Kierunek: Litwa, Czechy, Słowacja, Niemcy. Cel: usunięcie zaćmy, jaskry, wszczepienie endoprotezy stawu biodrowego. Polacy mają dość długich kolejek do specjalistów, dlatego wsiadają w busy i wyjeżdżają do sąsiednich krajów, gdzie szybciej podreperują zdrowie. Komisja Europejska grzmi, że to Polacy spośród wszystkich Europejczyków są najbardziej zainteresowani transgraniczną opieką zdrowotną.
– To nie odnosi się tylko do oczu, bioder. Gdy się w Polsce otrzymuje propozycję zabiegu za dwa czy trzy lata, to dla starszych osób, które mają 80 lat, to żadna perspektywa. Strach chorować – mówi nam mężczyzna, który na zabieg usunięcia zaćmy zdecydował się na Litwie.
Doktor Anna Białk-Wolf z Instytutu Badań i Rozwoju Turystyki Medycznej podkreśla, że na decyzję o leczeniu poza granicami kraju zawsze mają wpływ niedoskonałości systemu opieki zdrowotnej w kraju. – Państwa ościenne widząc problemy polskiej służby zdrowia, coraz chętniej swoją ofertę kierują do Polaków, których przyciągają na leczenie do swoich klinik – dodaje Mariusz Arent z tego samego instytutu.
Otwarta furtka
Marian Kwietniewski najpierw chciał usunąć sobie zaćmę w Polsce. Miał ją na obu oczach. – W Warszawie zaproponowano mi wstępny termin w lipcu 2019 roku. Ostateczny termin zabiegu miał być jednak ustalony dopiero później. Nie mogłem czekać tak długo, ponieważ jestem czynnym nauczycielem akademickim, a wzrok pogarszał mi się z tygodnia na tydzień – opowiada nam profesor Politechniki Warszawskiej. W Polsce mógł usunąć zaćmę, ale prywatnie. – Sprawdziłem jeszcze inne kliniki wykonujące zabiegi usunięcia zaćmy prywatnie, ale koszty tego zabiegu przekraczały moje możliwości finansowe – odpowiada dyplomatycznie profesor Kwietniewski. Najpierw pomyślał o Czechach. Ale usłyszał, że tam zabiegów nie przeprowadza się w szpitalu a w przychodni. Inaczej jest w Wilnie i Kownie.
Padło więc na Litwę. Pojechał tam z firmy, która pomaga w dostępie do usług medycznych za granicą, organizuje i transport, i pobyt. A później ubiega się w imieniu pacjenta o refundację kosztów zabiegu z Narodowego Funduszu Zdrowia.
To właśnie ustawa transgraniczna otworzyła Polakom drzwi do europejskich klinik i sprawiła, że nie muszą czekać trzy lata na zabieg zaćmy, skoro u sąsiadów: Litwinów czy Czechów wszystko mogą załatwić w mniej niż miesiąc. Dyrektywa transgraniczna weszła w życie w 2014 roku. – Jej zamysłem jest wyrównanie szans zdrowotnych obywateli Unii Europejskiej – mówi nam Justyna Krowicka, ordynator kliniki Gemini w Ostrawie.
Dyrektywa transgraniczna : Zakłada m.in., że pacjent, który jest ubezpieczony w Polsce, a będzie leczył się w innym kraju Unii Europejskiej, otrzyma zwrot kosztów. Co ważne: według stawek obowiązujących w Polsce i wyłącznie na świadczenia, które są zagwarantowane ustawowo/ Czytaj więcej
I gdy u nas wciąż wydłużają się kolejki do specjalistów, to Polacy masowo wyjeżdżają, by zoperować się na Litwie, w Czechach czy nawet na Białorusi. I co ciekawe, z danych Komisji Europejskiej wynika, że Polacy są najbardziej zainteresowani transgraniczną opieką zdrowotną spośród mieszkańców Unii Europejskiej.
Z raportu NIK: Z badań Eurobarometru przeprowadzonych w październiku 2014 r. wynika, że Polacy są zainteresowani korzystaniem z leczenia poza granicami kraju - gdyż 50 proc. ankietowanych stwierdziło, że byłoby skłonnych podróżować do innego państwa członkowskiego by skorzystać z leczenia. Głównym powodem takiego zainteresowania była możliwość szybszego skorzystania z leczenia (44 proc. wskazań). Ponadto z danych Komisji Europejskiej wynika, że Polacy wykazują się największym zainteresowaniem transgraniczną opieką zdrowotną spośród mieszkańców krajów UE.
Czytaj więcej
U sąsiadów taniej, szybciej, sprawniej, dlatego Polacy wykładają na zabiegi z własnej kieszeni albo biorą kredyty. Wreszcie przecież NFZ te pieniądze zwróci. I tak, według raportu NIK, do Funduszu od 15 listopada 2014 r. do 10 lutego 2017 r. ponad 17 tysięcy osób ubiegało się o zwrot kosztów za leczenie poza granicami. To wyniosło 54,7 mln złotych. „Liczba składanych wniosków sukcesywnie wzrastała” – czytamy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli.
"Zaćmowi pacjenci”
Wraz ze wzrostem chętnych, by zoperować się poza granicą, wzrasta liczba firm, które to Polakom ułatwiają. Wykładają pieniądze z własnej kieszeni, później ubiegają się o refundację, organizują transport, hotel a nawet zwiedzanie. Największe zapotrzebowanie jest na zabieg usunięcia zaćmy.
