
Reklama.
Policjanci twierdzą, że nie przeprowadzali inwigilacji, a jedynie "czynności ukierunkowane na zapewnienie bezpieczeństwa śledzonych osób". – Bzdura. Gdyby tak było, nie użyto by policjantów operacyjnych do tajnych zadań – twierdzi jeden z informatorów "Gazety Wyborczej".
Kogo tak "ochraniali" policjanci? Polityków Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i działaczy KOD. Kiedy? Sprawa wyszła na jaw przy okazji protestów wobec pisowskich projektów ustaw znoszących zasadę trójpodziału władzy w Polsce. Przed kim policja tak wytrwale chroniła opozycjonistów? Nie wiadomo.
Za to ochrona była pierwszej klasy. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", wyspecjalizowani w śledzeniu wywiadowcy chodzili za "obiektami” od świtu do zmierzchu. do dyspozycji mieli też podsłuchy, instalowane na 5 dni. Przy tak krótkim terminie nie potrzeba zgody czy nakazu sądu, zakłada się i gotowe – można słuchać. Zabawne jest to, ze najpierw przez pięć dni może słuchać policja, potem CBA, później inne służby, a wszystko w świetle prawa i po to, żeby chronić.
W sprawie inwigilacji doniesienie do prokuratury złożył już Ryszard Petru. Na razie nie podjęto jeszcze decyzji o śledztwie.
źródło: "Gazeta Wyborcza"