Sceny na ulicach polskich miasta coraz bardziej przypominają schyłek PRL-u. Co chwila ktoś protestuje przeciwko polityce władz. Jak nie pielęgniarki i lekarze to kobiety, na poniedziałek protest zapowiadają nauczyciele, a dziś protestują ludzie kultury.
Na schodach przed wejściem głównym do Pałacu Kultury spotkali się ludzie związani z warszawskimi scenami teatralnymi. – Jestem wściekły – mówił aktor Wojciech Malajkat. Chwilę potem mikrofon przejął satyryk Michał Ogórek. – Jesteśmy tu po to, żeby powstrzymać marsz Misiewiczów kultury” – powiedział Ogórek Hasło tak się spodobało, że powtórzył je jeszcze dwukrotnie.
Artyści protestują przeciwko mieszaniu się polityków do spraw kultury. Manifestują pod hasłem „nie oddamy wam kultury”, co jest jasną aluzją do wydarzeń z ostatnich miesięcy. Jeszcze w listopadzie zeszłego roku minister kultury Piotr Gliński próbował odwołać premierę spektaklu „Śmierć i dziewczyna”. Pokaz „Nasza przemoc, wasza przemoc” obraził uczucia radnych Prawa i Sprawiedliwości, wojewody i posłów Kukiz '15, którzy złożyli zawiadomienie do prokuratury.
Innym problemem jest ingerowanie w obsadę stanowisk. Artyści protestowali dziś przeciwko kandydaturze Cezarego Morawskiego, który został dyrektorem Teatry Polskiego we Wrocławiu. Zastąpił na tym stanowisku Krzysztofa Mieszkowskiego. – Każda ingerencja polityków w w kulturę jest zła i szkodliwa – twierdzą uczestnicy protestu. – Nie pozwolimy na polityczne konkursy w kulturze. Nie damy się zastraszyć, zniewolić, kupić ani sprzedać – krzyczeli zgromadzeni pod Pałacem Kultury.
Zdaniem protestujących władza próbuje ocenzurować świat kultury. – Nie rozumiecie kultury. A każda władza boi się najbardziej tego, czego nie rozumie – mówili dziś artyści w trakcie protestu. W manifestacji wzięło też udział wielu mieszkańców Warszawy, którym sprawy kultury są bliskie i nie godzą się na upolitycznienie sztuki.