Maciej Grzechnik odepchnął i kopnął dziennikarza TVN? Pracowników stadniny takie zachowanie nie dziwi.
Maciej Grzechnik odepchnął i kopnął dziennikarza TVN? Pracowników stadniny takie zachowanie nie dziwi. Fot. Screen z YouTube / Puls Miasta

Prezes Maciej Grzechnik odepchnął i kopnął reportera TVN? Pracowników stadniny takie zachowanie szczególnie nie zaskoczyło. – To trudny człowiek i źle reaguje na stres – komentują. Opowiadają, że prezes potrafi być świetnym szefem, ale lepiej mu w drogę nie wchodzić, bo jest zawzięty i po chłopsku pamiętliwy.

REKLAMA
Ci, którzy do tej pory prezesa Grzechnika nie znali, poznali go w poniedziałek. Na nagraniu z reporterem TVN24 wyszedł z niego cham, prostak. Osoba z kulturą na takim poziomie nie powinna zajmować żadnego publicznego stanowiska. Zwłaszcza takiego, w którym zarządza innymi ludźmi.
Grzechnik posadę obejmował w atmosferze skandalu. Po wielu latach pracy i sukcesach hodowlanych 19 lutego 2016 roku z posadą prezesa stadniny koni arabskich w Michałowie pożegnał się Jerzy Białobok. Świat koniarzy przecierał oczy ze zdumienia po ogłoszeniu decyzji prezesa ANR. Odwołano też Marka Trelę, szefa stadniny w Janowie Podlaskim.
Powód? W obu przypadkach ten sam – utrata zaufania ministra i niegospodarność. Szczególnie to drugie brzmi dziś jak ponury żart. Stadniny w Michałowie i Janowie przed trzema laty były wizytówką Polski, aukcje koni arabskich "Pride od Poland" słusznie były uznawane za powód do dumy, do Polski zjeżdżali miłośnicy koni arabskich z całego świata.
– Ale jeśli chodzi o zaufanie, to prezes Agencji Nieruchomości Rolnych i minister rolnictwa raczej nie mają dziś powodu do narzekań – śmieje się pani Anna, wieloletni pracownik stadniny w Michałowie. Podobnie jak drugi z naszych rozmówców nie chce podawać nazwiska. – Kocham konie i tę pracę. Prezesi się zmieniają, ja mam chęć pracować tu dalej – tłumaczy.
Pani Anna opowiada o preferencjach politycznych prezesa. – Trudno powiedzieć, żeby na co dzień prowadził agitację polityczną. Niemniej nie ma wątpliwości, że to wierny żołnierz "dobrej zmiany". I ma świadomość tego, że awans zawdzięcza swojemu oddaniu i znajomościom – tłumaczy pani Anna.
Swój chłop, ale tylko dla swoich
Do pracy przyszedł jako nominant po odwołaniu poprzedniego prezesa. – Coś tam zna się na koniach, hodował traki, więc i tak lepiej to wyszło niż w przypadku stadniny w Janowie, gdzie nowy prezes z dumą wręcz podkreślał, że zna się na zarządzaniu, ale niekoniecznie na koniach – mówi pan Piotr, wieloletni pracownik stajni w Michałowie.
– Spodziewaliśmy się, że przyjedzie taki Nikodem Dyzma. Pogrozi palcem, opowie jakąś anegdotkę, rzuci bon motem, palcem pogrozi i pójdzie do gabinetu. Przyjechał facet, który chyba miał jakąś wizję – opowiada Piotr. – Dopiero później się wszystko popsuło, jak zwolnili Adama (Adama Wyrzyka, trenera koni - red.). Prezes pokazał chłopskie oblicze – dodaje Piotr.
Gdy wszyscy robią tak, jak prezes każe, to jest wszystko w porządku. – Problemy zaczynają się, gdy ktoś zwróci uwagę na jego zdaniem błędną decyzję. Zaczynają się kwaśne miny, czasem krzyki, twarde słowa latają w powietrzu. W stadninie każdy potrafi rzucić "kur*ą", nie tylko chłopcy stajenni, ale niektórym osobom nie wypada – przekonuje Anna.
– Odnoszę wrażenie, że kiedyś nie było w stadninie polityki. Dziś jest obecna i dziwnym trafem prezes lubi zajeżdżać tych, którzy nie deklarują się otwarcie po stronie PiS. Na początku pozował na "swojego chłopa". Dziś jest swój tylko dla swoich – dodaje Piotr.
Plany były wielkie. Została frustracja
Maciej Grzechnik zapewniał, że jego marzeniem i celem jest przywrócenie dominującej pozycji siwych koni arabskich, z jakich swego czasu zasłynęła stadnina w Michałowie. – Pomysł nawet niegłupi, tylko jak przyszło do realizacji, to już coś nie wyszło – komentuje Piotr. Siwków jakoś za bardzo nie przybyło, za to zaczęła spadać jakość koni innych maści.
– To widać po wynikach aukcji. Są żenujące, inne słowo nie oddaje skali tej tragedii. Prezes to widzi. I nerwowo reaguje – twierdzi Piotr. Co nerwy robią z Grzechnikiem, można było zobaczyć na antenie, gdy reporter TVN24 próbował mu zadać pytanie dotyczące aukcji koni arabskich. Dzienikarz został odepchnięty i prawdopodobnie kopnięty przez prezesa stadniny. Język i zachowanie Grzechnika lepiej pominąć milczeniem.
Jak twierdzą pracownicy, z "chłopa pana nie będzie". – To jest rolnik. Owszem, jest hodowcą hodowcą koni trakeńskich, ale mentalnie to jest rolnik, chłop z kościami. Jak mu ktoś na odcisk nastąpi, to widłami gotów pogonić, byle jego było na wierzchu – tłumaczy Anna.
– Przecież te aukcje koni arabskich budzą dziś wielkie emocje. Ludzie sobie pokazują wyniki sprzedaży jako przykład dyletanctwa ludzi dobrej zmiany. Prezesowi zależało na dobrym wyniku, a tu kolejny blamaż. No to zaczął kopać – śmieje się Piotr.
Ale pracownikom często nie jest do śmiechu. Opowiadają, jak prezes nie przebierając w słowach miesza z błotem tych, którzy mu w jakiś sposób podpadli. – Wtedy nie ma przeproś, trzeba stać na baczność i przytakiwać, inaczej narażamy się na kolejny atak złości – twierdzi Piotr.
Hodowca od zawsze
Maciej Grzechnik jest z wykształcenia zootechnikiem, nawet zrobił doktorat. Był prezesem naukowego koła hodowców koni. Zaraz po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w Stadninie Koni Żołędnica- Golejesko.
Od wielkiej polityki stroni, ale nie znaczy to, że nie zna się z ludźmi władzy. Za czasów pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości w latach 2005-2007 był doradcą ministra rolnictwa i rozwoju wsi, Krzysztofa Jurgiela. Dwa lata później zaczął prowadzić własne gospodarstwo rolne.
– Całe zawodowe życie spędziłem przy hodowli zwierząt, cały czas miałem styczność z końmi. Sprawowałem różnorodne funkcje: prezesa, dyrektora, byłem wiceprezesem Stadniny Koni "Laski" – podkreślał w jednym z wywiadów. Grzechnik jest aktywnym hodowcą koni trakeńskich, czyli pruskiej rasy ze sporą domieszką krwi koni rasy arabskiej.
Kłopoty prezesa
"Czy nam się to podoba, czy nie, piastując takie stanowisko należy umieć się zachować w każdej sytuacji". "Jak taki człowiek został prezesem tak sławnej stadniny, to się nie mieści w głowie" – to tylko niektóre z komentarzy, jakie pojawiły się w sieci po skandalicznych zachowaniu prezesa Grzechnika wobec reportera TVN.
Choć nie brakuje i takich, którzy chwalą prezesa dowodząc, że w dzisiejszych czasach trzeba umieć okazać zdecydowanie. – Tak, czego jak czego, ale zdecydowania to prezesowi odmówić nie można. Jak się uprze, to wołami się go nie odciągnie od powziętej decyzji – śmieje się pani Anna.
Bez wątpienia Maciej Grzechnik ma kłopoty. Z jednej strony aukcja zakończyła się klapą i czego by prezes nie powiedział, sprzedać 6 koni z jedenastu, gdy najdroższa klacz z Michałowa została wylicytowana za zaledwie 180 tysięcy euro, to katastrofa. Zaledwie ułamek tego, za ile sprzedawano polskie araby jeszcze kilka lat temu.
Grzechnik ma też problem wizerunkowy. – Wyszedł z niego zwykły cham, który nie tylko nie szanuje dziennikarzy, ale dopuszcza się wobec nich przemocy, publicznie, na antenie. Takie skandaliczne zachowanie nie licuje z funkcją, którą sprawuje – podkreślają pracownicy stadniny.
Obok tych problemów dochodzi trzeci. Jak informuje dziennik "Fakt", prezes podróżuje po całym świecie za darmo lub pół darmo. Był w Koksijde w Belgii, zwiedzał Paryż, Weronę i Menton, dwukrotnie był w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
logo
Aukcje "Pride of Poland" jeszcze kilka lat temu przynosiły milionowe zyski. Dziś stadniny w Michałowie i Janowie Podlaskim mają problem ze sprzedażą koni arabskich. Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Za pierwszym razem do ZEA poleciał za 745,73 zł, za drugim za 2295 złotych. Oczywiście dałoby się te wyjazdy wytłumaczyć obowiązkami służbowymi, ale jak donosi dziennik "Fakt", w podróży towarzyszą mu nie tylko żona, ale jeszcze syn z narzeczoną. "Kto pokrywa koszty pobytu prezesa i jego rodziny?" – stawia pytanie "Fakt".
Grzechnik twierdzi, że każdorazowo w sytuacji, gdy w wyjeździe służbowym prezesa spółki uczestniczą osoby towarzyszące, jest on finansowany z jego środków prywatnych. Opozycja nie do końca wierzy w te zapewnienia, zgłosiła więc sprawę do Najwyższej Izby Kontroli. Tam już podjęto decyzję o kontroli wydatków prezesa Grzechnika.