
Premier Ewa Kopacz powiedziała właśnie, że Polska chce pomóc w rozwiązaniu kryzysu związanego z falą uchodźców i imigrantów, ale samej Polski po prostu nie stać na przyjmowanie obcokrajowców. Przynajmniej tych, którzy wyjechali do Europy w poszukiwaniu zarobku. Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej stwierdził dzisiaj z kolei, że "przyjęcie większej liczby uchodźców jest ważnym gestem solidarności", a rozwiązanie migracyjnego impasu w Europie to priorytet. Mamy pierwszy zgrzyt na linii obecnej premier i byłego już premiera?
Polska znajduje się w grupie krajów, które przez takie państwa jak Niemcy czy Włosi są postrzegane jako te, które nie dokładają wystarczających starań, żeby rozwiązać problem z rosnącą lawinowo liczbą uchodźców i imigrantów. Premier Kopacz podkreśla gotowość Polski do przyjęcia określonej liczby obcokrajowców, pod warunkiem jednak, że będą mieć status uchodźców, a nie imigrantów. Na tych drugich, jak stwierdziła szefowa rządu, Polski nie stać - poinformowała o tym dzisiaj w pilnej depeszy agencja Reuters.
Musimy także jasno sobie powiedzieć, że nie stać nas na przyjmowanie imigrantów ekonomicznych, że nasze działania nie mogą przyciągać niekontrolowanej liczby imigrantów.
Donald Tusk też zabrał głos w sprawie rosnącej fali obcokrajowców z Bliskiego Wschodu i Afryki szturmujących europejskie granice. Jego zdanie na ten temat różni się od stanowiska premier Kopacz. – Przyjęcie większej liczby uchodźców jest ważnym gestem solidarności. Sprawiedliwa dystrybucja co najmniej 100 tys. uchodźców między kraje UE jest czymś, co musimy zrobić – zauważył.
