
Test Wiedzy o Europie w TVP1 wzbudził sporo wesołości. Dziennikarz sportowy Michał Pol po teście pytał: skąd miałem wiedzieć, że marchewka według Unii to owoc? To nie jedyny unijny absurd – ślimaki na przykład, w prawie UE, to ryba. Takie przepisy to jednak nie wynik ułańskiej fantazji, a walki o duże pieniądze.
Dżem z marchewki
Najsłynniejszy chyba przykład takiego prawnego absurdu to właśnie marchewka, w nomenklaturze UE uznana za owoc. Wydawać by się mogło, że unijnych urzędników po prostu poniosła fantazja albo zgłupieli, ale nic bardziej mylnego.
Swojego czasu przez Europę przetoczyła się dyskusja o zakrzywieniu bananów. Powód? UE postanowiła, że produkt, by mógł być uznany za banana, musi być odpowiednio zakrzywiony, mieć konkretny kształt. Głupie? Być może, ale miało służyć temu, by sprowadzano banany głównie z francuskich kolonii. UE, ostatecznie, wycofała się jednak z tego przepisu.
Lekkie zakrzywienie rzeczywistości na papierze wydaje się być więc małą ceną za takie ułatwienie gospodarcze. Podobny przypadek to ślimaki, uznawane przez UE za ryby. Tutaj z kolei za taką klasyfikacją lobbowała Francja. Unia dotowała hodowle ryb, ale nie hodowle ślimaków. By więc wilk był syty i owca cała, UE uległa prośbom Francuzów i uznała ślimaka za rybę. Teraz Francja, która jest największym w Europie producentem tego specjału, może dostawać na nie dotacje.
Europoseł PiS tłumaczy nam, że większość z tych "pozornie śmiesznych" spraw i
Najczęściej te nonsensy dotyczą standaryzacji towarów na rynku UE. I często wynikają z próby pogodzenia sprzecznych interesów. Na pewno nie należy traktować tych rzeczy jako śmiesznych, to twarde, gospodarcze konkrety.
– W Polsce lobbyści kojarzą się od razu z przekrętami. A przecież w UE to działa zupełnie inaczej, legalnie. Lobbyści są zarejestrowani, wszystko jest oficjalnie – mówi nam Joanna Senyszyn. I, jak przyznaje, lobbyści działają na różnych szczeblach:
Gasnące papierosy, owocowe ziemniaki i marmolada tylko z cytrusów... A to tylko część unijnych absurdów.
CZYTAJ WIĘCEJ
Wydaje się więc, że istnienie lobby, w wyniku którego powstają czasem absurdalne przepisy, jest w zasadzie nieuniknione. – Z jednej strony to pewna wada Unii, że jest nieracjonalna. Kiedy pojawia się zapotrzebowanie polityczne na to, żeby kota nazwać psem, to Unia to robi, jeśli da się tak napisać – stwierdza europoseł PJN Paweł Kowal. I zaraz dodaje: – Z drugiej jednak strony, Unia jest skazana na szukanie takich kompromisów, które przejawiają się najczęściej w nazwach.
Z jednej strony to pewna wada Unii, że jest nieracjonalna. Kiedy pojawia się zapotrzebowanie polityczne na to, żeby kota nazwać psem, to Unia to robi, jeśli da się tak napisać. Z drugiej jednak strony, Unia jest skazana na szukanie takich kompromisów, które przejawiają się najczęściej w nazwach.
W tworzeniu tych uproszczeń najlepsze są największe państwa UE: Francja czy Niemcy. – W Niemczech jest bardzo wysoka kultura kooperacji, na dodatek transparentna. Ale trudno mi stwierdzić. żeby jakiś kraj był "naj" – ocenia europoseł Konrad Szymański.
Krytyczne opinie o sposobie wydatkowania funduszy europejskich w Polsce są niezbędnym elementem debaty publicznej. Ale żeby miały sens, muszą być oparte na faktach a nie tylko na własnym przekonaniu, że białe jest czarne.
CZYTAJ WIĘCEJ
Jak więc widać, o swoje wpływy – które czasem skutkują absurdalnymi w brzmieniu przepisami – walczą wszystkie kraje UE. Warto jednak przy tym zaznaczyć, że powstające w wyniku tej walki z pozoru głupie prawa najczęściej służą obywatelom. Ułatwienia gospodarcze powodują bowiem, że wiele produktów – jak chociażby wspomniany dżem marchewkowy – są po prostu tańsze.


