dni i jak obfite jest krwawienie.
Rozmawiać z przyjaciółkami na temat okresu odważyłam się dopiero na studiach. Kiedy byłam już dorosła, nie wstydziłam się swojego ciała i przyzwyczaiłam się do swojej fizjologii.
I kiedy zaczęłam pracować w trakcie studiów, okazało się, że wiele kobiet lubi rozmawiać o okresie. Nie tylko z przyjaciółkami, ale i kolegami czy partnerami. Że mówią o złym samopoczuciu, o bólach. Nie przepracowują się, tylko leżą. Biorą tabletki przeciwbólowe, zwalniają się z pracy z powodu kilkudniowej niedyspozycji, a ich faceci biegają wokół nich i spełniają kulinarne zachcianki. Okres przestał więc w moim mniemaniu być powodem do wstydu.
Niemniej, w przeciwieństwie do wielu znajomych kobiet, nie zaczynałam rozmowy od: "wybacz, mam okres, leje się ze mnie krew i czuję się fatalnie." Choć znam kobiety, które uwielbiają podkreślać fakt, że mają menstruację używając barwnych określeń, typu: leje się ze mnie jak z zarzynanej świni... Ja traktuję miesiączkę jako coś osobistego, czym nie lubię się chwalić. Fizjologię. Kobiecość, ale biologiczną. Powód do dumy? Nie czuję tego, ale być może tak zostałam wychowana. W naszym domu ani mama, ani babcia, ciocia czy kuzynki nie opowiadały o menstruacji. Ale może to złe?
Peany o krwawieniu?
Soofiya Andry, 23-letnia graficzka, studentka mieszkająca w Londynie na temat miesiączkowania ma zupełnie odmienne od mojego zdanie. Uwielbia mówić o swoim okresie ze wszystkimi, wszędzie, zawsze. Opowiada nie tylko o tym, że ma menstruację, ale opisuje dokładnie konsystencję krwawienia, jego obfitość, zapach, kolor i inne detale. Chwali się także zdjęciami pokrwawionej bielizny, rysuje i maluje obrazki z krwią miesięczną w rolach głównych. Jest zdania, że większość osób lubi ten temat poruszać, może niekoniecznie tak szczegółowo jak ona, ale jednak lubi. Czy prowokuje? Z pewnością, ale nie można jej odmówić w niektórych względach racji.
Poszła za głosem serca i stworzyła magazyn drukowany na papierze z recyklingu, całkowicie poświęcony okresowi. Jest z niego bardzo dumna. Na łamach przedstawia swoją twórczość: grafiki, rysunki, teksty, komiksy. Koledzy doradzili jej, aby zakładką do tego magazynu był tampon na sznurku, a do każdego numeru Soofiya dołącza pomalowane na czerwono majtki.
Słowem: miesiączka jest tematem przewodnim. Magazyn "Bloody Hell" (#periodzine) ma nie tylko oswajać kobiety z fizjologią, lecz także sprawić, aby polubiły fakt, że miesiączkują. I w dodatku nie tylko kobiety, ale i osoby transpłciowe, o których nikt do tej pory nie mówił, że okres też ich dotyczy. Krwawią tak samo jak my, ale tabu jest znacznie większe niż w przypadku kobiet. Soofiya piętnuje więc określenia jak: kobiece dni czy ten kobiecy czas (ang. Woman’s days, lady time).
Ten pamiętnik o krwawieniu miesięcznym jest doskonale opracowany graficznie i jakkolwiek abstrakcyjnie przy takim temacie by to zabrzmiało – estetyczny. Jak zresztą cała twórczość graficzki i artystki, którą możecie zobaczyć tu.
Sama autorka mówi o sobie na stronie internetowej promującej "Bloody Hell" tak:
A o swoim projekcie wypowiada się szerzej na łamach marieclaire.com: "Mam nadzieję, że magazyn ten wywoła dyskusję, będzie tematem do rozmów i da ludziom dużo powodów do śmiechu. Myślę, że otwarte rozmawianie o okresie może naprawdę pomóc zmienić narrację tego tematu ze wstydliwej i taką, którą należy ukryć. Okres jest, zdarza się co miesiąc i należy przejść nad tym faktem do porządku dziennego. Dyskusja na ten temat może być najlepszą i najbardziej wpływową rzeczą, która będzie skutkiem moich działań".
I tego jej bardzo życzę, choć mnie nie przekonała do pokochania menstruacji. Natomiast być może rzeczywiście pozwoli oswoić się kobietom i osobom transseksualnym z tematem krwi miesięcznej.
Ciekawe czy działanie Soofiyi odbije się szerszym echem także w Polsce?
Temat menstruacji jest tematem tabu. Na stosunek do fizjologii znacząco wpływa kultura i religia, a wiele uważało kobietę podczas menstruacji za nieczystą, z którą należy osobno spać, lub nie dotykać. Niewiele się w tym podejściu zmienia, pomimo liberalizacji postaw wobec religii, wystarczy wspomnieć piękne zdjęcie leżącej na łóżku dziewczyny, podczas okresu, którego ślady zostały na jej bieliźnie i pościeli – a które to zostało usunięte przez portal społecznościowy Facebook.
Izabela Jąderek, seksuolog
Na stosunek zarówno kobiet, jak i mężczyzn do menstruacji ma wpływ również rodzina. Bardzo często dojrzewające dziewczyny, kiedy dostają pierwszej miesiączki, otrzymują komunikat od swoich matek, że „teraz mają już przechlapane”, że jest to „duży dyskomfort”, związany „wyłącznie z bólem”.
Straszenie fizjologią nie ma nic wspólnego z cieszeniem się z dojrzewania, z afirmacją ciała, rozwijającą się kobiecością – i podejściem do niej w życiu dorosłym. Tymczasem temat miesiączki to również obszar związany z oswajaniem siebie i zmian w swoim ciele.
Soofiya Andry, graficzka, autorka “Bloody Hell”
Jestem graficzką, pakistańską Muzułmanką. Moja mama uważa mnie za swoje ulubione dziecko. Nie jestem alkoholiczką, ale szampańską anarchistką. Feministką. Mówię o miesiączkach zwykle opisując niepotrzebne detale, które tak naprawdę nikogo nie interesują.
Izabela Jąderek, seksuolog
Projekt „Bloody Hell” jest wyjątkowy nie tylko z powodu oswajania społeczeństwa z menstruacją, która jest przecież fizjologią. Po pierwsze podkreśla, że nie należy się wstydzić lub bać miesiączki, a po drugie jest wybitnie inkluzywny. Zaznacza, że wśród osób miesiączkujących są nie tylko kobiety, ale również transpłciowi mężczyźni.