Duńczycy to najszczęśliwszy naród świata. Kluczem do ich szczęścia jest hygge - koncepcja licząca więcej niż 200 lat. Po przeczytaniu książki, która ją wyjaśnia, miałam mieszane uczucia. Hygge wzięłam za lukrowane ciasto z zakalcem i z taką myślą poszłam na rozmowę z Meikiem Wikingiem, który przez godzinę wyprowadzał mnie z błędu. Duńska idea prosząca o zapalanie świeczek i okrywanie się kocem, mówi też: walcz o swoje prawo do szczęścia. A przy okazji, bądź naprawdę tu i teraz.
Hygge możemy określić jako sztukę tworzenia przyjaznej, intymnej atmosfery, jako socjalizację dla introwertyków, ale i dążenie do codziennego szczęścia. To cieszenie się małymi przyjemnościami dnia codziennego. Chodzi o to, by doświadczać hygge poprzez atmosferę relaksu, komfortu i bycia razem na co dzień.
I to właśnie szczęście w pełni?
Nie, nie powiedziałbym, że hygge równa się szczęście, ale warto wprowadzać tę ideę do swojego życia, ponieważ - wraz z innymi czynnikami - prowadzi do osiągnięcia szczęścia.
A wydaje się, że robią to tylko Duńczycy, dlaczego?
Myślę, że dzieje się tak ponieważ mamy konkretne słowo, opisujące taką sytuację, a posiadanie go pomaga nam praktykować hygge. Być może w innych językach inaczej da się to nazwać, ale bardzo ważne jest, by mieć konkretne określenie.
Od posiadania swojego słowa może rosnąć ego.
(śmiech) Moje osobiste?
Jak najbardziej.
Czy rośnie mi ego? Trudno powiedzieć, ponieważ inną rzeczą, którą Duńczycy bardzo sobie cenią jest skromność i która w pewnym sensie jest przeciwieństwem hygge. Oczywiście jesteśmy bardzo dumni z sukcesu, jaki poświęcona mu książka odnosi na całym świecie. Przetłumaczono ją już na 20 języków, sprzedaliśmy niemal milion kopii i to wszystko napawa mnie dumą.
Skupmy się na tym milionie. Czy twoim zdaniem ludzie, którzy kupili książkę, są nieszczęśliwi?
Nie, nie uważam tak, ale sądzę, że bardzo wielu ludzi na świecie szuka nowej życiowej drogi. Bardzo ciekawym przypadkiem jest Korea Płd., którą odwiedziłem. Mnóstwo osób stamtąd ma takie poczucie: "W ostatnich latach bardzo się wzbogaciliśmy, ale pieniądze nie oznaczają wcale, że żyje nam się lepiej". Myślę, że my-Duńczycy jesteśmy dobrzy w tym, że patrzymy z równą uwagą na wszystkie aspekty tworzące jakość życia.
Piszesz, że hygge to doświadczanie, a nie gromadzenie rzeczy. Do tego chyba dąży dziś prawie każdy, nie sądzisz?
Tak, oczywiście, ale myślę, że składniki hygge, takie jak doświadczanie właśnie, przebywanie razem z innymi, dzielenie się, poczucie równości i bezpieczeństwa, są bardzo uniwersalne. Oczywiście duńska idea ma swoje przejawy: odpowiednie oświetlenie, miłe otoczenie, poduszki, koce itd, ale sądzę, że to, co najważniejsze jest uniwersalne.
[Meik Wiking, "Hygge. Klucz do szczęścia", Wyd. Czarna Owca, str. 46-47]
No właśnie - czy to, co tworzy hygge może wystarczyć do szczęścia każdemu?
Nie, istnieją trzy kategorie szczęścia. Pierwsza jest biologiczna, tzn. mamy takie geny, a nie inne i już, nie zmienimy ich. Druga kategoria obejmuje kraj, w którym przyszliśmy na świat, miasto, w którym żyjemy, warunki polityczne, czy równouprawnienie kobiet i mężczyzn albo poziom bezrobocia. No i wreszcie trzecia kategoria, czyli osobiste wybory życiowe. Myślę, że hygge dotyczy właśnie tej ostatniej.
Tyle że nie każdy ma wybór.
Naturalnie, są takie kraje jak Afganistan czy Syria, gdzie trwają konflikty zbrojne i które plasują się najniżej w rankingach szczęścia. Nie możemy powiedzieć ich mieszkańcom: "Słuchajcie, zapalcie sobie świeczkę, to będzie bardziej hygge". Uważam jednak, że w większości społeczeństw, które oferują jakieś szanse życiowe, warto skupić się na wartościach, o których mówiłem. One dają dużą szansę poprawy własnego poczucia szczęścia.
