
Ucieszyli jednych, mocno wzburzyli drugich. PiS znalazł się w kompletnym potrzasku. Z jednej strony ugłaskał nieco kobiety z Czarnego Protestu, ale potwornie podpadł ruchom pro-life i i środowiskom konserwatywnym. Również kobietom. Teraz to z ich ust padają mocne, antyrządowe słowa. "Oszukali nas, zdradzili, sprzeniewierzyli się naukom Jana Pawła II" – tak teraz krzyczą ich wyborcy rozczarowani odrzuceniem projektu ustawy o zakazie aborcji. I zapowiadają, że przestają głosować na PiS.
To, co państwo zrobili, to zwykła przemoc silniejszych wobec słabszych, zwłaszcza że ci słabsi są najsłabsi. I to nie ma nic wspólnego z poszanowaniem praw człowieka w XXI w.
Efekt? Anna Kiljan z Fundacji Prawo do Życia, również zaangażowana w Inicjatywę Ustawodawczą Stop Aborcji, napisała na Twitterze, że przestaje głosować na PiS. Jest oburzona tym, co działo się w środę w Sejmie. Nie tak przecież miało być. – Trzeba sobie powiedzieć prawdę. Praktycznie wszyscy ludzie, zaangażowani w ruchy pro-life, zagłosowali w ostatnich wyborach na PiS. I praktycznie wszyscy z nich są dziś bardzo rozgoryczeni tym, co PiS zrobił. Czują się oszukani i gdyby wybory odbyły się dziś, na pewno nie oddaliby głosów na tę partię. Nie takie rzeczy PiS nam obiecywał – mówi naTemat.
Ile jest jeszcze takich osób? Które czują się oszukane i zawiedzione wycofaniem projektu ustawy zakazującej aborcji? Pod projektem ustawy Ordo Iuris podpisało się 500 tys. osób. Siła ogromna. A na konserwatywnych portalach wściekłość widać wielką. "Oszukali swoich wyborców i zdradzili skazywane na śmierć dzieci" – czytamy w Polonia Christiana.
– PiS pokazał swoje wyrachowanie polityczne i to, że nie bierze pod uwagę prawa do życia, które do tej pory miał na sztandarach. I za którym – dopóki był w opozycji – zawsze głosował w Sejmie. I nagle zmienili zdanie, bo zagroziło to słupkom w sondażach – mówi Anna Kiljan. Dodaje jeszcze, że w tym momencie w odczuciu obrońców życia PiS niczym nie różni się od PO: – PiS zachowuje się tak, jak Platforma w poprzednich latach. Pięć lat temu projekt też trafił do komisji i został odrzucony. Ale miesiąc później, a nie tydzień, jak teraz.
Wątek "nie głosowania więcej na PiS" stał się obecny w sieci. "Zdrajcy. Głosowałem na nich właśnie z tego powodu, że przynajmniej życia bronili - bo prawo uchwalają pod siebie tak jak wszyscy pozostali. Teraz maski opadły państwo z PiS-u, jednego głosu mniej" – to jeden z komentarzy. Dominik Cwikla, założyciel portalu Kontrrewolucja.net, pisze wprost: "Wybór jest prosty: albo ustawa chroniąca życie przejdzie, albo nigdy więcej nie wejdzie w grę oddanie na PiS głosu".
A taki rząd należy wywieźć na taczkach. Nikt jednak w obronie tego rządu nie stanie. Żadna z uczestniczących w naziproteście osób i tak nigdy nie zagłosuje na PiS. A wielu konserwatystów to zrobiło. Rozumiem, że zwolennicy mordowania dzieci nie zakładają, że „kupią” elektorat z drugiej strony? Czytaj więcej
Politolodzy nie chcą dziś oceniać ewentualnych konsekwencji tych szumnych dziś zapowiedzi. Wybory dopiero za trzy lata, wszystko może się jeszcze zdarzyć. Trzeba by oszacować skalę "oszukanych głosów". 500 tys. to realna siła, ale kto wie?
Ruchy pro life nie zamierzają jednak odpuścić. Do Sejmu dotarła dziś grupa działaczy z Polskiej federacji Ruchów Obrony Życia, która 14 września złożyła swój projekt ustawy, ale w zamieszaniu wokół projektu Ordo Iuris kompletnie przeszedł bez echa. Podpisało go 160 tys. ludzi. Kartony z tymi podpisami zostały dziś przywiezione pod Sejm. Razem z poprzednimi 500 tys. podpisów ta siła wyborcza PiS jest coraz większa.
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
