Pamiętacie prezentację okularów Google Glass, które pozwalają na widzenie w tzw. rozszerzonej rzeczywistości? Okazuje się, że ich wielka popularność może się wkrótce skończyć, bo Apple w 2006 roku złożyło wniosek patentowy na podobną technologię. Podobne wojny podjazdowe prowadzą między sobą Samsung, Google, Asus, HTC czy IBM. Każdy kolejny proces pokazuje, że system jest chory.
Nowe wynalazki Google'a, z taką dumą ogłoszone na niedawnej konferencji I/O 2012 są po kolei torpedowane przez ich wielkiego rywala Apple. Kreowane na rewolucję okulary Google Glass mogą kosztować firmę z Mountain View nie tylko miliony wydane na projektowanie urządzenia, ale też monstrualne koszty procesu.
Patentowe wojny podjazdowe
Jak donosi magazyn "Wired" firma z nadgryzionym jabłkiem w 2006 roku zgłosiła patent na wyświetlanie obrazu przez "urządzenia znajdujące się na głowie", czyli okulary. Choć Google sam też zgłosił patent na swoje urządzenie, Apple może mieć podstawę do domagania się od Google'a pieniędzy,
Podobne kłopoty może mieć tablet Nexus 7, który podobno łamie patenty Nokii. Skończy się zapewne tym, że właściciel największej wyszukiwarki będzie musiał zapłacić za prawo do użytkowania technologii zastrzeżonych przez fińską firmę. Tutaj skończy się zapewne pokojowo, w przeciwieństwie do wojny Apple vs. HTC.
Pierwsza z firm kilkanaście dni temu złożył do sądu w USA wniosek, by zakazać sprzedaży urządzeń HTC na terenie kraju. Z kolei tajwański producent komórek w zeszłym roku kupił od Google'a pakiet patentów, tylko po to by móc pozwać koncern z Couppertino. Szybko też przejął niewielką firmę S3 Graphics, która wygrała w sądzie wstępne postępowanie z Applem.
Apple - największy troll patentowy
Niedawno producent iPhone'a zastrzegł m.in. technologię szczypania, która pozwala na powiększanie czy obracanie obrazu. Do swojego portfolio dorzucił też prawo do technologii … tłumaczenia dokumentów. Gdy przesuwamy palcem listę kontaktów także powinniśmy dziękować Apple'owi, bo od niedawna firma ma patent także na tę prozaiczną czynność.
Nie bez przyczyny nazywana jest trollem patentowym. Jak wyliczyli naukowcy z Boston University działania podobne do tego, co robi Apple przyniosły w 2011 roku 29 miliardów dolarów strat. I to tylko firmom ze Stanów Zjednoczonych. Jeszcze w 2005 roku było to 5 razy mniej, czyli 6,6 miliarda.
Co ciekawe sam Tim Cook, szef Apple'a nazwał system patentowy "wrzodem na tyłku". Na konferencji D10 mówił o trollowaniu patentowym: "Tu właśnie system patentowy jest popsuty. Nikt nie powinien móc blokować towarów konkurencji na podstawie tych obejmujących powszechnie wykorzystywane technologie patentów". Czy więc system patentowy w obecnym kształcie powinien być utrzymany?
"System działa dobrze, nawet lepiej niż kiedyś"
– Generalnie system ochrony własności intelektualnej działa, i nawet działa nawet lepiej teraz niż wtedy, kiedy go tworzono – mówi naTemat radca prawny Krystyna Włodarczyk, która zajmuje się ochroną własności intelektualnej i przemysłowej. – Ten system stworzony został do ochrony wszystkiego tego, co wytworzy ludzki umysł, by pomnażać pieniądze. Zabezpiecza się prawa intelektualne przez przyznanie wyłączności na używanie jakiegoś wynalazku - tłumaczy Włodarczyk.
Jednak jak pokazują powyższe przykłady prawo do ochrony własności intelektualnej jest nadużywane, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. – Inne uregulowania są w Unii Europejskiej, a inne za oceanem. Od lat, zarówno w Unii jak i Stanach, toczy się dyskusja, dotycząca stopnia ochrony własności w branży IT, technologicznej czy komórkowej – przypomina mec. Włodarczyk. Prawniczka tłumaczy, że aby doprowadzić do przyznania patentu trzeba dowieść, że to rzeczywiście istotny dla rozwoju techniki wynalazek. Dodaje jednak, że można zastrzec nie tylko rozwiązania techniczne, ale na przykład wygląd urządzenia, jego nazwę czy nawet hasło reklamowe.
– Patent ma umożliwić rozwój myśli technicznej. Jest zawsze terminowy - 20 lat i ochrona się kończy. Jednak w dobie szybkich zmian te 20 lat to cała wieczność – przyznaje prawnik. – Jest jedna droga do powstrzymania przyznania tego patentu - prawnicy muszą dowieść, że przesłanki zgłoszone we wniosku są słabe. Jednak nawet gdy sąd już uzna patent, możliwe jest sądowe dowiedzenie, że jest on przyznany niesłusznie – zapewnia mec. Krystyna Włodarczyk.
"W dłuższej perspektywie patenty zatrzymują innowacyjność"
Jednak to wymaga długotrwałego i kosztownego procesu sądowego. Dlatego też pojawiają się liczne głosy podające w wątpliwość sens obecnego systemu. – Nie możemy jednoznacznie ocenić, czy patenty przynoszą więcej szkody niż pożytku - mówi naTemat Witold Falkowski, prezes Instytutu Misesa.
– Nawet ci, którzy chcą bronić patentów nie potrafią jednoznacznie dowieść i pozostają im tylko argumenty empiryczne. A te jak wiemy są niejednoznaczne – dodaje ekonomista. Przypomina też, że ochrona własności intelektualnej jest rzeczą stosunkowo nową, szczególnie w muzyce.
– Do połowy XIX wieku to był nieznany system. Dopiero w bodajże 1770 roku tzw. Statutem Anny wprowadzono ochronę utworów muzycznych w Wielkiej Brytanii. Jednak przez to nie wzrosła ani liczba kompozytorów, ani nie powstało więcej wybitnych dzieł niż w innych krajach. Ta sama prawidłowość dotyczy innych dziedzin – dodaje Falkowski.
– Mam wrażenie, że obecnie patentujemy za dużo, ale wynika to nie z chęci ochrony swoich wynalazków, ale po prostu monopolizacji pewnych części rynku. Nie dziwne więc, że dzieje się to na rynku komputerowym, który jest bardzo dochodowy – ocenia prezes Instytutu Misesa, promującego wolnościową myśl w ekonomii. W jego opinii kosztowne wojny prowadzą do wzrostu cen samych urządzeń, bo producenci muszą odbić sobie koszty procesów i kar.
– W krótkim okresie patenty prowadzą do wzrostu innowacyjności, ale po pewnym czasie ten efekt wygasa. Do stworzenia jakiegoś wynalazku często potrzebna jest technologia zastrzeżona już przez kogoś innego. A często są one tak drogie, że uniemożliwia to rozwój techniczny – tłumaczy Witold Falkowski.