- Jako Polakom przez 9 lat wydawania gazety na rynku niemieckim nie udało się zdobyć ani jednej dużej reklamy. Tak ustawiony jest rynek przez niemieckich wydawców i kartel reklamowy – mówi Tomasz Sommer, prawdopodobnie jedyny szef polskiej gazety wydawanej na rynku niemieckim.
Jeśli 76 procent rynku prasowego w Polsce jest rękach niemieckich wydawnictw, to ile gazet wydają Polacy w Niemczech? Najprawdopodobniej tylko jedną. To magazyn GigaSport dla młodych Niemców.
W gorącej dyskusji o wszechwładzy zagranicznych wydawców mediów w Polsce, najciekawiej wypada porównanie zasad rządzących polskim i niemieckim rynkiem prasy. – Pod względem swobody prowadzenia biznesu niemieccy wydawcy mają w Polsce eldorado. Mogli kupować, przejmować co chcieli i wprowadzać na rynek nowe tytuły. To nie do pomyślenia w Niemczech, gdzie od ponad 60 lat rządzą 4 grupy wydawnicze. I nawet Brytyjczykom nie udało się wejść na rynek z tabloidem – ocenia w rozmowie z naTemat Tomasz Sommer. W Polsce wydaje konserwatywny Najwyższy Czas oraz sportowy magazyn dla młodzieży GigaSport.
Wysokie progi na polskie nogi
Rynkiem niemieckim zainteresował się, gdy w 2006 roku polska reprezentacja piłkarska awansowała do Mistrzostw Świata w Niemczech. Ekspansja wydawał się łatwa. O Polakach grających w Bundeslidze było już głośno, poza tym Giga Sport promował międzynarodowe gwiazdy Ronaldo, Messiego i innych. Sommer ze wspólnikami przygotowali niemieckojęzyczne wydanie swojego magazynu. Zatrudnili też byłego pracownika niemieckiego Bravo Sport. Szybko pojawiły się pierwsze bariery.
– Po pierwsze zasady dystrybucji promują rodzimych wydawców – we wszystkich 16 landach istnieją odrębne, i to należące do samorządów, spółki kolportujące prasę. Z każdą z nich należałoby podpisać umowę i osobno dostarczać wydrukowany magazyn. Nie bez problemów udało nam się znaleźć prywatną firmę, która oczywiście za wysoką prowizję (w sumie 50 procent od ceny detalicznej) przejęła to zadanie – opowiada Sommer.
Już pierwsze wydania okazały się sukcesem. Polacy sprzedawali 100 tys. egzemplarzy dwu, trzykrotnie więcej niż w Polsce. Wtedy pojawił się kolejny problem. Brak reklam. – Magazyn z taką sprzedażą, może nie sensacyjną jak na skalę niemieckiego rynku, był atrakcyjny dla niemieckich reklamodawców. Jasno dano nam do zrozumienia, że polskie wydawnictwo nie otrzyma reklam z niemieckich firm. Żaden z wiodących domów mediowych nie chciał podjąć współpracy. Próbowałem osobiście nawiązywać relacje z niemieckimi markami, zatrudniałem niemiecką lokalną agencję reklamową. Mimo ich szczerych chęci zero, null – relacjonuje przedsiębiorca.
Kto ma media w Polsce
W 2014 roku sprzedano w Polsce łącznie ponad 746 milionów egzemplarzy poszczególnych tytułów. Rynek został podzielony pomiędzy 9 koncernów zagranicznych i 10 polskich.
To jednak wydawcy zagraniczni są właścicielami 138 czasopism, które sprzedały ogółem ponad 567 milionów egzemplarzy, natomiast rodzime wydawnictwa kontrolują ledwie 47 tytułów, co przełożyło się na 178 milionów sprzedanych egzemplarzy. Czytaj więcej
Der układ
Podobnie jak zrobił to pochodzący ze Szwajcarii Jürg Marquard (wydawca Cosmopolitan Dziewczyna, Playboy) Polacy rozszerzyli dystrybucję na sąsiednie niemieckojęzyczne kraje: Austrię i część Szwajcarii. Ponieważ w Polsce sporo zarobili na wydawnictwach o Janie Pawle II przygotowali albumy przedstawiające sylwetkę papieża Niemca – Benedykta XVI. Na okładkach i plakatach zaczął pojawiać się Robert Lewandowski idol także młodych Niemców, podobnie jak członkowie Bundesmanschaft – reprezentacji Niemiec.
Czy gdyby ktoś miał wystarczająco dużo pieniędzy, to czy możliwe byłoby powstanie polskiego Bauera czy Ringier Axel Springer? Takiego, który przejąłby niemiecki dziennik albo opiniotwórczy tygodnik. Sommer: – Kiedy rozmawiałem z niemieckimi wydawcami zawsze mi powtarzali, że Polak może najwyżej wydawać gazetę hobbystyczną. Nadal zarabiamy tylko dzięki sprzedaży egzemplarzowej - dodaje rozmówca naTemat.
Podaje przykład awantury wokół przejęcia części udziałów wydawcy Berliner Zeitung. W latach 90 zainwestowała w nią firma Roberta Maxwella wydawcy brytyjskiego dziennika Daily Mirror. Późniejsze próby wprowadzenia na niemiecki rynek konkurenta dla tabloidu Bild spełzły na niczym. Kiedy 2002 roku upadło telewizyjne imperium Leo Kircha niemieccy magnaci medialnie medialni rękami i nogami odpędzali od bankruta Roberta Murdocha. Chciał przejąć jego udziały i z tupetem wejść na rynek. Die Zeit napisało, że Murdoch, wydawca sensacyjnego The Sun oraz New York Post to zakała dziennikarstwa i "nie pasuje do niemieckiej kultury". Murdoch kilkakrotnie inwestował na rynku niemieckim w telewizję płatną, ale stracił na tym ok. 1,3 mld euro. Niemcy mają prosty sposób na zagraniczne media. – Dzięki kartelowi trzymającemu rękę na reklamach niemieckich firm nie znalazł się jeszcze konkurent zdolny konkurować w niemieckimi wydawcami na ich rynku – odpowiada.
Sommer tłumaczy też powód medialnej ekspansji Niemców na Wschód. – To paradoksalnie większa wolność i nieuregulowany rynek. Nie tylko w sensie biznesowym, lecz także wolności słowa. Niemieckie dzienniki dzielą się na lewicowe, oraz te bardziej lub mniej prorządowe. Jednocześnie żadna niemiecka gazeta, nie pozwoliłaby sobie sobie na żart z aktualnej władzy. Nawet Bild nie napisałby o Ageli Merkel, że to kartofel, chcący rządzić Europą. Tak kiedyś Tageszeitung napisał o Lechu Kaczyńskim – dodaje. Zastrzega, że nie jest zwolennikiem repolonizacji mediów w Polsce. Jest jednak jedna rzecz,którą wydawca niemieckojęzycznego magazynu chętnie zaimportowałby do Polski. W całej historii jego biznesu tylko raz zdarzyło się opóźnienie w płatnościach. Dokładnie o dwa dni, i to w momencie gdy termin opłacenia faktury wypadł w czasie świąt. Niemiecki kolporter osobiście bardzo przepraszał.