Nie mówiłeś za to o szukaniu równowagi, co nie jest wcale łatwe w takim kraju jak np. Polska. Większość moich rówieśników na pierwszym miejscu stawia pracę, nie mając często czasu i siły na cokolwiek więcej.
To, co powiedziałaś nie dotyczy tylko Polski, to jest zjawisko ogólnoludzkie. Istnieje takie zjawisko w socjologii dotyczące hedonizmu - chodzi w nim o to, że cały czas podnosimy sobie poprzeczkę, coraz wyżej i wyżej, żeby być szczęśliwymi. Najpierw chcemy się dostać na staż, a jak już się to uda, marzymy o etacie, potem oczekujemy lepszego stanowiska, a wreszcie stołka szefa.
Do czego zmierzasz?
Do tego, że stawiając sobie coraz większe cele, tak naprawdę oddalamy się od szczęścia. Ono gdzieś ucieka. Kolejną rzeczą uniwersalną jest to, że porównujemy się z innymi. Jeżeli sąsiad ma lepsze dochody, to jestem mniej szczęśliwy, nie ważne, ile zarabiam. Ważną rzeczą jest nauczyć się po prostu zapomnieć o porównaniach. To jest droga do szczęścia.
W czasach Facebooka?
W Instytucie Badań nad Szczęściem sprawdzaliśmy, w jaki sposób media społecznościowe wpływają na jego poziom. I okazuje się, że ludzie, którzy na jakiś czas odłączą się od FB, stają się szczęśliwsi. Facebook to nieustanne bombardowanie dobrymi rzeczami, które trafiają się innym i jak wspomniałem wcześniej, do nich się porównujemy.
I jak ma się do tego koncepcja, o której rozmawiamy?
Manifest hygge składa się m.in. z tego, by być tu i teraz, wyłączyć na jakiś czas komputer, telefon i inne urządzenia elektroniczne. Oczywiście nie da się tego zrobić permanentnie, ale całkiem dobry pomysł mają duńskie rodziny, które powszechnie np. 2 h dziennie poświęcają sobie. Można brać z nich przykład.
Hygge to bardzo stara idea. Nie sądzisz, że powinna się dostosować do dzisiejszych czasów?
To dzisiejsze czasy powinny dostosować się do hygge (śmiech). Oczywiście, idea ma ponad 200 lat, ale zmienia się na przestrzeni czasu. Uważam, że bardzo hygge jest np. wspólne oglądanie filmów, dobrym przykładem jest trylogia "Władcy pierścieni" - akcja toczy się powoli, jest pozytywne zakończenie. A przecież 60 lat temu nikt by nie oglądał filmów.
A czy hygge nie jest przypadkiem pochwałą przeciętności?
(śmiech) Nie, zdecydowanie nie. W hygge chodzi o to, żeby dać sobie chwilę przerwy. Dzisiejszy świat jest bardzo wymagający, oczekuje się od nas, żebyśmy byli idealni, perfekcyjni, wydajni, zdrowi i piękni. Ale jest w nas wszystkich taka potrzeba, żeby przez chwilę pobyć ze sobą, a nie być przeciętnym. Ja jestem osobą ambitną, pracuję, jednocześnie staram się czerpać radość z życia i w ten sposób osiągać stan hygge.
Dużo zależy też od tego jak państwo traktuje swojego obywatela. Czy dzięki temu Duńczykom nie jest łatwiej?
Tak, jest. Wydaje mi się, że w Danii potrafimy znaleźć równowagę pomiędzy pracą a czasem wolnym, po prostu życiem. Inaczej to wygląda w Polsce, inaczej w Korei Płd. Poziom szczęścia zależy od różnych rzeczy - ale jeśli spojrzymy na ranking, gdzie Dania jest na pierwszym miejscu (7,5 pkt), a najniżej są takie kraje jak Syria czy Afganistan (3 pkt), różnicę można wyjaśnić właśnie podejściem państwa do obywateli czy po prostu polityką.
A ja jak mogę wpłynąć na działania państwa, żebym czuła się lepiej?
