
Reklama.
– Mamy kilka zastrzeżeń do postępowania sądowego – wyjaśnia Maciej Lisowski, prezes Fundacji "Lex Nostra" i wylicza zarzuty pod adresem składu sędziowskiego. W opinii prawników błędem było nieprzesłuchanie dwójki świadków zgłoszonych przez Dorotę Kaźmierską. Poza tym śledczy nie zebrali odcisków palców i śladów prochu z miejsca zdarzenia. Nie dopełniono też formalności przy obsadzeniu składu sędziowskiego. – Do zabicia Leszka Kaźmierskiego przyznała się ich niepełnoletnia córka. Sąd powinien wziąć pod uwagę okoliczności – dodaje jeszcze Lisowski.
Zobacz też: Strasburg potwierdził bezprawny areszt, ale przedsiębiorca Marian Wegera siedzi dalej. Od 9 lat
– W żadnym wypadku nie przesądzamy o winie lub jej braku. Uważamy jednak, że przy tak poważnej sprawie sąd powinien wziąć pod uwagę zastrzeżenia skazanej i jeszcze raz rozpatrzyć sprawę – tłumaczy prezes Fundacji "Lex Nostra". Dlatego do Sądu Najwyższego trafił wniosek o przywrócenie sprawy na wokandę.
A okoliczności są tutaj znaczące, bo Dorota Kaźmierska przez lata była maltretowana przez męża. Leszek Kaźmierski nadużywał alkoholu i znęcał się nad rodziną. – Zięć brał tabletki uspokajające, popijał winem i znęcał się nad rodziną – mówi Anna Górzna, matka skazanej. – Córka przebywała w w ośrodkach dla maltretowanych rodzin, zgłaszała wszystko na Niebieską linię, uciekała z domu. Były interwencje, ucieczki, ale zawsze musiała wracać do dzieci – relacjonuje.
– Tam nie stwierdzono jednoznacznie winy, bo to był proces poszlakowy. A mimo to skazano ją jak mordercę – żali się pani Anna. Teraz to ona zajmuje się dziećmi Doroty Kaźmierskiej. Starsze z nich - córka Patrycja - ma dziś 20 lat, syn Marek - 15. – Dzieci strasznie mocno to przeżyły, Patrycja przez rok chorowała. Ja też już jestem na skraju wytrzymałości. My chcemy tylko, żeby jej ten wyrok skrócili. Oni się tam szarpali, były nerwy, histeria i może pociągnęła za spust. Ale to nie zasługuje na 25 lat – ocenia matka skazanej.
Opisuje proces, który według niej nie był uczciwy. – Sędzina napisała, że córka jest skrajnie zdemoralizowana. Od początku była źle nastawiona. Wszystko przez brata zięcia, który zorganizował nagonkę na moją córkę – mówi Anna Górzna. – Córka zawsze miała dobrą opinię, pomagała w przedszkolu, czy później w szkole. Teraz pracuje w aptece, a tam nie wpuszczają byle kogo. Mają do niej zaufanie, dobrą opinię – relacjonuje pobyt córki w grudziądzkim więzieniu.
Dlatego przy pomocy Fundacji "Lex Nostra" rodzina chce doprowadzić do ponownego zbadania sprawy. Wniosek sporządzony przez prawników Fundacji trafił do Sądu Najwyższego 2 października, niemal pięć lat po zabójstwie Leszka Kaźmierskiego i prawie dwa lata po pierwszym skazującym wyroku.
Jednak nie łatwo będzie im udowodnić swoje racje. – Wyrok jest prawomocny. Przeszedł przez kasację, wobec czego mniemam, że nie doszukano się żadnych nieprawidłowości – napisał w odpowiedzi na nasze pytania rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, sędzia Włodzimierz Hilla. – Akta sprawy są już w archiwum. Będą jednak sprawdzane, ponieważ jest wniosek obrońcy o wznowienie postępowania. Kwestię dodatkowo utrudnia fakt, że w sprawie była wyłączona jawność postępowania – mówi sędzia Hilla.