Kupowanie kosmetyków sprawia większości kobiet sporą przyjemność. To głównie kwestia wyobrażeniowa. Że teraz już z tym tu oto serum, pilniczkiem szklanym i nową odżywką twarz będzie promienna, paznokcie przestaną się rozdwajać, a włosy lśniły będą reklamowym blaskiem na wieki wieków. Tyle, że poza transakcją liczy się też systematyczność. A poza systematycznością liczy się też skład.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Przedstawiamy polskie marki wytwarzające kosmetyki, które nie tylko świetnie działają, ale zostały wyprodukowane przeważnie ekologicznie i zawsze etycznie. Polskie firmy dbają także o opakowania swoich produktów, które zamiast szpecić fluorescencyjną etykietą i infantylną czcionką, ozdobią każdą łazienkę.
1) Ministerstwo Dobrego Mydła
Zapomnij o tym, że wszyscy od niepamiętnych czasów powtarzali ci, że nie wolno myć ciała mydłem, bo wysusza skórę. Nie z produktami z Ministerstwa Dobrego Mydła. I piszę to nie jako czytelniczka forów kosmetycznych, ale jako fanatyczka produktów produkowanych przez dwie siostry z Kamienia Pomorskiego. Ich historię zdążyły już opisać „Wysokie Obcasy” czy „Inn Poland”. Starsza z sióstr, Ania, zaczęła kilka lat temu wytwarzać pachnące kostki w kartonach po mleku jako rodzaj odskoczni od pracy w korporacji. Ponieważ robiła ich więcej, niż była w stanie zużyć, zaczęła obdarowywać wyrobami najpierw rodzinę, a potem znajomych. Wszyscy byli zachwyceni, a jeden z kolegów zapytał dlaczego nie założy firmy z naturalnymi, domowymi kosmetykami. Ania tylko zaśmiała się i podziękowała za komplement, ale pomysł stopniowo w niej kiełkował. W końcu zdecydowała się zarejestrować działalność, do której wciągnęła swoją siostrę Ulę, która dopiero co skończyła liceum. Siostry sporo ryzykowały – Ania, z wykształcenia psycholożka rzuciła stabilną, dobrze płatną pracę, a Ula zdecydowały się odłożyć pójście na studia (dziś studiuje architekturę). Opłaciło się, po trzech latach od założenia firmy dziewczyny rozsyłają swoje paczki po całej Polsce i to mimo że kostka ich produkcji kosztuje około 20 zł.
W ofercie znajdziemy między innymi wspaniale pachnące mydło rozmarynowe z zieloną glinką, produkowane w formie kostki zawieszonej na grubym, naturalnym sznurku, czy delikatne mydło nagietkowe, które zawiera ponad 60% olejków i może służyć za peeling za sprawą zatopionych w środku suszonych płatkach kwiatów. Poza sztandarowymi mydłami w ofercie Ministerstwa znajdziecie także kule do kąpieli (np.owies i miód, czekolada, około 6 zł), naturalne peelingi cukrowe, masła do ciała czy naturalne olejki do twarzy (malinowy, śliwkowy, orzechowy, których ceny wahają się w przedziale 18-21 zł). Strona, etykiety i opakowania zaprojektowano w spójnym, minimalistycznym stylu, a kontakt i składanie zamówień są dziecinnie proste. Dziewczyny wkładają w swoją firmę całe serce, na bieżąco dzieląc się z obserwatorami eksperymentami z nowymi produktami, czy wzruszającymi historiami z czasów szkolnych. Jeśli już spróbujecie naturalnego mydła, najpewniej wsiąkniecie i co miesiąc będziecie powiększały zamówienia o kolejne produkty, które zostaną z wami na długo.
2) Mokosh
Nazwa tej młodej marki to imię słowiańskiej bogini płodności, ziemi, mokrej pogody i burzy, która wedle wierzeń opiekowała się kobietami i plonami. W zalewie angielskich nazw, to naprawdę miła odmiana, pomysłowo ujęta w pisowni, która nie nastręczy kłopotów z wymówieniem ani Polakowi, ani Anglikowi. Ich produkty to wysokiej jakości naturalne surowce – wybór naturalnych olejów (m.in. jojoba, arganowy, kokosowy), glinek (zielonej, czerwonej, białej, błota z Morza Martwego) czy olejków eterycznych. Poza tym w ich ofercie znajdziemy naturalne kosmetyki dla niemowląt (w końcu Mokosz to również bogini płodności), sole do kąpieli czy precyzyjnie zbalansowane, ale zawsze naturalne kosmetyki – korygujący krem pod oczy Zielona Herbata, wygładzający krem figowy do twarzy czy peeling solny melon z ogórkiem.
Mokosh dostarcza swoim klientom także know-how, pokazując jak można zestawiać ze sobą dostępne w sklepie produkty, aby stworzyć kompleksowy rytuał odmładzający, antycellulitowy czy relaksacyjny. Każdy produkt został precyzyjnie opisany, zarówno jeśli chodzi o zastosowanie, jak i stosowanie. Jak w przypadku lwiej części polskich kosmetyków to także piękne, stylowe i oszczędne opakowanie i eleganckie zestawy prezentowe.
3) BodyBoom
Jeśli zwykłyście przeglądać dział uroda w kobiecych magazynach, z pewnością już natknęłyście się na packshoty tych młodych, ale już kultowych polskich peelingów. BodyBoom zawsze opiera swoje kompozycje na mielonej kawie typu robusta, która ma dwukrotnie większą zawartość kofeiny niż zwykła arabica, co pomaga szybciej pozbyć się cellulitu. Poza tym w poręcznych, wodoodpornych workach zamykanych próżniowo znajdziemy usuwający naskórek brązowy cukier, detoksykującą syberyjską sól. Peelingi zostały wzbogacone o oleje, przede wszystkim wygładzający macadamia, ujędrniający olej arganowy, olejek migdałowy, który wyrównuje kolory i zmniejsza rozstępy. Perłą w koronie są natomiast witamina E, która nawilża, chroni przed promieniowaniem UV i wolnymi rodnikami, a także czekolada. Na pewno wiecie jak bosko pachnie, za to być może zaskoczy was informacja, że w tak doborowym towarzystwie również nawilża i wysmukla.
Peelingi dostępne są w kilku smakowitych zapachach, między innymi bananowym, mango, truskawkowym, miętowym czy grejpfrutowym i kosztują 65 zł. Opakowanie przy stosowaniu 3 razy w tygodniu na całe ciało starcza 4-6 tygodni. Efekty można zobaczyć już po pierwszym użyciu. Może jednorazowe 10-minutowe rozcieranie kawy nie usunie całej pieczołowicie gromadzonej pomarańczowej skórki, ale niesamowicie wygładzi, nawilży i zostawi delikatny zapach i dyskretny połysk. Redukcja cellulitu i tkanki tłuszczowej to w tym przypadku tylko kwestia systematyczności i czasu. BodyBoom spłukuje się o niebo lepiej od peelingów z popularnych drogerii, nie tylko nie zostawia tłustego filmu, ale też nie wymaga użycia balsamu. Bierzcie i peelingujcie z tego wszyscy!
4) Domowy kosmetyk
To nowa, polska marka kosmetyczna, która swoje wyroby testuje nie na zwierzętach, ale na najbliższych założycielki. Pani Ewa przez 30 lat pracowała jako księgowa, ale odkąd pamięta mierziły ją sztuczne składniki w produktach spożywczych i kosmetykach. Zamiast narzekać, zakasała rękawy i zaczęła wyrabiać kolejne produkty samodzielnie. Nim się obejrzała sama piekła chleb, kręciła sobie kremy do rąk, a nawet środki czystości do domu. Rodzina zachwycona coraz lepszymi kosmetykami, które wychodził spod jej rąk zachęcała do przekucia hobby w firmę.
Domowy kosmetyk wyrabia kremy do twarzy na dzień i na noc dla kobiet w dwóch przedziałach wiekowych (+30 i +50, ale jak kiedyś pisałam mogą je stosować młodsze osoby, jako że podziały tego typu są do pewnego stopnia umowne), a także masła do ciała, kremy do rąk i stóp, czy balsamy do ust. To dość drogie produkty (50 ml kremu do twarzy kosztuje około 90 zł, 100 ml kremu do rąk 65 zł), ale wczytując się w całkowicie naturalne składy nietrudno zrozumieć dlaczego. Na szczęście założycielka doskonale zdaje sobie sprawę, że jej wyroby są produktami luksusowymi i oferuje próbki każdego z nich. Za 5-7 złotych możemy wypróbować dowolny kosmetyk z oferty marki, lub rzucić się na głęboką wodę i zestaw 6 próbek za 33 zł. Świetna opcja dla kobiet, które noszą się z pomysłem zrobienia czegoś dobrego dla swojej cery i chcą przerzucić się w końcu z drogeryjnych mazideł na kosmetyki lepszej jakości.
5) Barwa
Choć ciężko znaleźć kosmetyki tej marki w popularnych drogeriach, jest dostępna na rynku już od 1949 i systematycznie zmienia się, dopasowując się do wymagań rynku. W 2004 roku Barwa zrezygnowała z używania półproduktów pochodzenia odzwierzęcego w swoich wyrobach, a niedawno wprowadziła nową linię, stworzoną tylko na bazie naturalnych składników. Mowa o Barwach Harmonii, które warto wypróbować nawet, jeśli nie jesteście najbardziej zagorzałymi zielonymi wojowniczkami. Przede wszystkim ze względu na rewelacyjne zapachy. W zalewie płynów pod prysznic o zapachu syntetycznych truskawek i awokado, zapachy takie jak drzewo cedrowe czy pidżmo to naprawdę przyjemna odmiana.
