
Reklama.
Zapowiedziami "demolowania polskiego państwa" prezes Prawa i Sprawiedliwości nazwał słowa lidera Platformy Obywatelskiej Grzegorza Schetyny o planowanych protestach w obronie niezależności Sądu Najwyższego. Za "groźby karalne" uznał natomiast złożoną wczoraj przez Sławomira Neumanna obietnicę, iż wszyscy posłowie uczestniczący w próbie przejęcia kontroli nad SN odpowiedzą w przyszłości za udział w zamachu stanu. I dopiero po tym nabrał wiatru w żagle...
– My to wszystko, co mamy przeprowadzić, przeprowadzimy. A ci, którzy będą łamali prawo, w tym prawo karne, będą musieli liczyć się z konsekwencjami. Także dla ich karier politycznych – zaczął wygrażać Jarosław Kaczyński. – Mówi się, że to zamach stanu. Czy nie jest przypadkiem zamachem stanu grożenie "ulicą i zagranicą"? Mówienie, że my załatwimy sprawę władzy poprzez "ulicę i zagranicę"? To czysty zamach stanu, zdrada stanu. Jak dotąd wymiar sprawiedliwości się tym nie zajął. Nie wiem dlaczego – kontynuował.
Gdy nadszedł czas na pytania dziennikarzy, jedno z nich dotyczyło ewentualnego prezydenckiego weta wobec zmian w Sądzie Najwyższym. Ten moment prezes PiS wykorzystał do rzucenia kilku zdań zakrawających na jawną kpinę z Andrzeja Dudy. – Jeśli chodzi o decyzje pana prezydenta, to są jego decyzje – zaczął. By następnie stwierdzić, iż "to tylko bajka", że prezydent Duda jest przez niego kontrolowany. – To czysty twór medialny, niczego takiego nie ma. Prezydent prowadzi swoją politykę zupełnie niezależnie – mówił Jarosław Kaczyński z lekko rysującym się na ustach uśmiechem.
Po czym wrócił do straszenia tych, którzy ośmielą się stanąć w obronie niezależności Sądu Najwyższego. – Państwo jest na to przygotowane. To ciężki przypadek łamania prawa, musi reagować państwo, muszą reagować odpowiednie organy państwowe – mówił o ewentualnym zablokowaniu sali plenarnej Sejmu przez opozycję.
Sam prezes Kaczyński okazał się jednak nieprzygotowany na niewygodne pytania. A po dziennikarzach związanych z mediami kontrolowanymi lub sympatyzującymi z PiS takie pytania udało się zadać przedstawicielom niezależnych redakcji. I kiedy zaczęto dopytywać o ewidentną sprzeczność nowych przepisów o ustroju SN z konstytucją... rzeczniczka partii rządzącej Beata Mazurek nagle przerwała konferencję, a Jarosław Kaczyński po prostu uciekł sprzed obiektywów.