
Z punkt widzenia znacznej części opinii międzynarodowej spór Izraela z Polską wybuchł ze względu na to, iż Polacy postanowili ustawowo wybielić swoją historię i zaczną karać za mówienie prawdy o Holokauście nas Wisłą. Na pierwszy rzut oka łatwo uznać więc, że Polaków do takich działań motywuje antysemityzm. Rządzący z całych sił próbują temu zaprzeczyć, ale wszystkie ich wysiłki w kilka chwil mogą w środę zaprzepaścić przedstawiciele organizacji skrajnie prawicowych.
REKLAMA
Ruch Narodowy, Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolska zaplanowały bowiem organizację potężnej demonstracji przed ambasadą Izraela w Warszawie. Zamierzają tam protestować przeciwko rzekomemu "antypolonizmowi", który ma cechować (dotychczas bardzo otwarte wobec Polski) obecne władze izraelskie.
Ich działania mogą być opłakane w skutkach dla międzynarodowego wizerunku Polski. Protest pod izraelską placówką dyplomatyczną z pewnością przyciągnie uwagę zachodnich mediów, ale raczej wątpliwe, że będą one skupiały się na zarzutach o "antypolonizm". To zbyt skomplikowane dla przeciętnego odbiorcy hasło, więc relacje z Warszawy zostaną uproszczone. Do historii o tym, że Polacy wyszli na ulice zaprotestować przeciwko państwu żydowskiemu. Co będzie łatwym pretekstem do tego, by kolejny raz przypiąć Polakom łatkę narodu antysemickiego.
Jak informowaliśmy w naTemat, konflikt dyplomatyczny między Izraelem a Polską wybuchł po tym, gdy w finalną fazę weszły prace nad nowelizacją ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Wszystko przez to, że w myśl nowych przepisów surowo karane ma być nie tylko używanie określenia "polskie obozy koncentracyjne", ale i "przypisywanie narodowi polskiemu współodpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne". A to rodzi obawy, że wkrótce do więzienia będzie można trafić na przykład za mówienie prawdy o zbrodni w Jedwabnem.
