
Para zakochanych szaleńców, ich córeczka i jej braciszek w drodze. Cel: zbudować dom w 3 miesiące. Pieniądze: 220 tys. zł. Niemożliwe? Bzdura!
W lutym kupili działkę. Marzec poświęcili na załatwianie papierów na budowę. Koparka, która wykopała pierwszą dziurę pod fundamenty wjechała na działkę 4 kwietnia br. O wykonawcy słyszeli już wcześniej. Obiecał im, że ich dom od zera powstanie w trzy miesiące. I uprzedził: „działajcie, bo jeśli będą opóźnienia to nie dlatego, że będzie trzeba czekać na efekty naszej pracy, ale na wolne terminy płytkarzy itd.” Dzięki temu zaczęli umawiać fachowców na etapie wylewania fundamentów i projektowania wnętrz. – Nikt nie chciał nam zaufać. Kiedy zadzwoniliśmy zamówić kominek, facet zapytał na jakim etapie jest budowa i usłyszał, że nie mamy jeszcze ścian, nie chciał wpisać nas w kalendarz! Namówiliśmy go i udało nam się wynegocjować jakiś czerwcowy termin. Wyszło tak, że jeszcze musieliśmy go poganiać… - wspomina Paula.
Wjeżdżam do wsi i szukam domu po numerach. Szybko orientuję się, że niewiele mi to da. Są absurdalnie wymieszane. Przy drodze stoją jacyś ludzie, wyglądają na miejscowych. Kiedy pytam o dom z adresem Pauli i Krzyśka wzruszają ramionami, nie mają pojęcia. „A jak nazwisko?” „Walczak” – odpowiadam. „Walczak, Walczak… aaa ci nowi spod lasu. To do końca drogi w prawo.”
Niska cena budowy domu Pauli i Krzyśka zależy po pierwsze od jego konstrukcji, która zwana jest szkieletową. To technologia znana na zachodzie, zwłaszcza w Szwecji. – Śmiejemy się, że nasz dom jest wełniany, a nie drewniany. Bo ściany to szkielet obudowany płytami, a pusta przestrzeń między nimi wypełniona jest wełną mineralną. Po drugie fakt, że to dom parterowy. Piętrowy z pewnością byłby trudniejszy do wybudowania, zatem droższy i dwa miesiące mogłyby nie wystarczyć. Dwa, bo trzeci miesiąc właściciele doliczyli sobie na wykończenie.
Dwa i pół miesiąca urlopu „na dom”
Żeby się udało musieli te trzy miesiące wyjąć z życia. Potrzebowali maksimum skupienia, by wszystko dograć, wszystkiego dopilnować. Nie pracowali w tym czasie w ogóle. – Wzięliśmy kalendarz i dokładnie dzień po dniu zaplanowaliśmy każdy etap – najpierw budowy, potem wykończenia. Byliśmy bardzo zdeterminowani. Kiedy któryś z fachowców się spóźniał lub nie przyjeżdżał dzwoniliśmy do niego do znudzenia. Nie odpuściliśmy ani na chwilę, ani na krok. Byliśmy strasznie upierdliwi – śmieje się Krzysiek.
Co to znaczy „nie da się”?
- To jest tak, że jeśli przyjmujesz do wiadomości, że możesz poczekać, to będziesz czekać. Dlatego domy murowane buduje się latami. Po pierwsze faktycznie – coś tam musi wyschnąć, coś odparować… Tu tego nie ma. Ale nie to jest decydujące. Kluczowe jest podejście do sprawy – przekonuje Krzysztof.
Budowa domu w trzy miesiące budziła zainteresowanie gdziekolwiek ten temat był poruszany. Któregoś dnia Krzysiek robił zakupy w hurtowni elektrycznej i kiedy zaczął rozmawiać o przedsięwzięciu ze sprzedawcą, a inni klienci podchwycili temat, natychmiast wokół nich powstał wianuszek słuchaczy, którym powoli opadały szczęki.
Pomysł Pauli i Krzysztofa tylko z pozoru był szalony. Budowa w trzy miesiące? Każdy powtarzał jedno: „nie da się”. Uparli się, bo tak im się zamarzyło, bo nie chcieli mieszkać na blokowisku, woleli dać swoim dzieciom zielone bezpieczne podwórko i las. Woleli postawić na swoim. Łącznie wydali kwotę, która w Poznaniu zapewniłaby im trzy pokoje w nowym budownictwie, w Warszawie mogłoby im nie starczyć na dwa. Ich miesięczne opłaty są niższe niż przeciętny czynsz. Czy nadal budowa domu w trzy miesiące brzmi jak nierozsądne szaleństwo? No właśnie…
Dom kanadyjski, zwany również szkieletowym zbudowany jest na tradycyjnych fundamentach z drewnianych belek osadzonych co 40 cm. One tworzą szkielet ścian i dachu.
Drewno to sprowadzone zostało ze Szwecji. Jego fachowa nazwa to C24. Jest ono specjalnie wybiałkowane, po to by nie wchodziły w nie szkodniki, oraz profesjonalnie osuszone po to, by nie pracowało. Bez tego za kilka lat belki mogłyby zmienić kształt, a dom mógłby skrzypieć.
Ściany zbudowane są z płyt OSB, na które położone są dodatkowo płyty kartonowo-gipsowe. To wytrzymałe materiały, które bez ograniczeń umożliwiają np. bezpieczny montaż ciężkich mebli kuchennych.
Paula i Krzysztof dostali od wykonawcy 100 lat gwarancji na wytrzymałość domu.
Dom Pauli i Krzysztofa jest dużo bardziej ergonomiczny niż murowany. Dzięki wiatroizolacji, powietrze w domu ma w miarę stałą temperaturę – nie wpuszcza z zewnątrz gorącego i zimnego powietrza, ale wypuszcza powietrze ze środka na zewnątrz. Dzięki temu łatwiej go ogrzać.
Dom ocieplony jest wełną mineralną, nie styropianem.
Piec opalany jest pelletem. To drewniane wióry zbite w granulat. Cena za 15 kg to 15 zł. Latem dwa worki wystarczą na ogrzanie domu przez miesiąc. Pellet to oszczędność – odpad wynosi ok. 1% i jest to popiół, którego można użyć do nawożenia roślin. W domu jest ogrzewanie podłogowe i centralne. Piec ogrzewa również wodę. Paula i Krzysztof szacują, że zimą za pellet zapłacą miesięcznie dwa razy więcej niż teraz, czyli ok. 60 zł.
Koszty utrzymania domu miesięcznie to mniej więcej wysokość przeciętnego czynszu za mieszkanie w mieście, przy założeniu, że koszt zużytego prądu to między 200 a 300 zł.
