
Na wprowadzeniu ustawy zyskają wszystkie zainteresowane środowiska: księgarze, dystrybutorzy, wydawcy (kontrola nad ceną własnych publikacji, większa przewidywalność dochodów), autorzy (większa przewidywalność dochodów) i czytelnicy. Działania, które już podjęliśmy nastrajają optymistycznie. Mamy poparcie licznych i wpływowych gremiów, w tym polityków. Spotkania z wydawcami, hurtownikami i księgarzami ujawniły daleko idącą zbieżność interesów.
Projekt ustawy o książce ma ciekawą historię. Szefowie PIK już w 2013 roku ogłosili zbiórkę 90 tys. złotych na lobbing w sprawie ustawy, której skutkiem będzie podniesienie cen książek. Zobaczcie tylko ich "cennik" za ustawę.
Jedyna droga wiedzie poprzez kogoś w rodzaju licencjonowanego pośrednika. W sumie z ceny na okładce np. 39,99 zł zabierają 50 czy 55 procent. Bez opłacenia dodatkowej promocji np. 8 tys. zł. książki lądują na dalekich półkach, z małymi szansami na sukces. Duże sieci słyną z opóźnień w płatnościach. Jeśli dla mnie wystarczająco dobrym biznesem jest sprzedaż książki za 25 zł w hurcie, to wolę sprzedawać za pośrednictwem internetu. Ci księgarze zarabiają na skali ogromnej sprzedaży. Doliczają do mojej ceny np. 5 zł. szybko płacą faktury. Dlatego książki w sieci kosztują 30-35 zł.
Niezależnie od tego, w jaki sposób sformułowane zostaną zapisy o stałej cenie książki, ich skutek będzie wyłącznie jeden: przytłoczą one i tak już pogubionych w ekstremalnie trudnym otoczeniu rynkowym wydawców. Płynące z każdej strony słowa troski o rozwój ambitnej oferty książkowej i gęstej sieci księgarskiej nijak się mają do praktyki. Panuje powszechne przyzwolenie na konsolidacje. Ich efekt jest taki, że dystrybutorzy, którzy w ramach swoich grup kapitałowych mają wydawnictwo, lub kilka wydawnictw i drukarnie, miesiącami finansują swoje własne premiery z funduszy pochodzących ze sprzedaży książek innych wydawców.
W stanowisku Polskiej Izby Książki (tu pełny tekst) autorzy kilkukrotnie sami sobie zaprzeczają. Raz twierdzą, że ceny książek nie wzrosną, by za chwilę przekonywać, że książka nie może być zbyt tania, bo... "walka ceną może sugerować konsumentom, że książki są albo niepełnowartościowe, albo ich ceny sztucznie zawyżone. Natychmiastowe przeceny nowości wydawniczych (o 20–30 proc. ceny wyjściowej) to obniżanie należnego honorarium autora i wpływów wydawcy czy księgarza". Ponadto ambitni pisarze nie mają z czego żyć, w przeciwieństwie do garstki autorów bestsellerów. To już chyba przytyk do Szczepana Twardocha, bodaj jedynego autora jeżdżącego Mercedesem i Katarzyny Bondy, polskiej królowej kryminałów.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl