Rządowa nominacja dla Jacka Kurskiego udowadnia, że PiS wcale nie ma szerokiej ławki profesjonalistów i że najważniejsze w rządzie pozostają partyjne układy.
Rządowa nominacja dla Jacka Kurskiego udowadnia, że PiS wcale nie ma szerokiej ławki profesjonalistów i że najważniejsze w rządzie pozostają partyjne układy. Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta

Oficjalnie potwierdziło się, że Jacek Kurski będzie wiceministrem kultury w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Wreszcie znalazło się dla niego miejsce przy podziale powyborczego łupu i po dwóch dekadach popularny na prawicy gdańszczanin wraca do dawnej branży, w której stworzył m.in. wiekopomne dzieło "Nocna zmiana"... Niby to tylko "nominacja jakiegoś wiceministra", ale tak naprawdę mówi ona nam o nowej władzy dwie bardzo ważne rzeczy.

REKLAMA
Już zabrakło profesjonalistów?
Po pierwsze Jacek Kurski jako zastępca ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotra Glińskiego to jednak zaprzeczenie wszystkich zapewnień składanych najpierw przez Andrzeja Dudę, a później Beatę Szydło i Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o zapewnienia, że po przejęciu władzy Prawo i Sprawiedliwość kadry dobierać będą według klucza merytorycznego i postawią na szeroką ławkę profesjonalistów, którzy mieli tylko czekać na znak do działania.
Profesjonalistów w swoich dziedzinach nawet wśród ministrów mamy tymczasem tylko garstkę, a Jacek Kurski ich odsetka wśród sekretery stanu też raczej nie podniesie. Z kulturą i mediami ma on z pewnością obycie, ale działalność twórczą na profesjonalnym poziomie porzucił przecież wiele lat temu, w mediach też już tylko bywa, a nie je tworzy.
logo
Twórcą kultury Jacek Kurski pozostawał poniekąd za sprawą występów w Teatrze Groteska w Krakowie... Fot. Paweł Piotrowski / Agencja Gazeta
Minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński poinformował, że Kurski ma w jego resorcie zagościć "na krótki czas" i "do pomocy przy restrukturyzacji". Zabrzmiało to tak, jakby jedynym zadaniem nowego wiceministra miały być czystki w MKiDN. Nie jest jednak żadną tajemnicą, że tymi ma się zająć działający przy resorcie pełnomocnik premiera Krzysztof Czabański. Powierzono mu zadanie "przekształcania mediów publicznych", ale wyczyszczeniem z osób krytycznych wobec PiS ministerstwa pewnie też by sobie poradził.
Cena koalicji
Tutaj pojawia się druga kwestia wynikająca z nominacji dla Jacka Kurskiego. Wraz z przejęciem Polski przez PiS zniknąć miały partyjne deale, za które tak krytykowano koalicję Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Podobnie miało być z partyjnym kolesiostwem...
Tymczasem spory kawałek przy "dzieleniu tortu" – jak proces przejmowania władzy nazywa prof. Piotr Gliński – przeznaczony dla Jacka Kurskiego to nic innego, jak wspomniane powyżej zjawiska. Ta nominacja ma bowiem wyraźnie charakter transakcji zawartej wewnątrz koalicji Zjednoczonej Prawicy, w której Solidarna Polska wyraźnie stara się znaczyć jak najwięcej swojego miejsca. To też jakby nagroda dla Jacka Kurskiego za to, jak dawał się traktować przez minione miesiące, gdy Jarosław Kaczyński upokarzał go m.in. brakiem miejsca na listach wyborczych.
"Tylko frajerzy się tego nie spodziewali", ale...
To prawda, że wielu wyborców prawicy takiego właśnie zachowania po wyborach się po swoich przedstawicielach spodziewało. Prawdą jest też, że niezbyt wysokich standardów przejmowania i sprawowania władzy po ekipie prezesa Kaczyńskiego spodziewali się ci, którzy jej nie popierają. Problem tylko w tym, że PiS, Solidarna Polska i Polska Razem tak w kampanii prezydenckiej, jak i parlamentarnej, czasem nawet kilka razy dziennie przekonywały, że jednak będzie inaczej...

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl