Najlepsze perełki zebrał profil o nazwie: "Recenzje z Lubimy Czytać".
Najlepsze perełki zebrał profil o nazwie: "Recenzje z Lubimy Czytać". Fot. Screen Recenzje z lubimyczytać.pl / Facebook
Reklama.
Nie wszystkim się owa wolność słowa podoba. Przykładem jest fanpage "Recenzje z Lubimy Czytać". Chociaż swoją karierę na Facebooku rozpoczął pod koniec grudnia, dziś cieszy się "lajkiem" prawie 20 tysięcy osób.
Anonimowy założyciel fanpage'a umieszcza tam najbardziej trafne i życiowe spojrzenie na dobrze znane nam książki. Jak czytamy w opisie, odkryjemy tu "brutalną prawdę o arcydziełach literatury". I rzeczywiście, "brutalna prawda", pochodząca z recenzji użytkowników lubimyczytać.pl, jest często bardzo dogłębnym, zupełnie nowym badaniem kanonu literatury, na który nigdy nie zdobędą się zwykli krytycy książek i recenzenci. Tu nie ma zmiłuj.
O nowym trendzie "kawy na ławę" i braku "łaski" dla wybitnych dzieł ("Hemingway dostał nobla za sto stron wynurzeń o rybach") pisał już dziennikarz "Dużego Formatu" Wojciech Orliński. – Jest taki serwis Lubimyczytac.pl, na którym anonimowi internauci recenzują książki. Ktoś wpadł wreszcie na genialny pomysł, żeby wrzucać na Facebooka co ciekawsze przykłady, zakładając stronę (fanpage) "Recenzje z Lubimy Czytać" – zaczyna dziennikarz, po czym wymienia co odważniejsze przypadki.
Wojciech Orliński
"Duży Format"

To urocze czytać, jak bezkompromisowo anonimowy recenzent rozprawia się z największymi arcydziełami literatury (zwykle z kanonu lektur szkolnych, bo większość recenzji robi wrażenie pisanych przez licealistów). Czytaj więcej

Niestety – fanpage i artykuł Orlińskiego nie bardzo przypadł do gustu oryginalnej stronie umieszczającej recenzje książek. W odpowiedzi na heheszki na Facebooku i artykuł w "Dużym Formacie" o tymże zjawisku, portal wydał oświadczenie, w którym grozi formalnymi krokami rozwiązania sytuacji.
Izabela Sadowska
fragment oświadczenia lubimyczytac.pl

każda z tych osób ma prawo do wyrażenia swojej opinii na temat przeczytanych książek – nawet jeśli jest to kanon polskiej literatury, który od lat obowiązuje w szkolnictwie i o którym większość z nas jest w stanie szczerze powiedzieć, że „szału nie robi”.

I dodaje, że wyśmiewanie tych wpisów wydaje się niepotrzebne. "Zwłaszcza w Polsce, w kraju, gdzie odsetek tych, którzy przeczytali w ciągu roku choć jedną książkę, wynosi 41,7%". Wydawało by się, że literatura umiera, jednak właśnie takie ożywione dyskusje o książkach, świadczą o tym, że wciąż tli się nadzieja na poprawę jej kulejącej kondycji.
W obronie recenzentów w dyskusji głos zabrał również pisarz Jakub Żulczyk, który napisał na Facebooku, że "każdy ma prawo czytać co chce, i mieć na ten temat takie zdanie jakie mu się tylko podoba". A to, że ludzie komentują świadczy dobrze o kondycji czytelnictwa "Literatura i jej odbiór to, dzięki Bogu, wciąż żywa i pulsująca tkanka. Oby było tak jak najdłużej".
Trudno odmówić pisarzowi racji, zwłaszcza jeśli wrócimy pamięcią do zarywanych nocy w gimnazjum, kiedy trzeba było przeczytać "Lalkę" na następną lekcję polskiego i napisać wypracowanie. To może się źle kojarzyć. I o ile samo zdanie recenzentów, chociaż zabawne, może być w części tożsame z naszymi skrytymi poprawnością opiniami, to trochę nieadekwatna wydaje się być reakcja samego portalu, który najwyraźniej nie lubi konwencji żartu.
Izabela Sadowska – autorka oświadczenia najpierw łagodnie sugeruje, że najbardziej "stosownym zachowaniem byłoby usunięcie tej strony z Facebooka", ale po tej sugestii robi się już naprawdę groźnie. Użytkownicy, których teksty zostały wykorzystane na fanpage'u mogą liczyć na podjęte przez portal formalne kroki rozwiązania sytuacji.
Nie wiadomo jaka kara "formalna" grozi anonimowemu twórcy fanpage'a. Może jednak uboczną cnotą całej dyskusji będzie to, że ktoś chętniej sięgnie po "typowego południowca" Marqueza czy "żałosnego pedofila z niższej półki" Władimira Nobokowa? To pokażą statystyki, a my poniżej przedstawiamy 7 top recenzji ze strony.

1. "Antygona" Sofokles

Nie dość, że sam mit o rodzinie Labdakidów jest dość dziwny, bo przez klątwę ojciec bohaterki jest zarazem jej bratem, to jeszcze mamy opis jednego dnia podczas którego dzieje się cała akcja i prawie wszyscy umierają.

Kolejna lektura do dupy. Bohaterka daje się skazać na śmierć po to, żeby jej brat miał godny pogrzeb? Serio?

2. "Mistrz i Małgorzata" Michaił Bułhakow

"Niektórym powinno się zabronić pisania książek”. Aż przeraziłam się ilością wysokich ocen, jakie otrzymuje „Mistrz i Małgorzata” od czytelników. Ja uwielbiać jej nie będę. Nie wiem, może jestem przygłupia (czego nie wykluczam), ale ja tej ksiązki nie zrozumiałam. Długa, nudna, zagmatwana, momentami nie wiedziałam co czytam. Po sześciu długich tygodniach czytania, miałam ochotę się pociąć. Nic z niej nie wyniosłam. Nie mówiąc już o tym, że kąpiele we krwi, jedzenie tygrysiego mięsa i rzucanie się udkami z żywych kurczaków, mnie jako wegetariankę po prostu obrzydziło".

Ehhhh ze światowymi klasykami jak z drogim alkoholem – im bardziej wyszukany i drogi tym większy kac na drugi dzień więc trzymam się piwa. Nie wiem czego można się doszukać w tej książce. Ludzie piszą, że za każdym razem odkrywają ją na nowo. Pierwszy raz przeczytałem ją jako lekturę, teraz ponownie i nie mam pojęcia wtf?! Szatan, Piłat, gołe baby i ten kocur...Może kiedyś mój mózg zatrybi i zostanę oświecony niczym Budda chociaż nie planuję brać jej do rąk po raz trzeci. A może to po protu braki w moim wykształceniu?

3. "Miłość w czasach zarazy" i "Sto lat samotności" Gabriel García Márquez

Tak jak pierwszy lepszy Hiszpan (byle wytatuowany i zakolczykowany) wkręci (i przenicuje) najlepsza nawet polska dziewczynę, tak Marquez (i jemu podobni bajarze) snuje swoją historię wyssaną z odpadów po rzetelnym rozumowaniu. Autor operuje metafizyką dla samego efektu tajemniczości oraz poetyką naskórkową. Typowy południowiec.

Knot o miłości, o której trzeba umieć pisać. Niestety, Marquez to pierdoła. Ględzi okropnie, aż robi się niedobrze.

4. "Pan Tadeusz" Adam Mickiewicz

Trudno ją ocenić skoro każdy Polak ją zna i czytał jako lekturę. Nigdy jednak nie mogłam zrozumieć słów LITWO OJCZYZNO MOJA. Powinno brzmieć – POLSKO OJCZYZNO MOJA.

Można mówić, że się nie znam lub nie doceniam „epopei narodowej”. Można mnie hejtować. Ale naprawdę w życiu nie czytałam nudniejszej, tak bezsensownej książki. Jest napełniona archaizmami przez co jest trudno zrozumiała. Fabuła okropna, a bohaterowie kiepscy i słabo wykreowani. Gdyby chociaż książka nie była pisana wierszem, który brzmiał dla mnie jak bełkot, to może dałabym naciągane 3/10. a tak to nie ma się co oszukiwać: koszmarna i najbardziej przeze mnie znienawidzona. Tego gniotu chyba nic nie pobije.

5. "Lolita" Vladimir Nabokov

Przyznaję, książka mnie nie zachwyciła. Po licznych pozytywnych recenzjach spodziewałam się czegoś zdecydowanie lepszego. Niektóre „erotyczne” opisy s ą po prostu śmieszne, a sam główny bohater jest słabym żałosnym pedofilem z niższej półki. Ale to oczywiście tylko moje obiektywne zdanie.

6. "Folwark zwierzęcy" George Orwell

Miało to przerodzić się w jakiejś niby porównanie. Orwell napisał to w formie bajki, w której główną rolę odgrywają zwierzęta. Jest to przeciętna książka. Nie dość, że nie realna (zwierzęta budujące wiatrak) to jeszcze niepoważna.

7. "Jądro ciemności" Joseph Conrad

Zupełna porażka. Jednym zdaniem napisze o fabule i samej treści: wcale nie tak rewelacyjna i zaskakująca jak się powszechnie o niej mówi – zlepek banałów i pretensjonalnych metafor. Jednak najgorszą cechą tej książki jest FORMA. Chyba nie czytałem nic napisanego w gorszy sposób. Przeklęta narracja zawadza podczas czytania przez cały czas: autor cała treść musi umieszczać w cudzysłowie co jest dosyć rażące (przynajmniej dla mnie), dialogi wplecione są w opisy w sposób strasznie chaotyczny – gdyż autor używa pauz i w opisach i w dialogach. Ostatecznie w książce robi się straszny burdel. Na domiar złego autor chyba nie potrafił udźwignąć tego sposobu narracji do końca, i na łamach ostatnich stron dialog prowadzony zostaje już w sposób klasyczny – haniebna niekonsekwencja. Ogólnie ostatnie strony są nierealnym pustosłowiem, fuszerka jakich mało. A interpunkcja! Leży! Nie wiem co ludzie widzą w tej książce, może sama treść nie jest najgorsza, ale forma? Dno. Gorąco nie polecam!

Napisz do autorki: kalina.chojnacka@natemat.pl