Tarabuk to miejsce, bez którego wielu ludzi nie wyobraża sobie warszawskiego Powiśla. Od 10 lat klientów przy wejściu witają książki i zapach kawy. Nie są to pozycje z popularnych sieci księgarskich. To tytuły sprawdzone, tylko wysoka jakość. Ale ta księgarnio - kawiarnia może niedługo zniknąć z kulturalnej mapy stolicy. Tarabukowi można pomóc!
Nie będzie niczego
Rok temu z tego samego budynku na ulicy Browarnej w Warszawie zniknęła popularna Grawitację. W tym roku mieszkańcy nie chcą dopuścić, żeby ten sam los spotkał Tarabuka. O ile w przypadku Grawitacji oprócz wysokości czynszu chodziło też o hałas i ludzi krzyczących pod oknami budynku, Tarabuk to miejsce spokojne, ciche i otwarte dla wszystkich.
Spółdzielnia twierdziła, że Grawitacja nie odpowiada jej założeniom. Marzyło się im, żeby tę część Powiśla zamienić w zagłębie kulturalne, dla grzecznych ludzi. A klubokawiarnia do takich miejsc podobno nie należała. Imprezy taneczne, krzyki, sprzedawano tam alkohol. To nic, że na co dzień odbywały się tam koncerty i spotkania z podróżnikami. Można było zjeść ciastko, albo lunch. Napić się dobrej kawy. To wszystko w przystępnych cenach. Dobra alternatywa dla modnych lokali z ulicy Lipowej, które nie należą do najtańszych.
Ludzie, którzy przychodzili do Grawitacji, to głównie studenci, a nie chuligani. Kiedy pracownicy klubokawiarni prosili gości, żeby nie stali pod wejściem, bo mieszkańcy skarżą się na hałas - wszyscy pokornie się słuchali. Dzikich imprez nigdy tam nie było.
Co innego Tarabuk - przekonywała spółdzielnia „Radna” rok temu. To miejsce mogło czuć się bezpiecznie. Spełnia założenia spółdzielni - że okolice Browarnej mają przyciągać ludzi inteligentnych, godnie reprezentować okolicę, podnosić jej prestiż. Jednak coś się zmieniło. Po prostu zabrakło pieniędzy. Bo tych w ciągu ostatniego roku trochę się wydało. Spółdzielnia „Radna” chce więc zwiększyć swoje zarobki.
Pomocy!
W miejsce Grawitacji przeniesiono sklep spożywczy z budynku obok (Browarna 4). Na miejsce sklepu z numeru 4 przeniesiono sklep „Femi Pleasure” spod 6. Od kilku miesięcy mieszkańcy czekają na nową bibliotekę multimedialną, ale nie mogą się jej doczekać. Zrobiono schody doprowadzające do sklepów, chodnik. W budynkach mieszkalnych również wprowadza się poprawy. Nowe drzwi do piwnicy, windy i tym podobne.
– Pani prezes Spółdzielni Radna pod koniec lipca wypowiedziała umowę najmu księgarni-kawiarni Tarabuk, zrywając rozmowy z upoważnionym przez właścicieli – rodzinę Bułatów – negocjatorem, specjalistą od prawa spółdzielczego – czytamy na stronie kawiarni. Bułatowie zgłosili się do wiceprezydenta stolicy Jarosława Jóźwiaka, prezesa Polskiej Izby Książki Włodzimierza Albina, miejsce poprali profesorowie. Wszystko na nic. Spółdzielnia zadecydowała, że „Tarabuk” ma zostać zamknięty do 2 listopada 2015 roku. Na Facebooku jest fanpage - „Tak dla Tarabuka”. Można tam znaleźć petycję, dzięki której szanse na uratowanie tego miejsca będą większe.
A na uratowaniu kawiarni zależy co najmniej 3 tysiącom osób. To bardzo dużo jak na małe, nic nie znaczące miejsce -tak zdaje się twierdzić spółdzielnia. Dlatego w środę o 18:30 odbędzie się spotkanie w księgarni. Współorganizatorem jest inicjatywa Miasto Jest Nasze. Wspólnie z właścicielami będą starali się przekonać członków spółdzielni, że kawiarnia powinna zostać. Zaproszeni są również radni Warszawy, oraz każdy, kto chce mieć możliwość wypicia kawy i porozmawiania o książkach z właścicielami. Bo Tarabuk jest bardzo rodzinny. Autorzy książek czują się jak w domu, podczas spotkań tematycznych ludzie siedzą wygodnie gdzie się da. Są zrelaksowani. Co tydzień organizowane są spotkania dla dzieci. „Tarabajenie” jest już tradycją.
Więcej pieniędzy
Spółdzielnia „Radna” od 2013 roku już dwa razy podnosiła czynsz. Pierwszy raz z 56 zł za metr kwadratowy do 63 zł, a jesienią 2014 do 70 zł. Ponieważ właściciele kawiarni twierdzą, że to nie jest zgodne z umową najmu, złożyli wniosek do sądu o ustalenie wysokości opłat. W odpowiedzi prezes „Radnej” stwierdziła, że nie może obniżyć czynszu, bo byłaby to dotacja dla tego miejsca. Zarzuca właścicielom, że nie dbają o to miejsce, twierdzi, że mają długi. A księgarnia, według niej, nie przyciąga młodych ludzi.
Prezes Konowska stawia ultimatum. Coś musi się zmienić, żeby nie ogłosiła konkursu na nowego najemcę. Twierdzi, że ludzie bronią Tarabuka, bo nie wiedzą, że może być lepiej.
– Ta sytuacja jest bardzo dziwna. Tutaj chodzi głównie o pieniądze. Regularnie dostajemy pisma od spółdzielni z planami inwestycji, nie zawsze trafione i konieczne. Chyba nikomu nie przeszkadza Tarabuk. Nie ma tam hałasu. Właściciele, państwo Bułatowie, są serdeczni, wpisali się w krajobraz Browarnej na stałe. Nie potrafimy sobie wyobrazić, że nie będziemy mogli tak po prostu iść do Tarabuka, spojrzeć na nowości i napić się koktajlu owocowego. Mam nadzieję, że środowe spotkanie i petycja uratują to miejsce. Ale Grawitacja też bardzo długo walczyła. Też były petycje, ale się nie udało – mówi mieszkanka bloku przy Browarnej 6 w Warszawie.
Niewiele jest takich miejsc, jak Tarabuk. Wśród moli książkowych to miejsce kultowe. Jeśli spółdzielnia „Radna” twierdzi, że kawiarnia nie pasuje do jej założeń, to powinna jaśniej określić swoją wizję Powiśla. Na razie zmiany, jakie przeprowadziła, to zaklejenie prawie całego pasażu, w którym znajduje się Tarabuk, dużą reklamą lodów na patyku.