
Marszałek Sejmu Marek Kuchciński stwierdził niedawno, że "od wyboru prezydenta oraz wyboru nowych władz parlamentarnych znaczenie Polski rośnie". Jak wielkim zaklinaniem rzeczywistości były te słowa udowodnił w weekend renomowany amerykański dziennik "New York Times". W materiale poświęconym ograniczaniu demokracji przez nowy rząd w Warszawie Amerykanie piszą o Polsce tak, jak nie miało to miejsca od czasów PRL.
Jarosław Kaczyński i jego nacjonalistyczni towarzysze z Prawa i Sprawiedliwości wierzą, że ich misją jest gorliwie bronić konserwatywnych katolickich wartości społecznych i polskiej suwerenności przed świecką Unią Europejską i wieloetniczną Europą. Nawet jeśli oznacza to konieczność zdeptania praworządności. Czytaj więcej
Amerykanie nie pozostawiają też złudzeń, że Europa ma narzędzia, by skutecznie przeciwdziałać odwrotowi Polski od demokracji. W Nowym Jorku podkreślają, że zmiany nad Wisłą zachodzą w ramach sojuszu z Węgrami, a rząd w Budapeszcie jest równie nacjonalistyczny, co ten w Warszawie. Co gwarantuje ekipie Jarosława Kaczyńskiego bezkarność w UE, bo Viktor Orban nie poprze wprowadzenia unijnych sankcji wobec Polski.
Warto zauważyć, że to nie pierwszy tak krytyczny głos zachodnich mediów na temat sytuacji w Polsce. Od początku tzw. kryzysu konstytucyjnego sporo uwagi wydarzeniom nad Wisłą poświęcają media w Niemczech. W odpowiedzi na te publikacje politycy PiS oznajmili na łamach jednego z tabloidów, że "Angela Merkel uczy niemieckich dziennikarzy szkalować Polskę" i oskarżyli rząd w Berlinie o narzucanie mediom antypolskiej narracji.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