Doktor Daria Mejnartowicz, dyrektor ds. rozwoju z Medasco.pl, pierwszy raz z pacjentami "zaćmowymi" z Podlasia na Litwę pojechała we wrześniu 2016 roku. – Od tej pory znacznie wzrosło zainteresowanie tymi zabiegami pacjentów z regionów Podlasia, Mazur, Warmii. Obecnie mamy w Polsce ponad pół miliona osób czekających na usunięcie zaćmy. Na Litwie z naszymi pacjentami na ten zabieg jeździmy do dwóch prywatnych szpitali w Wilnie i Kownie. Parę miesięcy temu zaczęliśmy także organizować wyjazdy na Słowację, a to ze względu na bliskość pacjentów z Dolnego Śląska i Małopolski – opowiada nam Mejnartowicz.
Ich busy z pacjentami z Warszawy wyjeżdżają raz na dwa tygodnie, z Białegostoku – trzy razy w tygodniu. A Słowacja to 1-2 razy w miesiącu.
Po zabiegu jest też chwila na odpoczynek, a dobrze już widzące oczy mogą obejrzeć Wilno. – Zawsze jeśli jesteśmy w tym mieście, to po zabiegu idziemy z grupą pod Ostrą Bramę i wchodzimy po schodach pod obraz. To dla pacjentów ważny moment – opowiada Mejnartowicz. Jeden z jej pacjentów, jest świeżo po operacji zaćmy. Całkowity efekt będzie za miesiąc, ale już teraz chwali personel, opiekę i towarzystwo. Do zabiegu wprawdzie musiał nieco dopłacić, ale to ze względu na cenę soczewek. Dziwi się tylko, dlaczego Polacy muszą jeździć tak daleko. – Przecież można to przeorganizować, tak, by ludzie nie czekali w kolejkach i żeby pieniądze nie uciekały za granicę – zauważa jeden z naszych rozmówców.
Ale na "zaćmę" Polacy jeżdżą też do Czech. Wyliczono, że w klinice Germini w Ostrawie przeprowadzono już 10 tys. tego typu zabiegów u Polaków. Justyna Krowicka, ordynator kliniki Germini w Ostrawie, przyznaje, że po wielu latach pracy w polskim systemie, teraz oddycha z ulgą. – Nie mam konieczności tłumaczenia pacjentowi, który ma 85 lat, dlaczego on musi czekać kolejne trzy. To było straszne – opowiada nam Krowicka.
Polacy są najliczniejszą grupą pacjentów tej kliniki. Skąd tak duże zainteresowanie polskich pacjentów? – Pacjenci nie chcą czekać. Średnia wieku osób, które do nas trafiają, to 75 lat. To są osoby w zaawansowanym wieku, które naprawdę nie mają już na co czekać, a czekanie dwa lata, to dla takich ludzi bardzo długo – wylicza w rozmowie z naTemat Justyna Krowicka, ordynator kliniki Germini w Ostrawie. I – co podkreśla wielu internautów – na Litwie czy w Czechach można poprosić o lepsze soczewki, a nie tylko czekać na standardowe, które poleca NFZ. Trzeba tylko dopłacić różnicę ceny.
Wirtualne kolejki wciąż są
"Zaćma”(aż 91 proc. wniosków do NFZ o refundację tego zabiegu poza granicą) jest najczęstszym celem medycznych turystów, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Według danych NIK, Polakom doskwierają także schorzenia stawów. – Oprócz zaćmy, Polacy wyjeżdżą za granicę, by wszczepić endoprotezy. Najczęściej wybierają Czechy. Ponadto, nasi rodacy zaczynają odkrywać leczenie stomatologiczne na Ukrainie, gdzie jest zdecydowanie taniej – zauważa Mariusz Arent z Instytutu Badań i Rozwoju Turystyki Medycznej. Ale na tym nie koniec kierunków, jakie obierają medyczni turyści. – Do Niemiec jeżdżą osoby na specjalistyczne leczenie, które nie są w stanie uzyskać odpowiedniej jakości usług w Polsce. Tajemnicą poliszynela są także zabiegi ginekologiczne Polek w Niemczech czy na Słowacji – dodaje Arent.
Dziennikarze Money.pl wskazali też na jeszcze jeden kierunek Polaków – Białoruś. A to głównie na niższe nawet o połowę ceny i brak kolejek.
Cały paradoks polega na tym, że – według raportu NIK – odpływ Polaków do czeskich czy słowackich klinik wcale nie zwiększył dostępności do świadczeń zdrowotnych w kraju. – Masowość wyjazdów pacjentów za granicę nie ograniczyła kolejki oczekiwania. Ona skróciła się w niewielkim stopniu – mówi nam Justyna Krowicka. Jest jeszcze gorzej, bo czas oczekiwania na zabieg usunięcia zaćmy czy chorób stawów nawet się wydłużył.
firma Medical Finance Group SA, operator systemu MediRaty
Zabiegi usunięcia zaćmy, na które udzielamy finansowania w ramach turystyki medycznej, najczęściej odbywają się w Czechach i w mniejszym stopniu w Niemczech. W ciągu dwóch lat udzieliliśmy w systemie MediRaty około 3 tys. takich pożyczek. Ich specyfiką jest zwrot części kosztów przez NFZ.
Daria Mejnartowicz
dyrektor ds. rozwoju z Medasco.pl
Jedziemy busikiem, po przyjeździe do szpitala mikrochirurg okulistyczny bada każdego pacjenta i dobiera moc soczewki, po zabiegach jest ciepła kolacyjka, nocleg, następnego dnia po zabiegu – śniadanie i konsultacja kontrolna, w czasie której pacjenci otrzymują dokumentację medyczna, receptę.
Justyna Krowicka
ordynator kliniki Gemini w Ostrawie
Najczęściej przyjeżdżają do nas polscy pacjenci z powodu zaćmy, ale również na operacje laserowe wad wzroku, operacje plastyczne czy witrektomie.