
Szefowa placówki przyznaje, że MEN o planach odwiedzin jej szkoły poinformował ze sporym wyprzedzeniem, zatem przygotowania do uroczystości zaczęły się już dawno. Oczywiście wie, że sama pani minister mieszka niedaleko – w Świebodzicach (co o działaniach minister mówi szefowa świebodzickiego ZNP, pisaliśmy tutaj). – Także pewnie to jest też taki sentyment – tłumaczy dyrektorka piławskiej szkoły. Sentyment to jedno. Drugie to wygoda. Z Piławy Górnej do domu pani minister ma tylko nieco ponad 40 kilometrów, więc szybciej będzie mogła zacząć długi weekend. Zresztą podobnie było przed rokiem – wówczas Anna Zalewska swoją obecnością uświetniła uroczystości zakończenia roku szkolnego w Jaworze, z którego do rodzinnych Świebodzic jest jest zaledwie około 30 kilometrów.
– Ma być pięknie i wesoło. I nikt nie piśnie, bo wszyscy wiedzą, jaka jest pani burmistrz. I wszyscy widzieli, jak niedawno pani burmistrz z panią minister szły pod rękę na uroczystościach 3 maja – opowiada nauczycielka. Bo udział w zakończeniu roku szkolnego to kolejna feta w Piławie Górnej z udziałem Anny Zalewskiej.
– Bo będzie ciasno, bo na pewno dzieci będą mniej bezpieczne, bo obiecywano nam, że odbędą się konsultacje w tej sprawie, a nikt z nami nie rozmawiał... – wymienia. – Mamy siedzieć cicho i się cieszyć, bo mamy pracę. I siedzimy, bo przecież za rok odejdzie kolejny rocznik obecnych gimnazjalistów i znów wróci temat zwolnień – tłumaczy.
Nikt nic nie mówi, bo wszyscy się boją o pracę. Ma być wielka gala z panią minister – cuda-wianki. Na pewno nikt nie odważy się podejść do pani minister i powiedzieć, jak tu jest naprawdę. Tu w naszej mieścinie nikt nie zaprotestuje. Pani burmistrz jest taka, że na pewno tego dopilnuje. Tu wszyscy ją znają i cicho siedzą, jak mysz pod miotłą.