Stokrotka należy do nielicznych znaczących sieci handlowych z polskim kapitałem. Jednak to właśnie na nią zawziął się fiskus.
Stokrotka należy do nielicznych znaczących sieci handlowych z polskim kapitałem. Jednak to właśnie na nią zawziął się fiskus. fot. Andrzej Michalik / Agencja Gazeta

Kolejna polska firma prowadzi dramatyczny bój z urzędem skarbowym o przetrwanie. Emperia, właściciel sieci 320 sklepów Stokrotka twierdzi, że urząd niesłusznie żąda od niej zapłacenia prawie 200 mln złotych podatków. – Nie zapłacimy, będziemy walczyć w sądzie - twierdzą

REKLAMA
Trudno już zliczyć, ile słów, zdań czy prezentacji o wspieraniu polskiego biznesu, a poskramianiu i cywilizowaniu fiskusa wygłosił wicepremier Mateusz Morawiecki. Chciał nawet oprawiać swoje światłe zasady w ramki i wieszać w urzędach skarbowych.
Tymczasem sprawa pokazuje, że może sobie mówić, ile tylko chce, a będzie zupełnie odwrotnie. Kto przejmuje się hasłami Konstytucji dla biznesu?
Choć tematem afery są trudne podatki, tak naprawdę sprawa jest wręcz dziecinnie prosta. Ponieważ muszą się znaleźć pieniądze na 500+, to urzędnicy skarbówki muszą wykazać się sprawnością w ich poszukiwaniu. Kwestionują wielkie transakcje dużych firm nawet do 5 lat wstecz, naliczają podatek i solidne odsetki. Ponieważ zagraniczne firmy obstawione są zazwyczaj najlepszymi doradcami podatkowymi, potrafią pociągać za sznurki w Brukseli, najłatwiej przywalić jest w polską firmę. No to bum.
1. Zasada szybkości działania

Urzędnicy skarbowi w Lublinie mają na swoim terenie dwie wielkie i znane firmy: producenta mebli Black Red White oraz handlowy Holding Emperia. Być może nie czytali gazet, bo o największej transakcji w regionie przypomnieli sobie dopiero po 5 latach (w 2016 roku) Do kontroli rzetelności podatków ruszyli "za pięć 12" przed terminem, po którym już nie mogliby się czepiać. Zarzucają firmie, że nie zapłaciła 142,5 mln zł podatku dochodowego przy sprzedaży części swojego biznesu, zajmującej się handlem hurtowym GrupyTradis. Takie opóźnienie działa na korzyść fiskusa, bo dziś naliczone odsetki przekraczają 50 mln.
2. Zasada co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone
UKS twierdzi, że biznesmen Artur Kawa, założyciel i były prezes Emperii, od początku wymyślił misterny plan, aby nie zapłacić podatku od największej transakcji w życiu. W 2010-2011 roku jego Emperia przeniosła swoją działalność dystrybucyjną skupioną w spółce Tradis (zaopatrzenie sklepów) do specjalnie stworzonej spółki P1. Polak toczył wtedy ostre boje z Portugalczykiem Luisem Amaralem, szefem hurtowego potentata Eurocash. Amaral najpierw chciał przejąć notowaną na giełdzie spółkę, a gdy się to nie udało, złożył ofertę kupna. Obaj biznesmeni popadli w konflikt, o czym donosiły gazety biznesowe. Wyłączenie części biznesu do P1 zabezpieczało polską firmę przed roszczeniami i prawnymi skutkami konfliktu.
Po kilku miesiącach doszło jednak do ugody. Amaral zapłacił za udziały w Tradis ponad 1 miliard złotych. P1, gdzie "leżały pieniądze", stała się zbędna. Emperia dokonała tzw. "przymusowego umorzenia udziałów" w P1 co, zgodnie z prawem, nie wiąże się z zapłaceniem podatku. To wszystko trwało prawie rok.
UKS twierdzi, że cała historia została ukartowana od początku po to, aby nie zapłacić podatku dochodowego. Nie ma jednak na to dowodów: maili, zeznań skruszonych księgowych, tylko ocenia po skutkach faktów. Skoro nie zapłacili, to znaczy, że "zaplanowali zbrodnię".
3. Zasada rozstrzygania wątpliwości na korzyść przedsiębiorcy
Emperia broni się, że żądania urzędu opierają się jedynie na błędnej interpretacji. Przedstawia dokumenty i organizuje konferencje prasowe przekonując, że wszystkie jej działania były legalne i zgodne z prawem podatkowym, cywilnym i kodeksem spółek.
Emperia

Okoliczności sprawy i zarzuty UKS zostały poddane ocenie wybitnych przedstawicieli nauki, prawa podatkowego oraz prawa spółek, którzy uznali stanowisko UKS za całkowicie nieuzasadnione i sprzeczne z prawem. (…) UKS nie dysponuje materiałem dowodowym pozwalającym na dokonanie takich ustaleń przez niezależny sąd, lecz wbrew regułom postępowania podatkowego, dokonuje samodzielnych rozstrzygnięć w obszarze prawa prywatnego.

Tym samym również "zasada przyjaznej interpretacji przepisów" (in dubio pro libertate) - kaputt.
4. Zasada domniemania uczciwości przedsiębiorcy
Płynnie przechodzimy do kolejnych frazesów Morawieckiego. I co z tego, że Emperia zamierza odwołać się od decyzji. Decyzja dyrektora UKS wprawdzie nie wiąże się jeszcze z obowiązkiem zapłaty nawet wyimaginowanej zaległości. Jeśli jednak Izba Skarbowa podtrzyma decyzje z pierwszej instancji, już tak. Wtedy spółka, jeżeli czuje się pokrzywdzona, najpierw musi zapłacić, a potem może dochodzić swoich racji przed sądem.
logo
Artur Kawa, założyciel i autor sukcesów sieci handlowej Stokrotka. Od jego firmy Urząd Kontroli Skarbowej domaga się wyimaginowanych milionów podatku za transakcję sprzed 5 lat. fot. Joanna Burdzanowska / Agencja Gazeta
Kogo dotyczy afera?
Stokrotka to po upadku delikatesów Alma jedna z zaledwie pięciu (tak, tylko tyle ich już zostało) znaczących sieci handlowych, mających polskiego właściciela. Lewiatan, Polomarket, wywodzący się z Poznania Piotr i Paweł, a także GK Specjał (nie działa jednak pod wspólnym szyldem, a jedynie zaopatruje sklepy w towar).
Dziś to wszystko nie mogłoby się już wydarzyć. Bo przedsiębiorczy ludzie, tacy jak biznesmen Artur Kawa, po starciu z pierwszymi przeciwnościami pakują manatki i uciekają z tego kraju. Zakładają dowolny biznes w normalnym środowisku (Niemcy, Czechy, Wielka Brytania) i zazwyczaj odnoszą sukces.
Kawa, kiedy zaczynał biznes, łatwo uciec nie mógł. Jego historia zaczęła się w 1990 roku. Był absolwentem wydziału elektrycznego Politechniki Lubelskiej. Roboty nie było, więc założył garażową hurtownię o fantazyjnej nazwa Eldorado. To dlatego, że handlował wszystkim po trochu: sokami, papierosami, piwem itd. Za zyski nie kupił Mercerdesa, ani willi z basenem, tylko inwestował je w firmę. Stawiał kolejne oddziały hurtowni. Podpisywał umowy ze sklepami. Rósł i zdobywał rynek, kiedy w Polsce nie było jeszcze Biedronki. W 1994 roku wszedł ze spółką na giełdę papierów wartościowych. Za pieniądze polsikch inwestorów stworzył pierwsze polskie formaty nowoczesnych sklepów. I wtedy zderzył się z zagranicznym kapitałem oraz – jak się okazuje – jeszcze bardziej bezwzględnymi urzędnikami.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl