Bloger celebryta blogerowi niszowemu wilkiem?
Bloger celebryta blogerowi niszowemu wilkiem? Fot. Jorge Quinteros / Flickr / CC-BY-NC-ND
Reklama.
Olga, autorka bloga Anth.pl dopiero po dwóch tygodniach zdecydowała się opisać swoje wrażenia po SeeBloggers. W swoim tekście ostro oceniła polską blogosferę jako kółko wzajemnej adoracji nastawione jedynie na zdobywanie popularności.
Dziewczyna nie jest znaną blogerką, wybrała się na to wydarzenie, bo miała nadzieję, że się czegoś po prostu nauczy. Co dostała?
Olga Kałużna

Internetowych celebrytów z przerostem ego, których prelekcje składały się z błaznowania na scenie i mówienia rzeczy oczywistych nawet dla takiej socialmediowej i technologicznej lamy, jak ja. Pełne lansu środowisko, powszechnie cierpiące na kompleks wyższości. Tłum wystawców i przyklejonych do nich internetowych influencerów, gotowych za nowy kosmetyk zrobić z siebie tablicę reklamową. Czytaj więcej

Blogerkę najbardziej przeraziło to, że podczas konferencji przede wszystkim na pierwszym miejscu stawiano to, by uzyskać jak najwięcej lajków i udostępnień:
Olga Kałużna

Siedzę na prelekcji, prowadzonej przez znaną blogerkę lajfstajlowo-modowo-nijaką, która opowiada o tym, jakie miała super zasięgi na takiej czy innej akcji sponsorowanej, a ile szerów, a ile lajków!* i jedyne, o czym jestem w stanie myśleć, to: dziewczyno, fajnie, że się cieszysz, ale „Przyjaciółka” i „Życie na gorąco” też się dobrze sprzedaje. Zapewne znacznie lepiej niż na przykład Charaktery czy Wysokie Obcasy.

