
Reklama.
Jak pan ocenia działania Europy w związku z kryzysem?
Piotr Kadlčik: Mam wrażenie, że absolutnie wszyscy zostaliśmy zaskoczeni skalą wypadków oraz tempem ich rozwoju. To pokazuje stopień naszego przygotowania na rzeczy nieoczekiwane. Procedury, z których przecież Europa jest szalenie dumna, wszystko odbywa się zawsze zgodnie z zasadami, regułami, tym razem nie zdały egzaminu.
A Polska? Też sobie nie radzimy? Przebijają się głosy sceptyczne.
Powodem tego sceptycyzmu jest dość niejasna sytuacja. Najpierw jesteśmy informowani, że trafią do nas uchodźcy z Syrii, później że z Erytrei, najpierw że dwa tysiące, później że osiem tysięcy i w końcu 12 tysięcy. Takie dawkowanie napięcia nie służy społecznym reakcjom.
A jest czego się bać? Wielu Polaków czuje dziś lęk przed tym zjawiskiem.
To jest kwestia statystyki. Dziś już wiemy, że część z tych ludzi to uchodźcy, czyli ludzie, którzy uciekają z terenów objętych wojną. Natomiast wiemy też, że część stanowią po prostu imigranci zarobkowi. Jest to ogromna masa ludzi, a my, również jako Europa, mamy ostatnio fatalne doświadczenia w kwestii tzw. radykalnego Islamu. Kwestią czystej statystyki jest fakt, że wśród ludzi potrzebujących znajdą się również ludzie którzy mogą nam sprawić mniejsze lub większe kłopoty.
To jest kwestia statystyki. Dziś już wiemy, że część z tych ludzi to uchodźcy, czyli ludzie, którzy uciekają z terenów objętych wojną. Natomiast wiemy też, że część stanowią po prostu imigranci zarobkowi. Jest to ogromna masa ludzi, a my, również jako Europa, mamy ostatnio fatalne doświadczenia w kwestii tzw. radykalnego Islamu. Kwestią czystej statystyki jest fakt, że wśród ludzi potrzebujących znajdą się również ludzie którzy mogą nam sprawić mniejsze lub większe kłopoty.
Głosy sceptyków są potrzebne, bo nie można przyjmować wszystkich ot tak, po prostu.
Dostrzegam dużą winę mediów, bo o wszystkich mówi się "uchodźcy". Natomiast część tych ludzi po prostu szuka innego, lepszego życia.
Jak pan ocenia działania polskich władz?
Po pierwsze powinny przekazywać bardziej precyzyjny komunikat o tym, co się dzieje i jakie działania podjęły. Ludzie boją się na ogół nieznanego. Powinni powiedzieć, co się stanie z tymi uchodźcami, jeżeli tutaj przyjdą, ilu ich będzie i skąd będą pochodzić. To na początek.
A jak pan ocenia dwugłos w Kościele. Z jednej strony papież nawołuje do pomocy uchodźcom, z drugiej niektóre polskie środowiska katolickie są sceptyczne.
Proszę wybaczyć, ale z racji tego kim jestem uważam się za osobę, która nie może się wypowiadać na temat różnic w Kościele.
W takim razie zapytam inaczej. Czy wszystkie kościoły w Polsce powinny zaangażować się w pomoc uchodźcom?
Wszyscy ludzie powinni zająć się tym problemem i to w bardzo szeroki sposób. Zdarzyło nam się coś absolutnie nowego i musimy sobie z tą sytuacją poradzić. Ograniczanie tego do kościołów, zborów, synagog czy meczetów nie jest rzeczą właściwą.
Wydaje mi się jednak, że zaangażowanie kościołów byłoby na miejscu. Choć polscy muzułmanie powiedzieli, że pomoc powinien nieść Kościół Katolicki, znacznie bogatszy od ich społeczności.
Wie pan, nie wiem o jakich muzułmanach mówimy, bo jeśli o rdzennej populacji Tatarów, to jestem mocno przekonany, że oni nie są w stanie nic zrobić.
Oni z pewnością nie.
Gdy zobaczyłem nagłówki "Muzułmanie" poczułem się lekko zirytowany. Natomiast biorąc pod uwagę, że wzrasta nam społeczność muzułmańska, buduje meczety i pojawiają się kolejni duchowni, to jednak podejrzewam, że sytuacja jest troszkę inna.
A warszawska Gmina Żydowska byłaby w stanie kogoś przyjąć?
Nie mam pojęcia. Nie jestem już przewodniczącym, a prostym członkiem zarządu. Myślę, że gdyby była tak potrzeba, coś zostałoby zrobione.
A tak po ludzku, boi się pan tego, co się dzieje? Być może znajdujemy się w ważnym, historycznym momencie. Może nawet cywilizacyjnym.
Tak, po ludzku boję się chaosu, który się wydarzył. Boję się tego, że nie byliśmy przygotowani i dotyczy to Europy i Polski.
Polecałby Pan ostrożność czy otwartość?
Polecałbym umiar.
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl