Ostatnimi decyzjami rządu Jarosław Kaczyński zrobił wielki ukłon nie tylko w stronę wszystkich tych, którzy załapią się na słynne "500 zł na dziecko". Być może jeszcze szczęśliwsi są... amerykańscy informatycy, którzy stworzyli komunikator Signal. Za sprawą umożliwienia prowadzenia w Polsce powszechnej inwigilacji, ich niszowa dotąd aplikacja zyskuje na popularności w zawrotnym tempie. Bo jest najprostszą metodą na wykiwanie ciekawskiej władzy.
Wielki Brat zrobił się naprawdę wścibski...
7 lutego weszła w życie znowelizowana ustawa o policji, którą nie nazywa się już inaczej niż "ustawą inwigilacyjną". Jak tłumaczyliśmy w naTemat, nowe przepisy to bowiem kopia ustawy zakwestionowanej kilka lat temu przez Trybunał Konstytucyjny, którą Prawo i Sprawiedliwość wyjęło ze śmietnika rządu Donalda Tuska i kreatywnie rozwinęło. Platforma Obywatelska chciała bowiem gruntowniej inwigilować w realu, tymczasem ekipa Kaczyńskiego dodała od siebie jeszcze możliwość łatwego monitorowania aktywności internetowej praktycznie każdego obywatela.
Od pewnego czasu do najpopularniejszych artykułów w polskiej sieci na każdym portalu i blogu należą więc czasu wszelkiej maści poradniki, opisujące sposoby na ochronę prywatności przed nadwiślańskim Wielkim Bratem. I absolutnie wszystkie łączy jedno. To zachęta do jak najszybszego zainstalowania komunikatora Signal Private Messenger. Dlaczego? Bo dzięki zastąpieniu nim SMS-ów, Facebook Messengera, Google Hangouts i innych komunikatorów o tym, o czym rozmawiamy w sieci, prawdopodobnie nigdy nie dowie się nikt niepowołany.
"O co chodzi z tym Signalem?"
Darmowa aplikacja, dostępna na urządzenia z Androidem i te marki Apple, tworzona przez grupkę programistów z kalifornijskiego Open Whisper Systems, jest dziś najbezpieczniejszym komunikatorem na świecie. Nie jest najpiękniejsza, nie ma szczególnych dodatkowych funkcji i nie daje sposobu na internetową sławę. Wręcz przeciwnie. Jest prosta w obsłudze tak, jak to tylko możliwe. Za login służy numer telefonu, a najważniejszą funkcją jest unikalne szyfrowanie przekazywanych między użytkownikami treści.
Tam, gdzie tak jak w Polsce trzeba obawiać się inwigilacji, Signal Private Messenger zyskuje szczególnie ze względu na to, iż oprócz wymiany wiadomości tekstowych czy multimedialnych umożliwia rozmowy telefonicznie. Również szyfrowane i przede wszystkim anonimowe. Jedyny ślad po korzystaniu z Signal widoczny dla tych, którzy nas inwigilują, to wymiana danych na serwerach. Naszą słodką tajemnicą pozostaje tymczasem, z kim i o czym rozmawialiśmy i pisaliśmy.
Pod koniec ubiegłego roku na blogu Open Whisper Systems poinformowane, że do beta testów oddana zostaje także desktopowa wersja Signal, która jest odpowiedzią na zapotrzebowanie na rozwiązania bezpieczniejsze niż tradycyjne konwersacje na Facebooku, czy przez Skype.
Na pewno bezpieczny?
Dla zwolenników teorii spiskowych w Signal pojawiają się tylko dwa podejrzenia. Po pierwsze, to chwila rejestrowania się na serwerach. Trzeba wówczas podać numer telefonu. W Open Whisper Systems pomyśleli, że to będzie ułatwienie, bo nie trzeba pamiętać o loginie, a system sam odnajduje naszych znajomych po ich numerach. Jednak minusem tego rozwiązania jest to, że nasze relatywnie istotne dane trafiają na serwery.
Drugie podejrzenie to natomiast pytania o to, kto stoi za świetnie działającą i stale rozwijającą się aplikacją. Wspomniani fani spisków pytają, czy aby na pewno za Moxie Marlinspikem, Tylerem Reinhardem, Lilią Kai i Riyą Abraham nie ma jakiejś korporacji, czy służb specjalnych. Bo rozwój największych hitów często wymaga wielkich inwestycji, a tymczasem w darmowym Signal Private Messenger nie znajdziemy żadnych reklam. Cały projekt ma utrzymywać się z dotacji i grantów.
Nawet najostrożniejszych do Signal zachęcić mogą jednak dwie naprawdę potężne rekomendacje. – Od Open Whisper Systems możecie używać wszystkiego – stwierdził Edward Snowden znany z wystrychnięcia na dudka najpotężniejszej agencji inwigilacyjnej świata, czyli amerykańskiej National Security Agency. Do tego dochodzi opinia American Civil Liberties Union, która zachęca do korzystania z Signal twierdząc, że każde kolejne pobranie tej aplikacji doprowadza do spazmów szefostwo FBI. Dlaczego? Bo agenci federalni bezskutecznie próbują złamać metodę szyfrowania tego oprogramowania.
Używają nawet w PiS
W ostatnim czasie rzeka łez musi więc płynąć z gabinetu dyrektora FBI szczególnie za sprawą polskich polityków i urzędników. Na skalę ich zainteresowania użytkowaniem tej aplikacji głośno wskazywali między innymi prof. Jan Hartman i dziennikarz śledczy Robert Zieliński. "Taki czas, że nawet niewinne rozmowy urzędnicy chcą toczyć wyłącznie via Signal" - napisał dziennikarz.
Prof. Hartman ujawnił tymczasem, że zaproszenia do Signal dostaje także od polityków PiS. Co pokazuje, iż inwigilacji obawiają się nawet oni.
Z naszego redakcyjnego doświadczenia również możemy przyznać, że w rozmowach poprzez Signal polscy politycy i urzędnicy stają się bardzie otwarci i szczerzy, niż podczas tradycyjnych rozmów telefonicznych. Kilka z naszych materiałów powstawało z wykorzystaniem tego oprogramowania jeszcze na długo przed wprowadzeniem nowych przepisów. A gdy pierwsze wersje aplikacji nie były dostępne na iPhone'a, kilka wpływowych osób, choć na co dzień użytkowały sprzęt Apple, korzystało z niej na drugim urządzeniu z Androidem.
Czy jednak dziś popularność chroniącej przed inwigilacją aplikacji powinna zamknąć się jedynie w gronie tych, którzy mają do czynienia z polityką? Naprawdę odradzamy życie w przeświadczeniu, że wasza prywatność nie będzie – choćby przypadkiem – naruszona, bo żyjecie uczciwie i nie wychylacie się przed szereg.
Warto mieć w pamięci ostre, ale trafne słowa posła Piotra Marca-Liroya z Kukiz'15, który w jednym z wywiadów stwierdził, iż znowelizowana ustawa o policji to takie prawo, które nawet w przypadku polityków PiS pozwala, by "każdy mógł przyjść i przelecieć ich matkę, ich córki". – Na tym to polega, że nie ma żadnych barier – ostrzegał polityk.