
Do dziś pamiętam szkołę podstawową i kolejne dojrzewające koleżanki i przyjaciółki. Część z nich była z powodu miesiączkowania bardzo dumna i popisując się, wyciągały przy wszystkich podpaski Always z plecaków i tornistrów. Ja wówczas byłam dzieckiem, bardzo nie chciałam mieć piersi, bioder, stawać się kobietą, a już co gorsza – krwawić! Nie byłam na to gotowa. Dlatego nigdy nikomu o tym nie opowiadałam, że dostałam, że mam, że tyle a tyle dni i jak obfite jest krwawienie.
Temat menstruacji jest tematem tabu. Na stosunek do fizjologii znacząco wpływa kultura i religia, a wiele uważało kobietę podczas menstruacji za nieczystą, z którą należy osobno spać, lub nie dotykać. Niewiele się w tym podejściu zmienia, pomimo liberalizacji postaw wobec religii, wystarczy wspomnieć piękne zdjęcie leżącej na łóżku dziewczyny, podczas okresu, którego ślady zostały na jej bieliźnie i pościeli – a które to zostało usunięte przez portal społecznościowy Facebook.
Na stosunek zarówno kobiet, jak i mężczyzn do menstruacji ma wpływ również rodzina. Bardzo często dojrzewające dziewczyny, kiedy dostają pierwszej miesiączki, otrzymują komunikat od swoich matek, że „teraz mają już przechlapane”, że jest to „duży dyskomfort”, związany „wyłącznie z bólem”.
Straszenie fizjologią nie ma nic wspólnego z cieszeniem się z dojrzewania, z afirmacją ciała, rozwijającą się kobiecością – i podejściem do niej w życiu dorosłym. Tymczasem temat miesiączki to również obszar związany z oswajaniem siebie i zmian w swoim ciele.
Soofiya Andry, 23-letnia graficzka, studentka mieszkająca w Londynie na temat miesiączkowania ma zupełnie odmienne od mojego zdanie. Uwielbia mówić o swoim okresie ze wszystkimi, wszędzie, zawsze. Opowiada nie tylko o tym, że ma menstruację, ale opisuje dokładnie konsystencję krwawienia, jego obfitość, zapach, kolor i inne detale. Chwali się także zdjęciami pokrwawionej bielizny, rysuje i maluje obrazki z krwią miesięczną w rolach głównych. Jest zdania, że większość osób lubi ten temat poruszać, może niekoniecznie tak szczegółowo jak ona, ale jednak lubi. Czy prowokuje? Z pewnością, ale nie można jej odmówić w niektórych względach racji.
Jestem graficzką, pakistańską Muzułmanką. Moja mama uważa mnie za swoje ulubione dziecko. Nie jestem alkoholiczką, ale szampańską anarchistką. Feministką. Mówię o miesiączkach zwykle opisując niepotrzebne detale, które tak naprawdę nikogo nie interesują.
Projekt „Bloody Hell” jest wyjątkowy nie tylko z powodu oswajania społeczeństwa z menstruacją, która jest przecież fizjologią. Po pierwsze podkreśla, że nie należy się wstydzić lub bać miesiączki, a po drugie jest wybitnie inkluzywny. Zaznacza, że wśród osób miesiączkujących są nie tylko kobiety, ale również transpłciowi mężczyźni.
Napisz do autorki: maria.kowalczyk@natemat.pl