
Dopóki nie stwarzał problemu – był świetnym prezydentem. Niejeden wyborca PiS gotów był bronić go własną piersią przed lewackimi atakami. Ale wystarczyła jedna chwila, dosłownie kilka minut i kilka zdań, nie pasujących do wizji PiS, a jazgot zaczął się natychmiast. "Wykazał się słabością, nie jest politykiem o twardym kręgosłupie, leming" – rozeszło się po prawicowej sieci. Ten przypadek prezydenta Dudy to wprost idealny przykład na to, że wyborcy PiS nie uznają szarości. I jak łatwo można u nich popaść w niełaskę.
W przypadku prezydenta RP nienawiść skumulowała się w sieci. Tak wielka, że nawet znana prawicowa blogerka, Irena Szafrańska, zwraca uwagę, że zamiast "pyskować i obsobaczać Prezydenta", lepiej się pomodlić". "Modliłem się za niego codziennie od wyborów, dlatego to tak boli" – odpowiedział jej jeden z internautów. "O rozum dla PAD" – dodał inny.
Twitter niemal ugina się od takich opinii. Tu szczególnie widać, jak Duda zawiódł wyborców PiS. Jak nie ma dla niego zrozumienia. Jak bardzo – jako prezydent wywodzący się z tego ugrupowania – nie może mieć innego zdania. Jak nawet podpisanie jednej z ustaw nie pomogło mu w oczach niektórych zwolenników PiS.
Teraz stał się Adrianem – ale dla części swoich zwolenników. "Jeśli prezydent chciał udowodnić, że nie jest Adrianem, to swoich przeciwników z pewnością nie przekonał. Natomiast stał się Adrianem dla takich jak ja. Adrianem, czyli kimś niesamodzielnym, podatnym na naciski" – pisze na łamach niezaleznej.pl Piotr Lisiewicz.
Już raz tak było, że prezydent Duda naraził się prawicy – wtedy jednak poszło o nowych członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ale tamta burza przy tej obecnej to zupełne nic. Teraz pojawiają się nawet przedziwne skojarzenia.
To taka postawa wojsk rosyjskich podczas Powstania Warszawskiego. Czekali, aż powstanie się wykrwawi i przyszli na gotowe. Nie popieram tej postawy. Dziś takie zachowanie pomaga opozycji. Czytaj więcej
