"Kaczyński to sułtan otoczony dworem eunuchów" – powiedział kiedyś Ludwik Dorn o PiS. I Prezes daje odczuć swoim podwładnym, że rzeczywiście tak ich postrzega. Publiczne okazywanie pogardy, głośne krytykowanie w szerokim gronie współpracowników czy przetrzymywanie godzinami w poczekalni. Tak Jarosław Kaczyński okazuje ludziom, że ich nie lubi.
W niedzielę 10 kwietnia na świeczniku byli Jarosław Kaczyński, jego bratanica Marta i prezydent Andrzej Duda. Ich publiczne wystąpienia stały się podstawą do wielu analiz. Zaczęło się od tych bardziej poważnych, czyli opartych na treści przemówień prezydenta i Prezesa, które wskazują na próbę wybicia się tego pierwszego na niezależność.
Czytanie z gestów
Później poziom powagi systematycznie spadał. Najpierw internauci skupili się na zdjęciach Andrzeja Dudy i Marty Kaczyńskiej. Niefortunne fotografie padły na podatny grunt spekulacji na temat kondycji małżeństwa pary prezydenckiej.
Później na tapet wzięto scenę powitania Prezesa z prezydentem. Niektórzy widzą w niej dowód na podporządkowanie Dudy Kaczyńskiemu i na pogardę prezesa wobec prezydenta. – Ja znam trochę Jarosława Kaczyńskiego – mówił Roman Giertych w "Faktach po Faktach". – On tak wita ludzi, których musi przywitać, ale na których jest bardzo zły. Często mnie tak witał – mówił były wicepremier w rządzie Kaczyńskiego.
Wódz
Wyczytywanie stosunku lidera do podwładnych na takiej podstawie jest dość ryzykowne. I niepotrzebne, bo Kaczyński ma dużo bardziej jednoznaczne sposoby na okazanie komuś braku szacunku czy niechęci. Przede wszystkim to decydowanie o ich życiu politycznym.
Jedną decyzją Kaczyński może strącić kogoś w przepaść, przeciąć jego karierę polityczną. Tak było z rzecznikiem partii Marcinem Mastalerkiem, który podpadł Prezesowi nieposłuszeństwem i grubiańskim zachowaniem – opisywał "Newsweek". Nie posłuchał szefa w sprawie emisji spotu, a później ostentacyjnie nie odbierał od niego telefonu.
Publiczne ścięcie
I równie ostentacyjnie zachował się Kaczyński. Na posiedzeniu władz partii poświęconemu układaniu list stwierdził, że dla Mastalerka nie ma miejsca na listach i jeśli ktoś chce, może się odbyć dyskusja, a nawet głosowanie, ale jeśli przegra, to zrezygnuje z szefowania partii. Do głosowania nie doszło. – Mastalerek posiedział jeszcze chwilę i wyszedł – opisywał "Gazecie Wyborczej" polityk PiS.
Układanie list ma miejsce raz na cztery lata, a przecież wyższość podwładnym trzeba udowadniać na co dzień. Dlatego niektórym Prezes "pozwala" godzinami czekać w poczekalni. A kiedy już wejdą do jego gabinetu, muszą stać, choć inni goście siedzą. Kaczyński okazuje niektórym współpracownikom lekceważenie, traktuję ich jak powietrze, w tym samym czasie będąc bardzo miłym dla innych gości.
Pogarda
Podobnie oceniała postawę Prezesa prof. Jadwiga Staniszkis, która kiedyś miała doskonałe kontakty w PiS. Stwierdziła, że dużą grupę w PiS stanowią "gamonie", dla których polityka to jedyny sposób zarabiania. – Kaczyński nimi gardzi, ale jednocześnie opiera się na nich – mówiła w "Do Rzeczy" w 2014 roku.
Nie wychylać się
Łatwo nie ma też ten, kto zaczyna się zbyt mocno rozpychać. Kaczyński błyskawicznie daje mu znać, że jest nikim. Po wyborach europejskich w 2009 roku Ziobro stwierdził, że wynik jest niski, bo popełniono błędy i trzeba się nad nimi zastanowić. – Jeśli chodzi o moje zalecenia dla Zbigniewa Ziobry, jako szefa partii, to one są w tej chwili jednoznaczne: uczyć się języków i przygotowywać się do tego, by być dobrym europosłem – stwierdził z kamienną twarzą Prezes.
Ostry język poznał też Adam Hofman, który w 2012 roku został zesłany do Konina, gdzie miał szefować lokalnym strukturom. Na posiedzeniu władz partii polityk wyraził swoje niezadowolenie z takiej decyzji. – Jak to nie spodziewał się pan tej rekomendacji? Przecież sam pan o nią zabiegał. Przez ostatnie dwa tygodnie, gdy tylko wychodziłem z domu, natykałem się pod drzwiami na swojego kota i na pana – stwierdził Kaczyński.
Trudne życie Szydło i Dudy
Ale nawet jeśli Prezes nie tylko okaże komuś łaskę, wręcz umieści go na jednym z najważniejszych urzędów w kraju, nie znaczy to, że tę osobę szanuje. Przekonała się o tym premier Beata Szydło, która publicznie, w świetle kamer, została przywołana przez Prezesa. Musiała ruszyć się z ław rządowych i zejść do szefa PiS.
Kaczyński wymierza razy także Dudzie. Ma lekceważąco wypowiadać się o nim nawet w szerszym gronie współpracowników i obwiniać go za część kłopotów z Trybunałem – opisywała "Rzeczpospolita". Przede wszystkim jednak Kaczyński nie robi nic, by zrealizować obietnice Dudy, jego projekty tkwią w komisjach. Do tego Prezes nie informuje prezydenta o swoich planach, choć oczekuje podpisywania wszystkiego, co przegłosuje większość.
Podludzie z opozycji
Jeszcze gorzej lider PiS traktuje konkurencję polityczną. Ale to akurat u niego norma – jeszcze kiedy sam był w opozycji lekceważąco wypowiadał się o rywalach, szczególnie kiedy Platformę przejęła Ewa Kopacz. Teraz ma większe możliwości. – Cieszy go czołganie opozycji. Im bardziej, tym lepiej. Wtedy prezes jest rozluźniony, uśmiechnięty. Bawi się tym – mówił "Faktowi" współpracownik lidera PiS. O partii Ryszarda Petru mówi nie inaczej, jak "ta partia na 'n'".
Dlatego dobrze widziane są żarty z opozycji. Jak ten, którego efekty nagrano na sali posiedzeń Sejmu. Kaczyński czyta coś na tablecie, a później nie może przestać się śmiać. Okazało się, że pokazano mu wulgarny list Kozaków zaporoskich do sułtana Mehmeda IV.
Bo dla Kaczyńskiego polityka to całe życie, a źródłem największej radości jest pokazywanie swojej wyższości. Jako lider wodzowskiej partii ma ku temu całą masę okazji. I korzysta z nich. Aż za często.
On gardzi ludźmi. To tylko pionki w grze (...) On nie szanuje nikogo poza własną rodziną. I może jeszcze postaci historyczne. O szacunku dla ludzi żyjących poza rodziną nie ma mowy. Kaczyński działa tak: jednego dnia z kimś zawiera koalicję, a następnego traktuje go jak najgorszą kukłę.Czytaj więcej