
Słowo „rezolucja” może brzmieć poważnie, ale trzeba być bardzo naiwnym, żeby wierzyć, że wpłynie to na decyzje polskiego rządu. Parlament Europejski lubi sobie podyskutować na temat państw członkowskich, ale już nie raz jego rezolucje były zwyczajnie ignorowane.
– Te obrady są wynikiem nadmiernego zainteresowania Parlamentu Europejskiego sprawami, które dzieją się w jednym z państw członkowskich, a które nie należą do jego kompetencji. Moim zdaniem eksploatowanie tematu rzekomego zagrożenia demokracji w Polsce przy obecnych problemach takich jak kryzys imigracyjny czy tzw. „brexit” to przesada – tłumaczy dr hab. Piotr Wawrzyk z Instytutu Europeistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Wystarczy przypomnieć kwestię wydalenia Romów z Francji w 2010 roku. Francja jakoś specjalnie nie przejęła się opinią wydaną przez Parlament Europejski.
Art. 7. Traktatu o Unii Europejskiej
3. Po dokonaniu stwierdzenia na mocy ustępu 2, Rada, stanowiąc większością kwalifikowaną, może zdecydować o zawieszeniu niektórych praw wynikających ze stosowania Traktatów dla tego Państwa Członkowskiego, łącznie z prawem do głosowania przedstawiciela rządu tego Państwa Członkowskiego w Radzie. Rada uwzględnia przy tym możliwe skutki takiego zawieszenia dla praw i obowiązków osób fizycznych i prawnych. Obowiązki, które ciążą na tym Państwie Członkowskim na mocy Traktatów, pozostają w każdym przypadku wiążące dla tego Państwa. Czytaj więcej
W praktyce, jeśli rezolucja będzie miała wpływ na rzeczywistość to pośredni – jako jeden z argumentów przeciwko polskiemu rządowi, który pozwoliłby na zastosowanie środków przewidzianych w art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej.
Napisz do autora: mateusz.albin@natemat.pl