Podobne przemyślenia na ten temat ma również Grzegorz Barański vel. Dakann, który jest jednym z bardziej znanych polskich twórców wideo w internecie i robi to już od wielu lat. Dopiero ostatnio, pierwszy raz zdecydował się wziąć udział w imprezie, na której youtuberzy spotykają się ze swoimi fanami.
"Nie ma nic gorszego niż 19-latki, które uważają się za gwiazdy"
Zwykle odcinał się od tego środowiska, bo denerwowała go plastikowa celebryckość. Jego zdaniem nie ma nic gorszego niż 19-latki, które uważają się za gwiazdy i jeszcze się z tym obnoszą. Przyznaje jednak, że w większości przypadków twórcy zapracowali sobie na to, ale tzw. sodówka zdaje się być już na stałe wpisana w kariery internetowych twórców.
Dakann na moje pytanie, czy świat blogersko-vlogerski jest zamknięty – bez zastanowienia odpowiedział, że tak. Co więcej, przyznał, że youtuberzy są podzieleni na tych, którzy mają mniej subskrypcji, na tych którzy mają więcej, na tych którzy są już legendami i tak dalej.
– Nie wyobrażam sobie, żeby aktorzy teatralni podczas prób z młodzieżą zaczynali rozmowę od liczby lat, które są na scenie – mówi Dakann. – Panuje jakiś dziwny lęk przed dopuszczaniem nowych, świeżych, młodych. Jak gdyby ci nowi czekali tylko na to, by zabrać popularność starym wyjadaczom. Albo subskrypcje, które są cyfrową walutą dla mentalnych masturbatorów – dodaje.
Nie chce takich osób nazywać celebrytami, bo to, że goni za nimi wianuszek dzieci, czyni z nich bardziej bohaterów Ulicy Sezamkowej niż osoby godne podziwu. Większość z nich na spotkania z fanami zakłada maskę, są wiecznie uśmiechnięci i przebojowi, a w VIProomie słychać śmiechy, że “mam grube fanki”, czy “ale te dzieci są zje**ane”.
– Trzeba nimi mocno potrząsnąć, bo gdyby nie te dzieciaki, byliby nikim – mówi Dakann.
Zresztą podczas prelekcji Dakanna wszyscy słuchali jedynie tego, gdy opowiadał jak robić miniaturki i monetyzować filmiki. Kiedy tylko zaczął mówić, że filmy należy robić z pasji, dla samego siebie, by coś tworzyć i, że pieniądze nigdy nie powinny być motorem ich projektów, to ok. 70 proc. sali opuściło wykład.
Wystarczy podejść
Ten temat jednak na pewno nie jest czarno-biały. Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, by podczas tego typu konferencji podejść do blogera, a nie siedzieć cały czas w kącie, na co zwraca uwagę Hania.es i nie mierzyć wszystkich jedną miarką.
– Gdy tylko tacy ludzie wrócą do domu, zasiadają do do swoich komputerów i wypisują w sieci, że cała ta branżunia jest taka zła i niedobra, a ci bardziej zasięgowi blogerzy to nieosiągalni celebryci – mówi. – No nie. Bzdura – dodaje.
Hania nie widziała ani jednej sytuacji, w której nawet największy bloger olał kogoś, kto ma mniej lajków, szerów, czy obserwujących. Uważa zresztą, że to absurd. Jedyną barierę jaką wskazuje w kontaktach na linii początkujący – znani blogerzy to wstyd tych pierwszych.
–Jeśli jedziesz na taką imprezę i nikogo nie poznajesz, to powodem nie jest to, że wszyscy mają cię w dupie, tylko, że nie robisz nic w tym kierunku – mówi. – Bo chyba nie oczekujesz, że to oni będą do ciebie podchodzić, a jak nie, to nazwiesz ich wylansowanymi bucami, prawda? – pyta.
Dokładnie w takim samym tonie wypowiedź na ten temat opublikował dziś na swoim fanpage’u bloger Paweł Opydo:
– Droga blogerko, drogi blogerze: czego oczekujesz? – pyta. – Że ta grupa, która już się zna i lubi będzie się do siebie nie odzywać po to, żebyś aby nie uznała/nie uznał, że są zbyt szczęśliwi? Oczekujesz wprowadzenia limitów na zdjęcia na Instagramie, żeby ich zbyt wielu nie zrobili? – dodaje.
Wystarczy napisać
Kuc Filolog prowadzi swój blog od 2013 roku. Nie chce wypowiadać się na temat blogerskich zjazdów, bo zwyczajnie ich unika. Już dawno temu odkrył, że nie bardzo nadaje się do subkultury blogerskiej, bo “blogowanie na trawie”, czy “piątki z social media” itd. to po prostu nie jego świat.
Nigdy nie zauważył konfliktów na linii “'blogerzy z pierwszej ligi kontra blogerzy z kartoflisk'. Wręcz przeciwnie, wymienił kilka maili z Kominkiem na początku 'kariery', raz miał sprawę do Segritty i był to miły, szybki kontakt.
Nikt nie musi być miły
Segritta przyznaje, że czasem zdarzają się ludzie, którzy mają problem z innymi blogerami. Działa to wyłącznie w jedną stronę: pretensje mają ci mali, niezarabiający blogerzy wobec tych dużych, zarabiających.
– Z nieznanego mi powodu, to zawsze działa w tę stronę – mówi Matylda. Dziwne, prawda? – pyta.
Nie była na See Bloggers, ale jeździ regularnie na Blog Forum Gdańsk i uważa, że wszyscy ci najwięksi blogerzy są po prostu przemiłymi, fajnymi ludźmi, do których można swobodnie podejść. A zresztą, nawet gdyby nie byli, to jakie to ma znaczenie?
– Tworzą dobre treści, ludzie ich czytają, nie muszą być mili na konferencjach – mówi. – Nie mają obowiązku nikogo prowadzić za rękę, do nikogo się uśmiechać i nikomu pomagać. Robią to z własnej, nieprzymuszonej woli – dodaje.
Dla tych, którzy chcą profesjonalizować swojego bloga -– blogerka radzi – by jeździli na konferencje, uczyli się, obserwowali i, by mieli trochę pokory wobec większych.
Wpis Olgi nie jest hejterski, opisała w nim swoje odczucia w wyważony sposób. Podjęła naprawdę ważny temat, tego jak wygląda obecnie blogosfera, która wydaje się być jednym wielkim reklamowym banerem skierowanym na lajki i pieniądze.
Szkoda tylko, że oceniła książkę po okładce i nawet nie podjęła jednej próby porozmawiania ze “znanym blogerem”, który w cztery oczy może okazać się wcale nie taki zły. Choć może nie odczuwała też takiej potrzeby, po tym, co zobaczyła, bądź usłyszała.
A co mogła usłyszeć? Np. to, co ja w kuluarowych rozmowach, gdy jeden z youtuberów pytał się drugiego, kim jest ta osoba stojąca obok i od razu, ile ma subskrypcji.

Napisz do autorki: patrycja.marszalek@natemat.pl

Władcy sieci od teraz także na Facebooku! Polub nas!