
W wywiadzie dla TVP Jarosław Kaczyński szybko znalazł wyjaśnienie dla niepokojących danych GUS o słabnącej sile polskiej gospodarki. W swoim stylu stworzył teorię o spisku biznesu przeciwko rządowi dobrej zmiany. – Przedsiębiorcy związani z partiami opozycyjnymi nie chcą podejmować różnego rodzaju zyskownych przedsięwzięć gospodarczych, bo uważają, że lepiej zaczekać, aż wrócą dawne czasy – powiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości.
Prezes Kaczyński opowiada androny. W dodatku robi to cynicznie i z premedytacją. Wiem, że jest człowiekiem inteligentnym i zdaje sobie sprawę z prawdziwych przyczyn zastoju inwestycji. Stając w propagandowym okienku TVP mówi do własnych, niewyrobionych światopoglądowo, zwolenników. Oni chcą się uwłaszczyć na klasie średniej. Lubią 500 plus i nie dociekają, komu te pieniądze zostaną zabrane. Prezes robi to co wcześniej, czyli podsyca złe nastroje przeciwko przedsiębiorcom i pracodawcom wskazując, że to my jesteśmy winni spowolnieniu gospodarczemu.
Rząd beztrosko wydaje pieniądze, które nawet jeszcze nie pojawiły się w budżecie. Nie chodzi mi nawet o recenzowanie sensu takich programów jak 500Plus, jak podwyższanie płacy minimalnej, czy kosztowne dla finansów państwa obniżenie wieku emerytalnego. W kolejnym roku rząd zaplanował jeszcze większą demolkę finansów. Już podzielił pieniądze których nie ma. A za rogiem czai się już Janosik z pałą na bogatych
Chodzi o pojawiające się zapowiedzi wprowadzenia podatku jednolitego dla jednoosobowych firm. Najpierw w tak zwanych bogatych uderzył Henryk Kowalczyk, szef komitetu Stałego przy Radzie Ministrów. Powiedział, że chce aby „bogaci prezesi płacący niski podatek liniowy zaczęli płacili więcej podatków". Szybko wytknięto mu błędy. Chociażby ten, że bogaci prezesi ZAWSZE rozliczają się według skali podatkowej. Kowalczyk pierwszy puścił w eter, że stawka podatku może wynieść 30 czy 40 procent dla samo-zatrudnionych mających około 10 tys. obrotów miesięcznie. – Nic im się nie stanie, jakby w ciągu roku zapłacili 3000 złotych podatku więcej – mówił.
Prezes PiS już wie, że nie da się rządzić 38–milionowym, dużym krajem, opierając się tylko na poparciu środowisku skupionym wokół Radia Maryja, czy ludziach niewykształconych, do których przemawiają prymitywne slogany i propaganda. Nie jestem optymistą; ten rząd jest głuchy na argumenty. Dopiero jak się gospodarka zawali i nie będzie z czego płacić emerytur, może ludzie w Polsce przejrzą na oczy.
W wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego słychać jednak specyficzny ton. To stara i pielęgnowana latami niechęć do przedsiębiorców, szczególnie tych z list najbogatszych Polaków. Pisaliśmy o spektakularnych zatrzymaniach szefów dużych firm. Zarazem mimo upływu miesięcy nie ujawniono jakichś drastycznych zarzutów. Teraz do listy pytań służb dojdzie kolejne: czy bierze Pan/Pani udział w spisku biznesu przeciw rządowi?
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