W serii Barwy Harmonii oprócz wspomnianych delikatnych olejków myjących o wysublimowanych zapachach (40 zł za 440 ml), pojawiły się także perfumowane mydła, masła do ciała i naturalne scruby. Prawdziwą kosmetyczną perełką jest peeling ujędrniający za około 30 zł, w którym znajdziemy ekstrakt z chilli, żurawiny, oleje:kokosowy, bawełniany i słonecznikowy, masło shea oraz witaminy A i E. Barwa to także tyle skuteczna, co tania seria antytrądzikowa, której składy oparte są na siarce. Znajdziemy w niej między innymi krem do twarzy Siarkowa Moc, który otrzymał kilka lat temu tytuł Kosmetyku Wszechczasów portalu Wizaż.pl, czyli największego polskiego portalu poświęconego urodzie. Na uwagę alergików i atopowców zasługuje seria hipoalergiczna – bezbarwna, o ledwo wyczuwalnym zapachu i delikatnym działaniu. To jedna z najtańszych serii tego typu na rynku. Jeśli ciężko dostać Barwę w waszej okolicy, możecie skorzystać z bardzo prężnie działającego sklepu internetowego.
6) Organique
Organique to marka z ponad 16-letnią tradycją, która swoje sklepy ma już nie tylko w Polsce, ale też w Turcji, Szwecji, w Wielkiej Brytanii, Holandii, Rosji, a nawet w Kuwejcie. Trudno się dziwić, że tak dobrze radzi sobie na rynku kiedy wypróbuje się chociaż jeden produkt z ich bogatej oferty. Oprócz wysokiej jakości produktów, Organique wyróżniają też zapachy, wśród których coś dla siebie znajdą zarówno miłośniczki Orientu, jak i słodkich cukierkowo-kwiatowych nut. Nawet te ostatnie są wysublimowane, złożone i w niczym nie przypominają woni tanich mgiełek do ciała czy syntetycznych lizaków. Jeśli średnio lubicie rytuały pielęgnacyjne i przekonuje was do nich głównie relaks w oparach mazideł to firma stworzona dla was.
W tym roku ich naturalny balsam do ciała na bazie masła Shea otrzymał tytuł Kosmetyku Wszech Czasów portalu Wizaż.pl. Niesłabnącą popularnością cieszą się płyny do mycia o konsystencji musów, czy maski na bazie alg, bardziej od tanich, drogeryjnych paciai przypominające te znane z gabinetów spa. Warto przejść się do sklepu stacjonarnego marki, ponieważ w każdym można wypróbować na własnej skórze peelingów czy kremów, no a przynajmniej je powąchać. W Warszawie sklepy Organique są między innymi w Promenadzie, Reducie, Wola Parku czy na Dworcu Centralnym. Fajną opcją przy składaniu zamówień w sklepie internetowym są próbki. Do każdego zamówienia przekraczającego 50 zł możemy wybrać sobie 6 dowolnych testerów.
7) Lush Botanicals
Kosmetyki Lush Botanicals to znacznie więcej niż eko kosmetyki. Nie zawierają bowiem nawet konserwantów dopuszczanych w ramach certyfikatów ekologicznych. Z tego powodu należy przechowywać je po otwarciu w lodówce i zużyć w przeciągu 10 tygodni. Wyjątkowo eleganckie opakowanie to nie tylk wymysł projektanta, co nowoczesna technologia. Specjalne ciemnofioletowe szkło Miron Violet Glass nie przepuszcza żadnych promieni poza ultrafioletem, zapobiegającym biodegradacji cząsteczek zawartych w kosmetykach.
Twórcy marki śmiało nazywają swoje produkty pokarmem dla skóry. W ofercie znajdziemy kremy do twarzy, serum pod oczy i do dłoni czy naturalny młyn micelarny i tonik owocowy (oba po 75 zł za 100 ml), czy masełko do ust na bazie oleju z monoi, masła shea, masła mango, wosku z jojoba i oleju rycynowego (55 zł). Lush Botanicals to wciąż marka mało znana, więc jeśli lubicie mieć coś jeszcze zanim wszyscy zaczną o tym mówić, koniecznie odwiedźcie ich stronę internetową. Jako że twórcy kierują swoje produkty to ostrożnych konsumentów, pieczołowicie dobierających stosowane produkty zanim zdobędziecie się na większe zakupy możecie za 15 zł zamówić próbkę dowolnie wybranego produktu z oferty.
Ciężko podczas wizyty w popularnej drogerii dostać coś, co nie ma w składzie alkoholi czy parabenów. Jeszcze ciężej coś, co nie zasili wielomiliardowego budżetu wielkich korporacji kosmetycznych. Ciekawostka krajoznawcza – takie marki jak Maybelline, Kerastase, Lanvin, Ralph Lauren czy The Body Shop mają jednego właściciela, mianowicie koncern L'Oreal i są tylko kilkoma z kilkudziesięciu należących do francuskiego potentata marek. Mówią wam coś nazwy takie jak Always, Old Spice, Blend-a-med, Lenor, Pantene czy Gilette? Też mają jednego właściciela. Tymczasem rośnie liczba polskich marek kosmetycznych, które odwalają kawał dobrej roboty, oferując nam wyroby na wysokim poziomie w dobrych cenach. Testujmy i wspierajmy – kondycję swojej skóry, środowiska i ludzi, którzy mieszkają niedaleko nas, a w swoje firmy kosmetyczne wkładają serce.