
W Polsce po 1990 roku wszystkie wybory były uczciwe. Zapewne zdarzały się jakieś drobne nadużycia, ale nie miały one wpływu na wyniki w całym kraju. Było to nadzorowane przez Państwową Komisję Wyborczą, która składała się z ludzi zaufania publicznego, czyli sędziów. Po wprowadzeniu zmian, podejrzeń o nieuczciwe wybory może być bez porównania więcej. Dlatego, że na tym boisku – jakim są wybory – sędzią będzie jedna z drużyn. Państwowa Komisja Wyborcza będzie miała charakter stricte polityczny. Cała administracja wyborcza będzie zdominowana przez przedstawicieli partii rządzącej. Jeśli to mają być przesłanki do uczciwych wyborów, to ja mam kompletnie inne zdanie.
Tak, wbrew temu, co w nazwie. Wszystkie partie, które są obecne w Sejmie czy sejmiku, będą miały prawo delegować swoich przedstawicieli do komisji wyborczych, zarówno tych obwodowych, jaki i miejskich. A komitety lokalne, które w przeważającej części kraju wygrywają te wybory, są obywatelskie, nie będą miały zapewnionych miejsc. Jeśli będzie nadmiar kandydatów, to będzie losowanie. Może się zdarzyć, że komitet, który normalnie wygrywa wybory i zdobywa większość mandatów w radzie, nie będzie miał swojego przedstawiciele w Miejskiej Komisji Wyborczej albo w Obwodowych Komisjach Wyborczych. Przecież to jest chore.
W pierwotnym projekcie wszystkie wybory miały być proporcjonalne, łącznie z najmniejszymi gminami. To już było całkiem absurdalne, bo w gminach swoich przedstawicieli nie miałyby sołectwa i poszczególne wsie. Proporcjonalne wybory, więc z jednej wsi może być dwóch czy trzech przedstawicieli, z drugiej – nikt. Podobne zjawisko, tylko na mniejszą skalę, będzie występowało w tych gminach, miastach, które mają powyżej 20 tysięcy mieszkańców, a nie są miastami na prawach powiatu.
Niestety takie dzielenie i konfliktowanie środowisk jest teraz powszechne. Zarzucanie nam, że współpracujemy z totalną opozycją, jest totalną bzdurą. My poprawiamy w komisji wspólnej na masową skalę projekty aktów prawnych (ustaw i rozporządzeń), które trafiają do parlamentu. Gdyby nie ta praca, to tych błędów legislacyjnych byłoby zapewne więcej.
Państwo idzie w złą stronę i ludzie inaczej myślący mogą być szykanowani. Myślę, że do tego jeszcze nie dochodzi. W sytuacji zupełnie beznadziejnej, 30 lat temu wydawało się, że PRL będzie wieczny, to wtedy narażałem się zdecydowanie bardziej, występując przeciwko tamtym rządom. Więc teraz miałbym się bać?
Wielu widzi analogię między PRL, PZPR a PiS czy obecną sytuacją w państwie. Henryk Wujec w rozmowie z naTemat przyznał, że idziemy dokładnie w tym kierunku.