To absolutny rekord wśród polskich pisarzy. O swojej twórczości mówi: "disco-polo fantastyki". Disco-polo, które prawie zawsze trafia na listy bestsellerów. Jak Pilipiuk osiągnął taki sukces na polskim rynku?
Pisarz w Polsce ma ciężkie życie. Jeśli nie jest celebrytą i chce pisać coś innego niż poradniki, musi liczyć się z tym, że pieniądze nie przyjdą od razu. Albo w ogóle, bo tak też bywa.
Andrzej Pilipiuk to jeden z wyjątków. Jak zauważa w ostatnim numerze magazyn "Malemen", do tej pory sprzedał ponad 600 tysięcy książek. Jego najbardziej znane dzieła to seria o Jakubie Wędrowyczu, cykle "Kuzynki" i "Norweski Dziennik". Pilipiuk też, pod pseudonimem Tomasz Olszakowski, napisał kilkanaście tomów przygód Pana Samochodzika. Popularność przyniosła mu jednak głównie postać Jakuba Wędrowycza.
Kim jest jeden z niewielu naprawdę poczytnych polskich pisarzy?
Archeolog...
Z wykształcenia Pilipiuk jest archeologiem. Jak wielokrotnie mówił w wywiadach, wybrał taki kierunek, bo było to jego "młodzieńcze marzenie", od zawsze lubił "grzebać w ziemi". I chociaż przyznaje, że nieczęsto korzysta z wiedzy archeologicznej w swoich książkach, to kiedyś chciałby do tego zawodu wrócić.
Oczywiście, z archeologii ciężko jest wyżyć i dzisiaj jest to już nieco zapomniana profesja, stąd zainteresowanie literaturą. Jak mówił Pilipiuk w rozmowie z serwisem secretum.pl, fantastyką zajął się już w wieku 11 lat. Zaczynał od zbierania numerów "Fantastyki" i książek Janusza A. Zajdla.
Kilka słów biografii
Andrzej Pilipiuk urodził się w 1974 roku. Mieszka w Krakowie, choć jego strony rodzinne to Wojsławice, znane z książek o Jakubie Wędrowyczu. Studia, archeologię, kończył na Uniwersytecie Warszawskim. Ma żonę Katarzynę i dwójkę dzieci: córkę Łucję i syna Tomasza.
... Superpisarz
Wtedy też zaczął pisać. Jego pierwsze książki powstawały już w 1985 roku: pierwsza wersja "Hotelu pod Łupieżcą" i zręby "Norweskiego Dziennika". Wtedy też Pilipiuk po raz pierwszy zaczął poważnie myśleć o zostaniu pisarzem, choć z początku pisanie było dla niego "przede wszystkim ucieczką od rzeczywistości".
Pisarstwo Andrzej Pilipiuk traktuje jako zawód. Być może stąd jego sukces – swoje dzieła bowiem określa jako "disco-polo fantastyki", a siebie jako "grafomana". Jak wyjaśnia w swojej oficjalnej biografii, a także wielu wywiadach, pisanie to dla niego praca. Trzeba wstać rano i odsiedzieć kilka godzin. Wena albo jest, albo jej nie ma i trzeba sobie z tym poradzić.
Pilipiuk w wywiadzie dla "Katedry" podkreśla, że pisarstwo to praca wymagająca dużej samodyscypliny.
Narzekacze, do roboty!
Pisarz zaznacza też, że to dalekosiężne planowanie, do którego Polacy nie nawykli. "Ludziom się marzą gigantyczne zyski od razu, nachapać się ile wlezie, żeby potem móc leżeć i chrumkać jak świnia pod płotem" – stwierdził w cytowanym wcześniej wywiadzie.
Pilipiuk, zapytany przeze mnie o innych pisarzy, którzy narzekają w mediach na trudny los artystów, krótko kwituje takie zachowania. – Śmieję się z takiego jojczenia i dogaduję, by brali się na ostro do roboty. Nie jest już niestety tak dobrze jak pięć-siedem lat temu, ale nadal można skoczyć bardzo wysoko, tylko trzeba się przyłożyć – stwierdza autor serii o Wędrowyczu. – Najgłośniej jęczą ci, którzy najmniej robią. A ugór do zaorania i obsiania ciągnie się po horyzont. Najlepszą receptą na kryzys jest więcej pracy – radzi Andrzej Pilipiuk.
