Rozpracowywaniem kibolskiego półświatka co dnia zajmują się w Polsce setki funkcjonariuszy, w tym najlepsi śledczy z Centralnego Biura Śledczego Policji. Tyle zachodu stróże prawa robią sobie z pseudokibicami wcale nie ze względu na ich wybryki i szerzenie nienawiści. Kibole są wśród głównych celów polskiej policji, bo to oni stanowią dziś spadkobierców tych, których w latach 90-tych nazywaliśmy polską mafią. Tamci od swoich następców w piłkarskich szalikach mogliby się jednak uczyć, jak rozgrywać polityków.
Oto nowa "mafia"
Nawet w czasach, gdy trwała otwarta wojna między Wołominem a Pruszkowem, w Polsce twierdzono, że o istnieniu mafii nie ma mowy. Tym bardziej twierdzenie, że ona istnieje wydaje się błędem w dzisiejszych czasach, gdy o porwaniach dla okupu, rozbojach, wymuszeniach, czy handlu narkotykami zrobiło się dość cicho. Jednak wrażenie, że zorganizowany gangsterski przemysł jest nad Wisłą w ruinie to wielki błąd. W ostatnich latach został on po prostu sprytnie wplątany w niezwykle specyficzne środowisko.
65 kg marihuany i dziesiątki tysięcy złotych w gotówce pochodzące z obrotu nią to rozmiary najnowszego sukcesu funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji i Straży Granicznej, którym udało się zatrzymać część z przemytników i handlarzy narkotykami ze środowiska polskich pseudokibiców. We wtorek za kraty wpakowano ludzi wpływowych w kibolskim Krakowie. Jednak większego znaczenia nie ma, czy byli oni związani z Wisłą czy Cracovią. Gangsterzy kryją się bowiem za barwami prawie wszystkich najpopularniejszych klubów.
Tylko w tym roku na handlu lub przemycie narkotykami wpadli pseudokibice z wielu miast. W lutym nieco "klubowych" zapasów i parę lat z życia na wolności straciła grupka kiboli z Wrocławia. W kwietniu za przestępstwa narkotykowe CBŚP zatrzymało 17 kiboli jednego z przemyskich klubów. 11 pseudokibiców z Lublina wpadło w ręce policji w czerwcu w związku z podobnymi przestępstwami. Kilka dni później taką samą akcję przeprowadzono w Bydgoszczy, gdzie z hurtowymi ilościami amfetaminy i marihuany zatrzymano siedmiu młodych mężczyzn znanych jako ważne persony w tamtejszym środowisku kibolskim.
Działania CBŚP i Straży Granicznej z ostatnich dni to nie była też pierwsza tegoroczna akcja w "stolicy polskiego kibolstwa", za którą wielu uważa Kraków. Pod Wawelem już w marcu zatrzymano 8 wysoko postawionych w pseudokibicowskim półświatku ludzi, których podejrzewano nie tylko o prowadzenie biznesu narkotykowego, ale i liczne zastraszenia oraz podpalenia.
A poprzednie lata również obfitowały w doniesienia o działaniach policji przeciwko "kibolskiej mafii". I przewijali się w nich pseudokibice z Poznania, Łodzi, Gdańska, Warszawy, a także z klubów z mniejszych miast takich, jak Gorzów, czy Kalisz. Co ciekawe, ci ostatni w 2014 roku na celownik policji wystawili się chcąc robić narkotykowe biznesy w środowisku, w którym trochę zbyt mocno się wyróżniali. Kaliscy kibole postanowili bowiem dostarczać narkotyki na... Przystanek Woodstock.
Pod osłoną szalików
Nie tylko ostatnia akcja krakowskich śledczych dostarcza więc dowodów na to, że w tle środowiska pseudokibiców ukrył się gangsterski biznes, który niewiele różni się od tego, jaki kręcił się przed laty. Bo też kibolstwo przejęło część dawnych interesów opuszczonych przez pozamykanych lub wymordowanych gangsterów. Po części wypracowało jednak i nowe pola do przestępczego popisu.
