Aby pójść na grzyby we Francji musisz zapłacić, a we Włoszech wystąpić o kartę grzybiarza. W Belgii i Holandii w ogóle nie można ich zbierać. Zobacz, dlaczego Polska jest ziemią obiecaną dla grzybiarzy.
– W tym roku pogoda nie sprzyja grzybiarzom – narzeka rzecznik prasowy Lasów Państwowych, Anna Malinowska. Dzieje się tak z powodu niewielkich opadów, jednak jeszcze nie wszystko stracone. Pani rzecznik uspokaja, że suchy początek września to zjawisko dość regularne, a do końca sezonu, czyli listopada, sytuacja może się jeszcze poprawić.
Jednak mieszkańcy gminy Długosiodło, gdzie doroczne Wielkie Grzybobranie ma się odbyć już za tydzień, nie mają tak dużo czasu, więc wciąż z nadzieją zerkają na niebo. – W tym roku jest cienko – mówi otwarcie Rafał Pawłowski z Gminnego Centrum Informacji, Kultury, Sportu i Rekreacji. – W najlepszym roku w naszym konkursie udało się zebrać ponad pół tony grzybów, ale zdarzył się też sezon, w którym na wadze wylądowało tylko 80 kg. Fajnie byłoby pobić dotychczasowy rekord, więc wszyscy czekamy na deszcz – mówi Pawłowski.
Polska rajem dla grzybiarzy
Choć zatwardziali liberałowie twierdzą, że w Polsce ciągle jeszcze panuje socjalizm i wszystkim rządzi rozrośnięta biurokracja, istnieje dziedzina, w której nasze prawo jest jednym z najbardziej liberalnych w Europie. Mało kto z nas zdaje sobie bowiem sprawę, że we Francji, aby zbierać grzyby, trzeba wnieść w urzędzie stosowną opłatę, a we Włoszech wyrobić specjalną “kartę grzybiarza”. Ustawodawstwo wielu państw Unii określa także precyzyjnie, ile kilogramów grzybów może zebrać jeden obywatel. Istnieją również kraje, w których grzybobranie jest całkowicie zabronione – należą do nich m.in. Belgia i Holandia.
W rozmowie z naTemat.pl Anna Malinowska podkreśla, że jako jako naród ceniący smak grzybów jesteśmy w tej wyjątkowo dobrej sytuacji, że niewiele w Polsce lasów prywatnych. – Wyłączając więc okresowe ograniczenia, związane np. z zagrożeniem pożarowym, każdy obywatel może swobodnie spacerować po naszych lasach, a także zbierać w nich grzyby – mówi. I Polacy chętnie korzystają z tej możliwości.
Zważyć i zmierzyć
Z danych GUS wynika, że w przeciętnie urodzajnym roku zbieramy ok. 6 mln kg grzybów. Tak było np. w wyjątkowo urodzajnym 2006 roku. Anna Malinowska podkreśla jednak, że te dane nie oddają całej prawdy: – Trzeba pamiętać, że GUS bada jedynie punkty skupu runa leśnego, natomiast nie ma szansy oszacować ogromnej ilości grzybów, które lądują na naszych stołach i nie są nigdzie ważone ani liczone – zauważa. Prawdziwa wysokość zbiorów może być nawet 3 do 4 razy wyższa.
Precyzyjne ważenie borowików, koźlaków i podgrzybków na specjalnie przygotowanej wadze, poprzedzone wnikliwą weryfikacją pod względem jadalności, to natomiast stały punkt organizowanego od 11 lat Wielkiego Grzybobrania w Długosiodle. Tamtejsi samorządowcy postanowili wykorzystać walory miejscowych terenów leśnych dla promocji swojej gminy i co roku zapraszają mieszkańców na jednodniowy piknik, którego główną atrakcją jest konkurs grzybobrania.
– Lokalni samorządowcy, dziennikarze oraz zapraszani rokrocznie aktorzy tworzą drużyny, które wyruszają na poszukiwanie grzybów, a następnie wyłaniany jest zwycięzca. Imprezie towarzyszą ekologiczne konkursy, prelekcje o trujących gatunkach, wystawy i koncerty – zachwala imprezę Rafał Pawłowski. – W Polsce tradycja grzybobrania jest niezwykle długa i bogata. Stąd m.in. tak duże lokalne zróżnicowanie nazewnictwa, jeśli chodzi o konkretne grzyby. Te same gatunki mają różne, zwyczajowe nazwy w różnych regionach Polski – przekonuje zaś Anna Malinowska.
Czytaj:"Jak nie ma jagód, to jest ciężko. Zawsze to parę złotych na opał czy ziemniaki na zimę". Las utrzymuje ludzi
Z informacji Lasów Państwowych wynika, że wydarzeń takich, jak grzybobranie w Długosiodle, co roku odbywa się w naszym kraju kilkanaście. O ekonomicznym znaczeniu tej dziedziny gospodarki leśnej świadczą zaś szacunki, oceniające rynkową wartość grzybów zbieranych rocznie w polskich lasach na 200-300 mln zł.