Nagrody
Dziewięciokrotnie nominowany do nagrody im. Janusza A. Zajdla. Otrzymał ją w 2002 roku za opowiadanie "Kuzynki", które w 2003 roku rozwinął w powieść. Czterokrotny laureat prestiżowej nagrody Nautilusa. As EMPiK-u 2006 - jeden z trzech najchętniej kupowanych autorów.
Uhonorowany Pucharem Bachusa i Srebrną Muszlą. W 1998 roku nominowany do nagrody Śląskiego Klubu Fantastyki w kategorii "Pisarz roku".
Nad wyraz skromny
Jak widać, postępowanie zgodnie z zasadą "bez pracy nie ma kołaczy" opłaciło się Pilipiukowi. Teraz należy on do grupy najbardziej poczytnych polskich pisarzy. Chociaż on sam bardzo skromnie wypowiada się o swojej twórczości: – Widuję swoje książki w księgarniach, na straganach, widzę recenzje w necie. Czasem widzę nawet, że ktoś to czyta. Ergo: są jakoś tam popularne – stwierdza Pilipiuk.
Na pytanie, czy w jakikolwiek sposób odczuwa tę popularność, odpowiada jednak równie skromnie: – Czasem ktoś mnie rozpozna. Na szczęście raczej sporadycznie. Nie mam tzw. parcia na szkło. Ale nie mam też tremy jak już muszę gdzieś wystąpić.
– Może w dziedzinie fantastyki faktycznie jestem gdzieś u szczytu. Żaden wyczyn, mało alpinistów to i szczyt niezbyt oblegany. Listy bestsellerów okupuje zupełnie kto inny, nakłady moich książek też nie oszałamiają – mówi nam pisarz.
Nie ma miejsca poza fantastyką?
Nie da się jednak ukryć, że jego cykl o Jakubie Wędrowyczu to jedna z najbardziej znanych serii, jeśli chodzi o polską fantastykę. Do tej pory wyszło 6 książek z jego przygodami, zebranymi w 60-ciu opowiadaniach. W drodze jest już 7 tom, zatytułowany "Trucizna", który ma pojawić się jeszcze w tym roku.
Jakub Wędrowycz
To postać z najpopularniejszej serii książek Pilipiuka. Bimbrownik, egzorcysta-amator, kłusownik, ojciec i mąż. Jego przygody znalazły się w 60 opowiadaniach, zebranych w 6 tomów. W przygotowaniu jest kolejna część. Wędrowycz mieszka w Starym Majdanie koło Wojsławic – rodzinnego miasta Andrzeja Pilipiuka, promowanego przez pisarza.
W wywiadach jednak Pilipiuk kilkakrotnie stwierdzał, że na swój najpopularniejszy cykl patrzy chłodnym okiem. Próbował nawet oderwać łatkę "disco-polo fantastyki", ale przedsięwzięcie to nie przyniosło oczekiwanych efektów.
– Napisałem "Oko Jelenia", dzieło na poważnie, wymyślane latami, z drobiazgowo oddanymi realiami epok, przybliżające ciekawy, acz zapomniany epizod historyczny, zawierające teorię naukową, którą sobie na nim zbudowałem. By to napisać dwa razy przepłynąłem Bałtyk, objechałem wszystkie opisywane miejsca, doczytałem masę literatury naukowej – opowiada nam o swoim zaangażowaniu Pilipiuk.
Niestety, nie znalazło to uznania szerszej publiki. – I co? I nic. Cykl przeszedł praktycznie bez echa. Poza fantastyką nie mam czego szukać – stwierdza pisarz.
Autor "Pana Samochodzika"
Wcześniej jednak Pilipiuk zajmował się zupełnie inną dziedziną literatury: książkami dla dzieci. A konkretnie, kontynuował legendarną już serię o Panu Samochodziku, stworzoną przez Zbigniewa Nienackiego. Pisarz fantastyki robił to pod pseudonimem Tomasz Olszakowski i jak zaznacza, była to zarówno frajda, jak i problem.
– Z jednej strony byłem dumny, pisząc kontynuację cyklu, którego kiedyś byłem fanem. Z drugiej, dusiła mnie cudza konwencja, cały czas myślałem, jak by tu wydać moją oryginalną twórczość – opowiada mi Pilipiuk.