W spadku po dawnych"mafiozach" przejęto biznes polegający na rozbojach, wymuszeniach, ściąganiu haraczy, czy przestępstwach wykonywanych na zlecenie takich, jak podpalenia i pobicia. Coś od siebie nowe, kibolskie pokolenie gangsterów dołożyło natomiast w kwestii handlu narkotykami. – To dziś największy biznes kryjący się pod racami i szalikami – mówi w rozmowie z naTemat śledczy z pomorskiej policji, który od kilku lat skupia się rozpracowywaniu środowiska kibolskiego.
I dodaje, że najbardziej wypływowi ludzie z tego świata raczej rzadko przejmują się oficjalnymi "kosami" i "zgodami". – Szczególnie właśnie w kwestii przemytu i rozprowadzania narkotyków interesy kwitną ponad klubowymi podziałami. Nastolatkowie emocjonujący się ustawkami i rywalizacją barw dostaliby pewnie zawału, gdyby zobaczyli, z kim ich idole siadają do kieliszka i prawdziwego biznesu. Stworzyła się pajęczyna powiązań, które nie tylko trudno zrozumieć ze względu na tradycyjne klubowe animozje, ale i ciężko rozszyfrować w pracy śledczej – dodaje nasz rozmówca.
Inny z policjantów, z którymi rozmawiamy o kibolskiej przestępczości zorganizowanej dodaje, że rozbijaniu takich grup nie pomaga fakt, iż "ich liderzy są znacznie mądrzejsi niż gangsterzy z dawnych czasów". – W latach 90-tych na czele ówczesnej tzw. mafii stali prości kolesie. Bez wykształcenia, pochodzący z biednych domów, którzy dorwali się do źródełka z bogactwem i wszystkiego chcieli na raz. Nie mieli ani hamulców, ani rozumu. Prędzej czy później, musieli popełnić jakiś poważny błąd i dać się zabić lub zamknąć – wspomina.
MWzWM i politycy
Zdaniem policjanta z Krakowa, osoby dzisiaj kręcące biznesami w środowisku pseudokibiców przewyższają tamte gangsterskie elity o kilka poziomów. – Młodzi, wykształceni, z wielkich miast – tak można ich w skrócie opisać. Tak można w ogóle opisać znaczną część kibolstwa w Polsce, które już z dobre 10 lat temu przestało być zdominowane przez półgłówków z patologii. Tam są ludzie z dobrych domów, po dobrych studiach, z dobrą pracą – tłumaczy.
I wspomina, jak jego kolega z wielkopolskiej policji rozpracowywał jakiś czas temu znajomego ze studiów... prawniczych. – I to jest facet z własną kancelarią! Skądinąd, mocno zaangażowaną w ratowanie kibolskich tyłków w każdej sprawie. Takich jest w całej Polsce co najmniej kilka. Czasem więc nawet nie ma szans przycisnąć tych mniej bystrych płotek, bo zaraz pojawiają się ich kumple w garniakach – mówi.
Jak twierdzą zajmujący się kibolską przestępczością policjanci, w ostatnich latach najbardziej pracę utrudniają im jednak rządzący. Spore zamieszanie w pracy operacyjnej zrobiło się bowiem, gdy w 2013 roku ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz ogłosił słynne "idziemy po was". Co oznaczało to dla policjantów? Konieczność skupienia się na próbach wyłapania rozrabiających na stadionach i ulicach płotek. A nie tych, którzy ich do tych rozrób motywują, by przykryły naprawdę poważne przestępstwa.
Zmiana władzy nie pomogła, bo polityka rządzących odwróciła się o 180° . Policyjnie spece od kibolskiej przestępczości, z którymi rozmawiamy oceniają, że z "idziemy po was" polityka zmieniła się trochę na nieoficjalne "chodźcie z nami". Obaj nasi rozmówcy stanowczo zaznaczają, że nie słyszeli dotąd o politycznym majstrowaniu w śledztwach, jednak "klimat w firmie" jest podobno taki, że nie wiadomo, czy kiedyś do tego jednak dojdzie.
– Jak już mówiłem, to inteligentni i wpływowi ludzie, którzy sprytnie rozgrywają polityków. A wejście w buty "prawdziwych patriotów" może być dla nich wyjątkowo opłacalne. Jeden z typków, nad którymi pracuję od 3 lat, niedawno chwalił się na Facebooku zdjęciem u boku ważnego posła z państwowych uroczystości... – zdradza jeden z naszych rozmówców.