Myślę, że Polki całkiem niedawno pokazały swoją siłę, sprzeciwiając się woli polityków. I myślę, że tędy droga, tak trzeba. To ty wiesz, co jest dla ciebie ważne i co sprawia, że jesteś szczęśliwa albo nieszczęśliwa. Istnieje takie spektrum wyboru - na jednym biegunie mamy pełną kontrolę, na drugim nie mamy jej wcale. Jeśli chodzi o politykę, jest gdzieś pośrodku. Mamy na nią jakiś wpływ, natomiast on rośnie, gdy uda się nam stworzyć grupę. Im większa będzie, tym większy wpływ może wywrzeć. Wobec tego radziłbym zaangażować się i w ten sposób wpłynąć na sytuację w kraju.
Co jeszcze byś radził?
Myślę, że ludzie w dużym stopniu kierują się swoimi marzenia, dlatego uważam, że warto rozmawiać o społeczeństwie, o tym, w jaki sposób je widzimy, jak powinno ono wyglądać. Na początek warto zwizualizować sobie w jakim chcemy żyć, mieć jego wspólną wizję, bo to bardzo dobrze wpływa na tworzenie poczucia sprawczości.
Z jednej strony warto być razem, z drugiej, jak twierdzisz, hygge jest świetne dla introwertyków.
W trakcie pewnego wykładu amerykańska studentka zwróciła mi uwagę, mówiąc, że dla niej - introwertyczki hygge jest czymś wspaniałym. W USA sytuacje społeczne są energetyczne, pełne entuzjazmu, ale nie zawsze autentyczne. Hygge było więc w mniemaniu tej studentki odkryciem. Będzie też takie zdaniem ekstrawertyków, bo z jednej strony spotykamy się z ludźmi, ale z drugiej nie ma w związku z tym żadnej presji.
Duńczycy wyraźnie jej nie odczuwają, powiedz, co więc znaczy: być szczęśliwym jak oni?
To znaczy być szczęśliwym jak człowiek, bo niczym nie różnimy się od innych - te same czynniki powodują, że jesteśmy szczęśliwi. To, co może nas wyróżniać jest fakt, że cieszymy się wysoką jakością życia nawet, jeżeli coś się stanie. Np. kiedy tracimy pracę, to wiele się nie zmienia, nasz poziom szczęścia nie spada. Nadal lubimy poruszać się rowerami, albo jak ja, pływać latem w porcie. Tak więc, być szczęśliwym jak Duńczyk, to czerpać szczęście z czynności, które nie powodują kosztów.
A w książce piszesz o szczęściu, byciu razem, chwilach dla siebie - sprzedajesz takimi tekstami cukierkowy, idealny świat. Trudno mi to kupić.
W co tak naprawdę nie wierzysz?
Że można być tak po prostu zadowolonym człowiekiem. Podtytuł książki brzmi: "Klucz do szczęścia". Jakby to szczęście było możliwe do osiągnięcia na stałe.
Rzeczywiście Dania plasuje się na pierwszym miejscu w rankingu szczęścia i ktoś mógłby pomyśleć, że to jakaś utopia. A wcale tak nie jest. Jesteśmy szczęśliwsi niż inne kraje, mamy wysoką średnią szczęścia, ale to nie oznacza, że nie ma u nas ludzi nieszczęśliwych. Porównajmy to do Japonii - statystycznie średnio ludzie żyją tam najdłużej, ale zdarzają się Japończycy, którzy umierają w wieku 30 lat. W Danii mamy również swoje problemy. Mamy dobrą politykę, dobrze ułożone społeczeństwo, przyjaźnie zaprojektowane miasta i styl życia, który sprzyjają temu, by być szczęśliwym, ale podkreślam: nie każdy i nie zawsze jest szczęśliwy.
Hygge pozwala dojść do szczęścia. Wydaje się czymś dla wszystkich, ale może zarazem jest dla nikogo.
Nie zgadzam się. Mam takie poczucie, że im więcej podróżuję i rozmawiam z ludźmi, a prowadzę rozmowy na temat szczęścia w rozmaitych miejscach, im dłużej analizuję dane, czy to z Polski czy z Korei, czy z Wlk. Brytanii, tym bardziej widzę jak wiele nas łączy, jak wiele mamy między sobą podobieństw. Przede wszystkim dlatego, że wszyscy jesteśmy ludźmi i tak naprawdę te same czynniki u nas wszystkich wpływają na poczucie szczęścia.
Meik Wiking - autor książki "Hygge. Klucz do szczęścia" i dyrektor Instytutu Szczęścia w Kopenhadze. Jest przekonany, że każdy z nas może osiągnąć stan zadowolenia i czuć się dobrze tu i teraz, nie non-stop, ale przez większość czasu tak.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl