
Z wykształcenia Pilipiuk jest archeologiem. Jak wielokrotnie mówił w wywiadach, wybrał taki kierunek, bo było to jego "młodzieńcze marzenie", od zawsze lubił "grzebać w ziemi". I chociaż przyznaje, że nieczęsto korzysta z wiedzy archeologicznej w swoich książkach, to kiedyś chciałby do tego zawodu wrócić.
Historia koncentruje się na wydarzeniach ważnych z punktu widzenia historyków. Archeologia jest o wiele bliższa zwykłemu człowiekowi. Bada pozostałości życia codziennego. Dzięki niej dowiadujemy się co nasi przodkowie jedli, jakie miski mieli w chałupach, jak wyglądały ich wychodki. Zaglądamy im niemal przez ramię.
Oczywiście, z archeologii ciężko jest wyżyć i dzisiaj jest to już nieco zapomniana profesja, stąd zainteresowanie literaturą. Jak mówił Pilipiuk w rozmowie z serwisem secretum.pl, fantastyką zajął się już w wieku 11 lat. Zaczynał od zbierania numerów "Fantastyki" i książek Janusza A. Zajdla.
Andrzej Pilipiuk urodził się w 1974 roku. Mieszka w Krakowie, choć jego strony rodzinne to Wojsławice, znane z książek o Jakubie Wędrowyczu. Studia, archeologię, kończył na Uniwersytecie Warszawskim. Ma żonę Katarzynę i dwójkę dzieci: córkę Łucję i syna Tomasza.
Wtedy też zaczął pisać. Jego pierwsze książki powstawały już w 1985 roku: pierwsza wersja "Hotelu pod Łupieżcą" i zręby "Norweskiego Dziennika". Wtedy też Pilipiuk po raz pierwszy zaczął poważnie myśleć o zostaniu pisarzem, choć z początku pisanie było dla niego "przede wszystkim ucieczką od rzeczywistości".
Jak zupełnie nie idzie pisanie, to zawsze jest masa tekstu do korekty czy zredagowania. Oczywiście jest to praca twórcza: są okresy lepsze, kiedy pisze się i po kilkanaście stron dziennie; są też niestety okresy gorsze. Bywa i totalny blok – a niestety nie płacą za to chorobowego.
Pilipiuk w wywiadzie dla "Katedry" podkreśla, że pisarstwo to praca wymagająca dużej samodyscypliny.
Rytm trzeba narzucać sobie samemu. Mógłbym w tej chwili legnąć brzuchem do góry i przez pół roku nic nie robić. Pieniądze z wydanych już książek kapałyby na konto jak do tej pory. Tylko że mam świadomość, iż dzisiejsze lenistwo odbiło by się bolesną czkawką za rok.
Narzekacze, do roboty!
Pisarz zaznacza też, że to dalekosiężne planowanie, do którego Polacy nie nawykli. "Ludziom się marzą gigantyczne zyski od razu, nachapać się ile wlezie, żeby potem móc leżeć i chrumkać jak świnia pod płotem" – stwierdził w cytowanym wcześniej wywiadzie.
Dziewięciokrotnie nominowany do nagrody im. Janusza A. Zajdla. Otrzymał ją w 2002 roku za opowiadanie "Kuzynki", które w 2003 roku rozwinął w powieść. Czterokrotny laureat prestiżowej nagrody Nautilusa. As EMPiK-u 2006 - jeden z trzech najchętniej kupowanych autorów.
Uhonorowany Pucharem Bachusa i Srebrną Muszlą. W 1998 roku nominowany do nagrody Śląskiego Klubu Fantastyki w kategorii "Pisarz roku".
Jak widać, postępowanie zgodnie z zasadą "bez pracy nie ma kołaczy" opłaciło się Pilipiukowi. Teraz należy on do grupy najbardziej poczytnych polskich pisarzy. Chociaż on sam bardzo skromnie wypowiada się o swojej twórczości: – Widuję swoje książki w księgarniach, na straganach, widzę recenzje w necie. Czasem widzę nawet, że ktoś to czyta. Ergo: są jakoś tam popularne – stwierdza Pilipiuk.
– Może w dziedzinie fantastyki faktycznie jestem gdzieś u szczytu. Żaden wyczyn, mało alpinistów to i szczyt niezbyt oblegany. Listy bestsellerów okupuje zupełnie kto inny, nakłady moich książek też nie oszałamiają – mówi nam pisarz.
Nie da się jednak ukryć, że jego cykl o Jakubie Wędrowyczu to jedna z najbardziej znanych serii, jeśli chodzi o polską fantastykę. Do tej pory wyszło 6 książek z jego przygodami, zebranymi w 60-ciu opowiadaniach. W drodze jest już 7 tom, zatytułowany "Trucizna", który ma pojawić się jeszcze w tym roku.
To postać z najpopularniejszej serii książek Pilipiuka. Bimbrownik, egzorcysta-amator, kłusownik, ojciec i mąż. Jego przygody znalazły się w 60 opowiadaniach, zebranych w 6 tomów. W przygotowaniu jest kolejna część. Wędrowycz mieszka w Starym Majdanie koło Wojsławic – rodzinnego miasta Andrzeja Pilipiuka, promowanego przez pisarza.
W wywiadach jednak Pilipiuk kilkakrotnie stwierdzał, że na swój najpopularniejszy cykl patrzy chłodnym okiem. Próbował nawet oderwać łatkę "disco-polo fantastyki", ale przedsięwzięcie to nie przyniosło oczekiwanych efektów.
Wcześniej jednak Pilipiuk zajmował się zupełnie inną dziedziną literatury: książkami dla dzieci. A konkretnie, kontynuował legendarną już serię o Panu Samochodziku, stworzoną przez Zbigniewa Nienackiego. Pisarz fantastyki robił to pod pseudonimem Tomasz Olszakowski i jak zaznacza, była to zarówno frajda, jak i problem.
Bycie wziętym pisarzem nie jest jednak usłane różami i jak zaznacza nasz rozmówca, na ten zawód "od lat wali się lawina głazów". Wkurza go wiele rzeczy: – Widać gołym okiem świadome i celowe niszczenie naszej branży przez polityków. Programowe zamykanie setek, jeśli nie tysięcy bibliotek w latach 90-tych. Niszczenie małych księgarni przez nieuczciwą konkurencję molochów. Miażdżące wydawców podatki, w tym ostatnio wprowadzony VAT. Słabość rynku wywołana kryzysem. Masowe piractwo książek i brak jakichkolwiek prób przeciwdziałania rozzuchwalonemu złodziejstwu... – wylicza Pilipiuk.
Andrzej Pilipiuk próbował sam zmienić tę sytuację i angażował się w politykę. Startował w wyborach w 2005 i 2009 roku, z list partii Korwina-Mikke. Został do nich zaproszony i stwierdził, że to dobra okazja, by "zmienić coś na lepsze". Co prawda, nie udało mu się dostać do Parlamentu Europejskiego, ale jak mówi nam Janusz Korwin-Mikke: – To bardzo rozsądny człowiek i drzwi na listy zawsze są dla niego otwarte, jeśli tylko zechce.