
Tuż po zakończeniu II wojny światowej 20-letni wówczas Czesław Kiszczak, absolwent Centralnej Szkoły Partyjnej PPR w Łodzi trafił do Polskiej Misji Wojskowej w Londynie, gdzie od razu dostał zadanie, którym mógł potwierdzić oddanie komunistycznemu reżimowi. Rozpracowywał środowisko byłych żołnierzy gen. Andersa, oskarżając o szpiegostwo tych, którzy za wszelką cenę starali się wrócić do ojczyzny.
Na to, że generał przygotowując swoje małe i nielegalne, ale jakże pikantne archiwum i planując jego ujawnienie bardziej myślał o sobie niż o prawdzie, czy ojczyźnie wskazują nie tylko najbardziej kontrowersyjne dokumenty mające potwierdzać, że Lech Wałęsa to TW "Bolek". W tym kontekście znacznie bardziej interesujące są kolejne materiały, które ujawnia IPN, gdzie czytamy m.in. o tym, że Czesław Kiszczak miał ubolewać nad śmiercią ks. Popiełuszki, a przed obarczeniem go odpowiedzialnością protestowali pomagali intelektualiści tacy, jak Daniel Passent.
W mediach, a przede wszystkim w Instytucie Pamięci Narodowej absolutnie nikt nie poświęca uwagi na refleksję nad tym, dlaczego gen. Czesław Kiszczak to wszystko skrupulatnie ukrywał i dlaczego chciał, by kiedyś jego odpowiednio dobrane zbiory ujrzały światło dzienne. Wśród zabezpieczonych w jego domu materiałów jest list, w którym prosi, by stało się to 5 lat po śmierci Lecha Wałęsy, ale dla całego obrazu jego działań ma to niewielkie znacznie.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl