
Czwartek jest kolejnym trudnym dniem dla wielu wyborców prawicy, którym prosty obraz świata zawalił się po tym, gdy prezydent Andrzej Duda zatrzymał próbę przejęcia kontroli nad Sądem Najwyższym przez Prawo i Sprawiedliwość. Dla wielu wyborców "dobrej zmiany" szokiem było też poparcie tej decyzji ze strony wielu autorytetów prawicy, tymczasem dziś dołącza do tego grona niekwestionowany mentor najtwardszego elektoratu PiS, były premier Jan Olszewski.
Przyznam, że decyzja prezydenta specjalnie mnie nie zdziwiła. Obserwując dyskusję nad tymi ustawami, można się było zorientować, że są w nich błędy o charakterze czysto prawnym. Dla prawnika, ale też kogokolwiek znającego prawo, byłoby to trudne do podpisania. A prezydent jest przecież doktorem prawa. Wystarczy wspomnieć, że w jednym miejscu jest mowa o trzech, a w innym o pięciu sędziach kandydatach do Sądu Najwyższego. To niemal szkolny błąd!
