Anna Kiljan i Joanna Banasiuk – głosy środowisk pro life, rozczarowanych odrzuceniem przez PiS projektu ustawy o zakazie aborcji.
Anna Kiljan i Joanna Banasiuk – głosy środowisk pro life, rozczarowanych odrzuceniem przez PiS projektu ustawy o zakazie aborcji. Fot. Facebook/Anna Kiljan/ Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Ucieszyli jednych, mocno wzburzyli drugich. PiS znalazł się w kompletnym potrzasku. Z jednej strony ugłaskał nieco kobiety z Czarnego Protestu, ale potwornie podpadł ruchom pro-life i i środowiskom konserwatywnym. Również kobietom. Teraz to z ich ust padają mocne, antyrządowe słowa. "Oszukali nas, zdradzili, sprzeniewierzyli się naukom Jana Pawła II" – tak teraz krzyczą ich wyborcy rozczarowani odrzuceniem projektu ustawy o zakazie aborcji. I zapowiadają, że przestają głosować na PiS.

REKLAMA
PiS zawiódł je na całej linii. Środowiska pro-life, konserwatywne, zwykłych ludzi, polityków i przede wszystkim kobiety. Te po drugiej stronie Czarnego Protestu. Joanna Banasiuk, twarz Ordo Iuris, które zgłosiło projekt ustawy, dziwiła się dziś w Sejmie, jak to się stało. Przecież posłowie PiS zmienili zdanie o 180 stopni i to zaledwie w ciągu dwóch tygodni. Okazując tym swoje lekceważenie . – Dla mechanizmów demokracji bezpośredniej, jak i społeczeństwa obywatelskiego oraz nas, kobiet pragnących pełnej ochrony życia – mówiła.
Joanna Banasiuk
w Sejmie

To, co państwo zrobili, to zwykła przemoc silniejszych wobec słabszych, zwłaszcza że ci słabsi są najsłabsi. I to nie ma nic wspólnego z poszanowaniem praw człowieka w XXI w.

"Nie takie rzeczy PiS nam obiecywał"
Efekt? Anna Kiljan z Fundacji Prawo do Życia, również zaangażowana w Inicjatywę Ustawodawczą Stop Aborcji, napisała na Twitterze, że przestaje głosować na PiS. Jest oburzona tym, co działo się w środę w Sejmie. Nie tak przecież miało być. – Trzeba sobie powiedzieć prawdę. Praktycznie wszyscy ludzie, zaangażowani w ruchy pro-life, zagłosowali w ostatnich wyborach na PiS. I praktycznie wszyscy z nich są dziś bardzo rozgoryczeni tym, co PiS zrobił. Czują się oszukani i gdyby wybory odbyły się dziś, na pewno nie oddaliby głosów na tę partię. Nie takie rzeczy PiS nam obiecywał – mówi naTemat.
logo
Fot. Screen/Twitter
Otrzymali cios w plecy od PiS
Ile jest jeszcze takich osób? Które czują się oszukane i zawiedzione wycofaniem projektu ustawy zakazującej aborcji? Pod projektem ustawy Ordo Iuris podpisało się 500 tys. osób. Siła ogromna. A na konserwatywnych portalach wściekłość widać wielką. "Oszukali swoich wyborców i zdradzili skazywane na śmierć dzieci" – czytamy w Polonia Christiana.
Dzień, w którym zakaz aborcji został odrzucony, ma z tego powodu przejść do historii polskiego parlamentaryzmu. Jako ten, kiedy posłowie PiS – tu cytat – "sprzeciwili się naukom Jana Pawła II i wyraźnie przestraszyli się manifestacji wulgarnych aborcjonistek i europejskiej lewicy". I jeszcze jako dzień, kiedy wyborcy PiS otrzymali cios w plecy – "od ludzi, którym – nierzadko bezgranicznie – zaufali".
"Posłowie-katolicy! Będziecie winni tej krwi! – okrzyki są mocne. Wojciech Cejrowski pisze na swoim Facebooku: "od dziś krew tych dzieci bryzgać będzie na wasze sumienia".
logo
Fot. Screen/Facebook Wojciech Cejrowski
"Są tacy sami jak Platforma"
– PiS pokazał swoje wyrachowanie polityczne i to, że nie bierze pod uwagę prawa do życia, które do tej pory miał na sztandarach. I za którym – dopóki był w opozycji – zawsze głosował w Sejmie. I nagle zmienili zdanie, bo zagroziło to słupkom w sondażach – mówi Anna Kiljan. Dodaje jeszcze, że w tym momencie w odczuciu obrońców życia PiS niczym nie różni się od PO: – PiS zachowuje się tak, jak Platforma w poprzednich latach. Pięć lat temu projekt też trafił do komisji i został odrzucony. Ale miesiąc później, a nie tydzień, jak teraz.
Dlatego, w oczach części konserwatywnych wyborców, posłowie PiS właściwie w tym momencie stracili całą powagę urzędu. "Cyniczni kabotyni z partii rządzącej" – to tylko jedno z określeń, jakie pojawia się na konserwatywnych stronach. Są też porównania do skrajnej lewicy. A także słowa o zdradzie i bucie, za którą przyjdzie i zapłacić. "Niech sobie zmienią nazwę na Nowoczesną Platformę Antydemokratyczną!" – ktoś zakrzyknął.
logo
Fot. Screen/Twitter
– To kunszt polityczny PiS – ironizuje Anna Kiljan. I dodaje jeszcze: – Wszystkich, kogo się dało, do siebie zrażają. Tych, którzy ich nie popierali i zrobili duży bałagan na ulicach. I tych, którzy popierali, ale zniechęcili ich do siebie tak samo. Na razie mają przechlapane na wszystkich stronach. Gdyby kolejne wybory odbywały się dziś, duża część głosów na PiS by nie padła, bo środowiska konserwatywne światopoglądowo to ogromna część ich elektoratu.
Maski opadły, nigdy więcej na was nie zagłosujemy
Wątek "nie głosowania więcej na PiS" stał się obecny w sieci. "Zdrajcy. Głosowałem na nich właśnie z tego powodu, że przynajmniej życia bronili - bo prawo uchwalają pod siebie tak jak wszyscy pozostali. Teraz maski opadły państwo z PiS-u, jednego głosu mniej" – to jeden z komentarzy. Dominik Cwikla, założyciel portalu Kontrrewolucja.net, pisze wprost: "Wybór jest prosty: albo ustawa chroniąca życie przejdzie, albo nigdy więcej nie wejdzie w grę oddanie na PiS głosu".
Dalej jest tylko lepiej. Niech PiS ich słucha, bo takich głosów w sieci jest naprawdę sporo. Rozjuszonych, wściekłych i mocno zdecydowanych. Żeby pokazać, że nie pozwolą sobą pomiatać. "460 tysięcy osób zagłosowało na was tylko dlatego, że zostało jasno określone stanowisko wobec kwestii życia. (...) Nigdy więcej na was nie zagłosujemy, zaś wszystkim bliskim będziemy przypominali: w październiku 2016 roku PiS stanął w szeregu z aborterami oraz feminazistkami" – pisze redaktor Kontrrewolucji.
Dominik Cwikla
z artykułu "Aborcja? Popełnicie tylko eutanazję polityczną"

