
Nawet w czasach, gdy trwała otwarta wojna między Wołominem a Pruszkowem, w Polsce twierdzono, że o istnieniu mafii nie ma mowy. Tym bardziej twierdzenie, że ona istnieje wydaje się błędem w dzisiejszych czasach, gdy o porwaniach dla okupu, rozbojach, wymuszeniach, czy handlu narkotykami zrobiło się dość cicho. Jednak wrażenie, że zorganizowany gangsterski przemysł jest nad Wisłą w ruinie to wielki błąd. W ostatnich latach został on po prostu sprytnie wplątany w niezwykle specyficzne środowisko.
Nie tylko ostatnia akcja krakowskich śledczych dostarcza więc dowodów na to, że w tle środowiska pseudokibiców ukrył się gangsterski biznes, który niewiele różni się od tego, jaki kręcił się przed laty. Bo też kibolstwo przejęło część dawnych interesów opuszczonych przez pozamykanych lub wymordowanych gangsterów. Po części wypracowało jednak i nowe pola do przestępczego popisu.
Zdaniem policjanta z Krakowa, osoby dzisiaj kręcące biznesami w środowisku pseudokibiców przewyższają tamte gangsterskie elity o kilka poziomów. – Młodzi, wykształceni, z wielkich miast – tak można ich w skrócie opisać. Tak można w ogóle opisać znaczną część kibolstwa w Polsce, które już z dobre 10 lat temu przestało być zdominowane przez półgłówków z patologii. Tam są ludzie z dobrych domów, po dobrych studiach, z dobrą pracą – tłumaczy.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl