Sposobów na zarobienie pieniędzy jest sporo. Stowarzyszenie Lexus z Poznania znalazło na to wyjątkowy sposób: zupełnie legalnie nakłania przedsiębiorców, by im płacili. A jak nie zapłacą, to Lexus pozywa przedsiębiorcę do sądu. Również zupełnie legalnie.
O Towarzystwie Lexus swojego czasu było głośno. Mechanizm działania zawsze ten sam – zupełnie legalny, pod szyldem "ochrony praw konsumenta". Mechanizm dla małych przedsiębiorców niekoniecznie zrozumiały i często też zaskakujący. A wszystko rozbija się o prawo i jego zastosowanie. Wcześniej Lexus atakował biura podróży, potem sklepy internetowe. Teraz wziął się za księgarnie i tak jak wcześniej – próbuje od nich wyciągnąć kasę.
Zły regulamin prowadzi do sądu
Lexus zajmował się firmami, które łamią zazwyczaj przepisy Kodeksu Cywilnego. Chodzi o artykuł 385, który mówi między innymi, jakie klauzule nie mogą znajdować się w umowach między przedsiębiorcą i klientem. Oczywiście, w telegraficznym skrócie. Takimi umowami są również regulaminy w sklepach internetowych.
W tym właśnie miejscu do akcji wchodzi Lexus. Odnajduje firmy – obecnie księgarnie internetowe hostowane przez firmę Azymut – które w regulaminach mają niedozwolone klauzule, po czym pozywa je do sądu. Jednocześnie Towarzystwo proponuje pozasądowe ugody – w zamian za zapłacenie 360 złotych obiecują, że wycofają pozew sądowy.
– Dostaliśmy taki pozew. Jeden pozew za każdy złamany punkt regulaminu. Razem jest ich siedem – mówi nam właścicielka jednej z księgarni hostowanych przez Azymut. I
zaznacza: – A my nawet nie mamy na niego wpływu, bo regulamin kupuje się w pakiecie z księgarnią. My go potem nie możemy modyfikować.
Tysiące pozwów, wszyscy winni
Liczba pozwów to kolejny punkt działalności Lexusa, który budzi wątpliwości co do moralnej misji całej akcji. Towarzystwo nie wysyła wcześniej ostrzeżeń, nie wzywa do zmiany regulaminu. Od razu składa pozew, zaraz potem proponuje ugodę. Pozwów jest najczęściej kilka, bo jak przyznają księgarze i prawnicy, sprytne stowarzyszenie składa jeden pozew za każdy złamany punkt regulaminu. W ten sposób zwiększa prawdopodobieństwo, że drobny przedsiębiorca się złamie i zgodzi na ugodę, a tym samym – zapłaci Lexusowi. Który to, jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, został założony przez te same osoby, które prowadzą kancelarię prawniczą obsługującą Lexusa.
Księgarze są tym bardziej zrozpaczeni, że to nie oni układali regulamin. Swoje internetowe księgarnie, które pozywa Lexus, udostępnia im Azymut – jeden z największych dystrybutorów książek w Polsce. Chcąc otworzyć taką internetową księgarnię, wystarczy tam wykupić odpowiedni pakiet: domenę, książki, cały serwis, obsługę techniczną itd.
W tym zawiera się też regulamin. Po wykupieniu takiego pakietu, księgarz nie ma możliwości zmiany regulaminu. W świetle prawa jednak właściciel księgarni może jednak odpowiedzieć za regulamin – jako osoba go stosująca – tak samo jak jego twórcy.
Ugody nie będzie
Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się w Azymucie, firma zmieniła swój regulamin – tak by był zgodny z prawem – już kilka tygodni temu, tuż po otrzymaniu pierwszych pozwów. Lexus jednak nie odpuszcza, pozwy do księgarzy przychodziły jeszcze 22 sierpnia. Choć to akurat można zrzucić na karb sądów, które nie nadążają z wysyłaniem pozwów.
Prawnicy Azymutu zajmują się już całą sprawą, choć firma dopiero ma wydać oficjalne oświadczenie. Nieoficjalnie jednak słyszymy: – Znamy to towarzystwo i raczej nie pójdziemy na ugody, nie będziemy im płacić.
Lexus trafił na twardy orzech do zgryzienia. Towarzystwo liczyło zapewne na zyski ze postraszenia samych księgarzy, a nie Azymutu. Ale wielu z nich w rozmowie przyznaje: – Azymut już obiecał się tym zająć i to im dajemy pełnomocnictwa. To nie nasz problem, to sprawa nie na nasze głowy.
Wszystko legalnie Mechanizm, stosowany przez Lexusa, jest absolutnie legalny. Można by nawet rzec:
szczytny, wszak pozwani faktycznie łamią prawo. Tyle, że sposób, w jaki towarzystwo to robi, jest już wątpliwy moralnie.
– Taka działalność nie jest niezgodna z prawem. To wykorzystanie bardzo niefortunnie napisanego prawa: przepisów mających chronić konsumenta, z przepisami kodeksu postępowania cywilnego oraz przepisami dotyczącymi kosztów sądowych. Połączenie tych przepisów dało narzędzie, które pozwala prawnikom zarabiać pod szyldem "ochrony konsumenta". Ale mechanizm zarabiania jest tu ewidentny – mówi nam Marcin Łyko, partner w kancelarii radców prawnych Ruciński & Łyko. Łyko zajmował się już sprawą Lexusa – i nasza informacja o tym, że tym razem celem Towarzystwa są internetowi księgarze, absolutnie go nie zdziwił.
Zarobić na niewiedzy – Problem w tym, że takich pozwów nie otrzymują wielkie firmy, a głównie mali przedsiębiorcy. Im często, po przeliczeniu kosztów spraw, po prostu bardziej się opłaca pójść na ugodę pozasądową – wyjaśnia Łyko. W gruncie rzeczy więc mechanizm stosowany przez Lexusa jest prosty: znaleźć "jelenia", wysłać pozew, który zastraszy przedsiębiorcę, zaproponować tańszą ugodę i liczyć zyski. Najgorsze jednak jest to, że ta maszyna do robienia pieniędzy działa pod szyldem "ochrony konsumenta" – a z ochroną konsumentów ma to niewiele wspólnego.
Problem nie dotyczy tylko księgarń internetowych, ale wszystkich sklepów internetowych – gdzie często regulamin narzuca hostujący lub po prostu kopiuje się je z innych sklepów. To, oczywiście, wina przedsiębiorców, ale nie tłumaczy straszenia ich sądem bez dania szansy poprawy.
Czy da się ustrzec nieświadomych przedsiębiorców przed takimi praktykami? Niestety, od strony prowadzącego biznes – nie. – Jedyne, co może pomóc, to zmiana przepisów. Nie chodzi jednak o zmianę przepisów chroniących konsumenta – stwierdza Marcin Łyko. – Trzeba wyeliminować patologie związane z kosztami sądowymi. Powinno być tak, że gdy taki pozew się pojawia, a powód wcześniej nie informował o nieprawidłowościach pozwanego, nie apelował o zmianę i nie dał szansy na "uzdrowienie", koszty powinny być po stronie powodu.
Taka działalność nie jest niezgodna z prawem. To wykorzystanie bardzo niefortunnie napisanego prawa: przepisów mających chronić konsumenta, z przepisami kodeksu postępowania cywilnego oraz przepisami dotyczącymi kosztów sądowych. Połączenie tych przepisów dało narzędzie, które pozwala prawnikom zarabiać pod szyldem "ochrony konsumenta". Ale mechanizm zarabiania jest tu ewidentny.
Marcin Łyko
Radca prawny
Problem w tym, że takich pozwów nie otrzymują wielkie firmy, a głównie mali przedsiębiorcy. Im często, po przeliczeniu kosztów spraw, po prostu bardziej się opłaca pójść na ugodę pozasądową.