– To pisanie mnie i ograniczało i rozwijało jednocześnie, bo napisanie około 3600 stron maszynopisu zawsze rozwija. I zarabiałem na tym skromne, ale pewne pieniądze, akurat w chwili gdy szalało w naszym kraju 20-procentowe bezrobocie – zaznacza pisarz.
Jak zaznacza, mógł dzięki temu skończyć studia i miał za co żyć, by pisać inne rzeczy. – To była dobra robota u wyjątkowo uczciwych i porządnych ludzi. Ale wydawałem 10-12-15 tomów cyklu i miałem świadomość, że gdybym opublikował taką niewyobrażalną ilość książek SF lub fantasy w swoim środowisku naturalnym, byłbym zapewne primus inter pares... (pierwszym pośród równych – przyp. red.) – dodaje Andrzej Pilipiuk.
Kłody pod nogami pisarza
Bycie wziętym pisarzem nie jest jednak usłane różami i jak zaznacza nasz rozmówca, na ten zawód "od lat wali się lawina głazów". Wkurza go wiele rzeczy: – Widać gołym okiem świadome i celowe niszczenie naszej branży przez polityków. Programowe zamykanie setek, jeśli nie tysięcy bibliotek w latach 90-tych. Niszczenie małych księgarni przez nieuczciwą konkurencję molochów. Miażdżące wydawców podatki, w tym ostatnio wprowadzony VAT. Słabość rynku wywołana kryzysem. Masowe piractwo książek i brak jakichkolwiek prób przeciwdziałania rozzuchwalonemu złodziejstwu... – wylicza Pilipiuk.
Pisarz podkreśla, że "przeżył kilka chwil zwątpienia". – Może kiedyś przestanę pisać. Założę szwalnię torebek, bo wolę być rzemieślnikiem niż robotnikiem czy rolnikiem. Choć i ziemia ciągnie... – przyznaje autor serii o Wędrowyczu.
Polityk?!
Andrzej Pilipiuk próbował sam zmienić tę sytuację i angażował się w politykę. Startował w wyborach w 2005 i 2009 roku, z list partii Korwina-Mikke. Został do nich zaproszony i stwierdził, że to dobra okazja, by "zmienić coś na lepsze". Co prawda, nie udało mu się dostać do Parlamentu Europejskiego, ale jak mówi nam Janusz Korwin-Mikke: – To bardzo rozsądny człowiek i drzwi na listy zawsze są dla niego otwarte, jeśli tylko zechce.
Główną osią działalności Andrzeja Pilipiuka pozostaje jednak literatura. I chociaż jest on jednym z popularniejszych polskich twórców, to krytycy go nie znają. O jego książkach próbowałem porozmawiać z kilkoma krytykami literatury, mniej lub bardziej znanymi. Wszyscy jednak przyznawali, że kojarzą nazwisko "Pilipiuk", ale nie interesuje ich fantastyka. Nie od dziś jednak wiadomo, że gusta krytyków i publiczności często są bardzo rozbieżne. I chyba na szczęście, bo książki Andrzeja Pilipiuka to doskonała rozrywka.
Reklama.
Andrzej Pilipiuk
Historia koncentruje się na wydarzeniach ważnych z punktu widzenia historyków. Archeologia jest o wiele bliższa zwykłemu człowiekowi. Bada pozostałości życia codziennego. Dzięki niej dowiadujemy się co nasi przodkowie jedli, jakie miski mieli w chałupach, jak wyglądały ich wychodki. Zaglądamy im niemal przez ramię.
Źródło: katedra.nast.pl
Andrzej Pilipiuk
Pisarz
Jak zupełnie nie idzie pisanie, to zawsze jest masa tekstu do korekty czy zredagowania. Oczywiście jest to praca twórcza: są okresy lepsze, kiedy pisze się i po kilkanaście stron dziennie; są też niestety okresy gorsze. Bywa i totalny blok – a niestety nie płacą za to chorobowego.
katedra.nast.pl
Andrzej Pilipiuk
Pisarz
Rytm trzeba narzucać sobie samemu. Mógłbym w tej chwili legnąć brzuchem do góry i przez pół roku nic nie robić. Pieniądze z wydanych już książek kapałyby na konto jak do tej pory. Tylko że mam świadomość, iż dzisiejsze lenistwo odbiło by się bolesną czkawką za rok.