
"Tygodnik Powszechny" cytuje podobnych opinii wiele. Jak rozmowę dziennikarki "Idź pod prąd" z pastorem Pawłem Chojeckim, gdzie duchowny radzi, w jaki sposób zmienić styl bicia w zależności od wieku dziecka. "W stosunku do niemowląt wystarczy lekkie uderzenie w pupę. W starszym wieku pas porównywalny jest z rózgą. Lanie ma zostawić co najwyżej pręgi, a nie siniaki. Jestem też przeciwnikiem przysłowiowych klapsów, które należy stosować w ostateczności. Lepiej by ręka ojca czy matki kojarzyła się dziecku z czymś miłym i dobrym, np. z przytuleniem" – stwierdza.
I w Piśmie Świętym napisano "nie ma Boga". Ale to jest poprzedzone zdaniem: "rzekł głupi w sercu swoim".
Tymczasem dosłowne interpretowanie Starego Testamentu zdaje się być niemniejszą głupotą, niż ta chłopięca, o której wspomina Księga Przysłów. Na łamach "Tygodnika Powszechnego" mówi o tym teolog i ojciec Mateusz Gajek: "Wszelka mądrość Starego Testamentu musi być zwyczajnie zweryfikowana przez Ewangelię. (...) Podpieranie się kilkoma cytatami z jednej z Ksiąg, przy pominięciu nauczania Jezusa Chrystusa, nie mówiąc dodatkowo o zdrowym rozsądku i mądrości sumienia, jest poważnym błędem teologicznym".
Dodając, że jeśli duchowni nie chcą wierzyć organizacjom kobiecym, to mogliby czerpać wiedzę o rozmiarach problemu ze statystyk policyjnych. Bo to one mówią o efektach przyzwolenia na przemoc w rodzinie. – To nie jest żadna ideologia, a czyste fakty – podkreśla Chutnik. – To wszystko rozgrywa się w dyskursie praw rodziców, przy czym prawa dziecka są tu w ogóle zapominane. Cały czas jest ta sama śpiewka, że to, co dzieje w czterech ścianach jest sprawą prywatną. A państwu, czy środowiskom - jak nas nazywają - lewicowym, liberalnym, nic do tego. Bo rodzina jest rzeczą świętą.
Cały czas jest ta sama śpiewka, że to, co dzieje w czterech ścianach jest sprawą prywatną. A państwu, czy środowiskom - jak nas nazywają - lewicowym, liberalnym, nic do tego. Bo rodzina jest rzeczą świętą. CZYTAJ WIĘCEJ
Odnosząc się w ten sposób do sprzeciwu Kościoła wobec ratyfikacji konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, której kształt ks. Kazimierz Sowa uważa za nadużycie przypisujące odpowiedzialność za określone konsekwencje środowiskom, które wcale nie są za nie bezpośrednio odpowiedzialne. Zwraca też uwagę, że niesprawiedliwe jest traktowanie przeciwników ratyfikacji kontrowersyjnego dokumentu jako zwolenników przemocy. Bo Ks. Sowa jest jej konwencji, ale zarazem podkreśla, że opowiada się przeciw jakiejkolwiek formie przemocy wobec bliźnich. Szczególnie biciu dzieci.