Minister Antoni Macierewicz z Bartłomiejem Misiewiczem. Rzecznik MON zaczynał karierę od asystowania posłowi w tzw. komisji Macierewicza, zajmującej się katastrofą smoleńską.
Minister Antoni Macierewicz z Bartłomiejem Misiewiczem. Rzecznik MON zaczynał karierę od asystowania posłowi w tzw. komisji Macierewicza, zajmującej się katastrofą smoleńską. fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Jakie decyzje? Tu premier ucięła dyskusję: "Minister Macierewicz jest odpowiednią osobą do wyjaśnienia sprawy". Widać jednak, że zachowanie niesfornego urzędnika MON zaczyna przyprawiać o ból głowy kluczowe postacie rządzącej partii. Może jak poprzednio, schowają go na kilka tygodni przed mediami. Być może jednak miarka się przebrała, gdyż jak dodała premier, Grzegorz Schetyna wykorzystuje ten moment, żeby „tę kolizję wykorzystać do swojej gry politycznej”.
Premier powiedziała, że odbyła rozmowę z szefem MON Antonim Macierewiczem w sprawie kolizji drogowej. – Czekam na wyniki śledztwa, postępowania – oświadczyła. – Ja rozmawiałam oczywiście z panem ministrem Macierewiczem. Wiem z jego przekazu, jaka była sekwencja zdarzeń, ale to jest tylko w tej chwili relacja, więc czekamy na to, co powiedzą służby – dodała.
O sytuacji wokół rzecznika niepochlebnie wypowiadali się nawet sympatycy PiS-u, z posłami partii włącznie. Na przykład posłanka Joanna Lichocka, była dziennikarka, stwierdziła, że Misiewiczowi odbiła woda sodowa, jednak próbowała go usprawiedliwić przypominając jego aktywność w tzw. zespole Macierewicza zajmującym się katastrofą smoleńską.
O młodym współpracowniku ministra Macierewicza tym razem zrobiło się głośno w związku z jego eskapadą rządową limuzyną do nocnego klubu w Białymstoku. Kulisy wyprawy z 20 stycznia opisał "Fakt". Według relacji świadków, rzecznik MON podjechał pod lokal rządową limuzyną, a będąc już w lokalu w towarzystwie mężczyzny, którego przedstawiał jako funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej, stawiał kolejki w barze i narzucał się goszczącym w klubie kobietom. Zdaniem świadków chciał być rozpoznany jako pracownik ministerstwa obrony narodowej. Sam Bartłomiej Misiewicz zaprzecza, by podjechał pod klub służbowym autem. "Siedzieliśmy normalnie jak dwaj faceci, przy wódce" – mówił.
źródło: rmf24.pl