Maciej Stuhr stał się wrogiem prawicy
Maciej Stuhr stał się wrogiem prawicy Fot. Sławomir Kamiński
Reklama.
Maciej Stuhra spotkaliśmy w miejscu nietypowym, bo na targach Motor Show w Poznaniu, gdzie pojawił się w związku ze swoją współpracą z marką Mitsubishi. W przerwie między kolejnymi wywiadami na temat motoryzacji, zaczepiliśmy go w sprawie ostatnich wydarzeń.
Do sprawy odniósł się bardzo chętnie, choć ze sporym zdziwieniem. – Ja o tym wszystkim dowiedziałem się już po spektaklu. W trakcie nie miałem pojęcia, że ktoś protestuje czy próbuje mnie wyklaskać. Nie było tam żadnej grupy osób, jak piszą niektórzy, ale jeden starszy pan, którego nawet nie do końca było słychać – mówi naTemat. I przyznaje, że podczas całej "akcji" trudno było zorientować się, że to jakiś protest.
Powtórzył także to, co w swoim oświadczeniu napisała fundacja Krystyny Jandy. – To był jeden mężczyzna, nikt nikogo siłą nie wyprowadzał, nie było żadnego skandalu. Naprawdę, dowiedziałem się o tym po całym zajściu.Czy w związku z tym wszystkim Maciej Stuhr ma zamiar się wycofać ze swojej krytyki rządów PiS? Nic takiego, ale przyznał, że ostatnio było go już naprawdę dużo w mediach i na jakiś czas chciałby uspokoić niepotrzebne emocje wokół swojej osoby. – Tego, co działo się po gali Orłów, nie ma już co komentować. Wszystko zostało w tej sprawie powiedziane.
Faktem jest jednak, że w ostatnich tygodniach fala hejtu, która spada na niego jest wyjątkowo duża. Pytam, czy się przejmuje. – Nie – odpowiada szybko, ale po chwili zastanowienia dodaje, że jak czasem dotrą do niego niektóre komentarze, to zdarza mu się tym przejmować. - Na szczęście dostaje równie dużo oznak wsparcia. – I nie mówię tylko o tych w internecie. Chociażby tutaj, dzisiaj, podeszła do mnie już masa osób z gratulacjami, podziękowaniami, słowami otuchy. To bardzo miłe i jestem za to wdzięczny - mówi naTemat.

Napisz do autora: michal.mankowski@natemat.pl