"Gram fair - używam prezerwatyw" to rozpoczęta właśnie akcja Krajowego Centrum ds. AIDS, towarzysząca Euro 2012 . Spoty uświadamiające zagrożenie i prezerwatywy rozdawane wraz z ulotkami nie wszystkim się jednak spodobały. "450 tys. zł przeznacza się na promowanie rozpusty" - ocenia Tomasz Terlikowski i przekonuje, że prezerwatywy są dla dziwkarzy i seksturystów.
Taką sumę na edukację związaną z zagrożeniami dla zdrowia, jakie mogą przynosić nowe znajomości nawiązane podczas mistrzostw Europy dostało bowiem z budżetu państwa Krajowe Centrum ds. AIDS. Za te pieniądze stworzona została kampania społeczna, której podstawą jest przede wszystkim 30-sekundowa reklama "NIE DAJ SZANSY AIDS!", która emitowana będzie w polskich mediach w czasie trwania turnieju.
W znacznie mniejszej skali rozpowszechniana będzie alternatywny spot, który współtworzyli Jerzy Orłowski - autor reklam w kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości - i Tomasz Dudziński, były polityk PiS, a następnie PJN. Jak mówią, chcą apelować nie o zabezpieczanie, ale o wstrzemięźliwość.
Jednak kampania to nie wszystko. W czasie mistrzostw, oprócz ulotek informujących o tym, jak zabezpieczać się przed zarażeniem wirusem HIV, rozdanych zostanie także mnóstwo "pakietów edukacyjnych", w skład których wchodzą prezerwatywy.
To nie mogło spodobać się polskiej prawicy. "Z byciem fair używanie prezerwatyw (i to w takiej sytuacji) ma mniej więcej tyle samego ile zabijanie staruszków z dobrą śmiercią czy rozrywanie dzieci w łonach ich matek z zabiegiem" - napisał dziś na swoim blogu Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny Fronda.pl. "Przystawianie do tego stempla państwowej akceptacji sugerującej, że wszystko będzie fair jeśli dziwkarz (bo tak trzeba nazwać faceta korzystającego z usług prostytutki) założy sobie na członka gumkę – jest zwyczajnym świństwem" - ocenia znany publicysta. "Nic wspólnego z byciem fair nie ma też seksturystyka, zdradzanie żon (mężów również), czy puszczanie się na prawo i lewo" - dodaje w dalszej części swojego wpisu.
Z tak postawionym problemem nie zgadza się Andrzej Kropiwnicki, koordynator programu "Pozytywnie Otwarci", który na co dzień pomaga w promocji profilaktyki HIV. - Jestem absolutnie przekonany, że większość zwykłych ludzi korzystających z prezerwatywy poczuła się w tym momencie bardzo dotknięta - mówi naTemat. - Trudno odnosić się do zarzutu, który jest tak całkowicie niesprawiedliwy. Sytuacje ekstremalne, o których mówi Tomasz Terlikowski, są ekstremalne - stwierdza nasz rozmówca.
I dodaje, że problem upowszechnienia prezerwatyw jako metody zabezpieczenia się przed wirusem HIV nie powinien być ani tematem ataków, ani tabu. Sprawa jest bowiem zbyt poważna. - W zeszłym roku odnotowano ok. 1300 nowo wykrytych zakażeń HIV, czyli aż o 30 proc. więcej, niż w roku 2010. To jest fakt i z nim nie można dyskutować. A według ekspertów, którzy zajmują się leczeniem HIV, jedynym sposobem na powstrzymanie wirusa w naszym kraju jest edukacja. I temu właśnie służą takie kampanie. Prezerwatywy chronią i to jest także fakt, z którym trudno dyskutować - mówi Kropiwnicki.
Jego zdaniem, im więcej osób będzie wiedziało, jak się chronić, tym statystyki zachorowalności zahamują, a może i będą malały. - Chowanie głowy w piasek nic tu nie pomoże. Dlatego zachęcam wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć o HIV więcej, by mniej kierowali się opiniami prawicowych publicystów, którzy traktują prezerwatywę jako rzecz naganną. Powinniśmy raczej brać pod uwagę opinie ekspertów, którzy na co dzień zajmują się wirusem. Takie informacje można znaleźć chociażby na nowej stronie www.leczhiv.pl - zaprasza Kropiwnicki.
Nasz ekspert odpowiada też na zarzuty Tomasza Terlikowskiego, który twierdzi, iż "stosowanie prezerwatyw wcale nie jest fair, a przekonywanie, że chronią one przed AIDS jest już zwyczajnym kłamstwem". "Prawda jest bowiem taka, że – choć zmniejszają one ryzyko zakażenia HIV – to nie eliminują go całkowicie. Gumka zawsze może się zsunąć, pęknąć, może mieć wady fabryczne, a dodatkowo pory w niej zawarte są większe niż wielkość wirusa HIV" - napisał publicysta. - Gdy jedzie się samochodem, to też trzeba się liczyć z tym, że pęknie opona i samochód może się rozbić. Czy to jednak oznacza, że nie warto używać samochodów? - pyta Andrzej Kropiwnicki.
- Właściwie wszyscy eksperci, którzy zajmują się wirusem HIV, jasno podkreślają, że prawidłowe stosowanie prezerwatyw zabezpiecza przed zakażeniem. Oczywiście może dojść do pęknięcia prezerwatywy, to prawda. Dlatego zwykle lepiej mieć przy sobie więcej, niż jedną. To najlepsza rada. Jednak założenie z góry, że raz na ileś tam razy prezerwatywa pęka i w związku z tym nie należy ich używać wcale, jest niemądre - podsumowuje.
Z byciem fair używanie prezerwatyw (i to w takiej sytuacji) ma mniej więcej tyle samego ile zabijanie staruszków z dobrą śmiercią czy rozrywanie dzieci w łonach ich matek z zabiegiem. [...] Nic wspólnego z byciem fair nie ma też seksturystyka, zdradzanie żon (mężów również), czy puszczanie się na prawo i lewo.
Andrzej Kropiwnicki
koordynator programu "Pozytywnie Otwarci"
Jestem absolutnie przekonany, że większość zwykłych ludzi korzystających z prezerwatywy poczuła się w tym momencie bardzo dotknięta. Trudno odnosić się do zarzutu, który jest tak całkowicie niesprawiedliwy. To są sytuacje ekstremalne, o których mówi Tomasz Terlikowski