A taki rząd należy wywieźć na taczkach. Nikt jednak w obronie tego rządu nie stanie. Żadna z uczestniczących w naziproteście osób i tak nigdy nie zagłosuje na PiS. A wielu konserwatystów to zrobiło. Rozumiem, że zwolennicy mordowania dzieci nie zakładają, że „kupią” elektorat z drugiej strony? Czytaj więcej

Jeśli nie na PiS, to na kogo?
Politolodzy nie chcą dziś oceniać ewentualnych konsekwencji tych szumnych dziś zapowiedzi. Wybory dopiero za trzy lata, wszystko może się jeszcze zdarzyć. Trzeba by oszacować skalę "oszukanych głosów". 500 tys. to realna siła, ale kto wie?
– Najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że nic się nie zmieni. Bo można powiedzieć, że nie będę głosował na PiS, ale jeśli nie na nich, to w takim razie na kogo? Po tej stronie sceny politycznej nie ma żadnej alternatywy. A jeśli się pojawią, to na tę chwilę będą to ugrupowania małe i nieistotne – mówi prof. Wojciech Cwalina. Może też być tak, że w ogóle nie wezmą udziału w wyborach. – Wtedy spada frekwencja, co dla PiS-u wielkim zagrożeniem nie jest. Chyba, żeby nastąpiła gwałtowna mobilizacja i konsolidacja po przeciwnej stronie politycznej – dodaje.
Kolejny projekt w Sejmie
Ruchy pro life nie zamierzają jednak odpuścić. Do Sejmu dotarła dziś grupa działaczy z Polskiej federacji Ruchów Obrony Życia, która 14 września złożyła swój projekt ustawy, ale w zamieszaniu wokół projektu Ordo Iuris kompletnie przeszedł bez echa. Podpisało go 160 tys. ludzi. Kartony z tymi podpisami zostały dziś przywiezione pod Sejm. Razem z poprzednimi 500 tys. podpisów ta siła wyborcza PiS jest coraz większa.
– Nasz projekt różni się od projektu Ordo Iuris kwestią karania kobiet. Od początku mówiliśmy, że kobiety w Polsce są przymuszane do aborcji, że kobieta jest drugą ofiarą aborcji. Jesteśmy przeciwni ich karaniu – mówi nam przedstawicielka federacji Aleksandra Gil. Podkreśla, że obrońcy życia nie zamierzają się poddać. – Ale jesteśmy rozczarowani tym, że w ogóle nie ma dyskusji merytorycznej na ten temat, choć my mówimy o tym już od marca – mówi.
A może PiS jeszcze zmieni zdanie? Przestraszy się, zacznie odkręcać całą sprawę? Anna Kiljan nie ma złudzeń: – Nie ma takiej możliwości. Nie spodziewam się. Takie nawrócenie jest niemożliwe. Ale mam nadzieję, że jeszcze coś z tym zrobią, że to nie koniec tematu.

napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl