
Reklama.
– Kiedy sen spowije już miasto, jest takie miejsce, gdzie wciąż jest jasno – słyszymy głos lektora. Opustoszałe ulice Warszawy i muzyka godna najlepszego filmu bożonarodzeniowego, która prowadzi do siedziby Beaty Szydło.
A tam, jakby od niechcenia, ministrowie z Antonim Macierewiczem na czele… ubierają choinkę i śpiewają kolędy.
Uśmiechy nie schodzą z ich twarzy, choć z tyłu głowy najwyraźniej kołacze myśl: Nawet w święta pamiętamy o swoich obietnicach. Liczenie, brak deficytu, mańka, nie bombka - ekipa rządząca puszcza oko w stronę wyborców i to pod krawatem.
– Tu wszyscy pracują w zespole, każdy się stara, pracuje w mozole – podkreśla głos z tzw. offu – Liczy i sprawdza, czy wszystko się zgadza, starannie liczby w raporcie wprowadza – dodaje.
Oczywiście, to wszystko godne jest podkreślenia, by wreszcie przemówiła Beata Szydło na tyle subtelnie, ile można. – Święta to (…) czas, kiedy myślimy o tym, co nas łączy, a nie, co nas dzieli. My - Polacy potrafimy jak nikt inny się jednoczyć w najważniejszych sprawach – mówi. – Pozostawmy spory polityczne za drzwiami i łamiąc się opłatkiem, spójrzmy na siebie z miłością, jaką obdarzył nas Chrystus – kończy premier. Nie zostaje chyba nic innego, jak dołączyć się do tych szczerych życzeń.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl