
Jak "Monitor Księgowego"
Rozpowszechnianie płatne w lipcu 2012, "Press" miał na poziomie 3403 egzemplarzy (102 były e-wydaniami). Średni jednorazowy nakład to 5370 egzemplarzy. Choć "Pressa" według danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy, wydaje się mniej niż na przykład "Monitora Księgowego", pismo od ponad 16 lat daje sobie prawo do tego, by oceniać pracę całej branży, mówić, co jest etyczne, kto zasługuje na chwałę, a kto powinien okryć się hańbą.Mam wrażenie, że cykl wydawniczy jest tak długi, a życie środowiska tak dynamiczne i szybkie, że "Press" nie może rządzić duszami.
Dominator
Medioznawca prof. Wiesław Godzic uważa, że "Press" jest istotny, bo zdominował rynek. – Miesięcznik ocenia wszystkich, ale paradoksalne nie ma kto ocenić "Pressa" – mówi.Z tezą
Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego "Gazety Polskiej", oceniono w "Press" jako cynika. Tyle że przez pryzmat jego życia prywatnego. – Dziennikarz napisał, że jestem po rozwodzie. Trochę słaba podstawa do oceny mojej pracy – mówi w Sakiewicz w rozmowie z naTemat. Także Małgorzata Domagalik przyznaje, że zdziwiło i zaskoczyło ją to, co zobaczyła w opublikowanym na swój temat materiale. Zaznacza jednak, że nie przyszło jej do głowy, żeby zaprzeczać albo interweniować u naczelnego.Czasem ciężko odczytać intencje, jakie przyświecają "Pressowi". Miesięcznik chwali rzadko, niezależnie od tego, z kim rozmawiają jego dziennikarze. Teksty są ostre, budzą kontrowersje, później długo się o nich dyskutuje.
Na ostrzu bloga
O to, że w "Pressowi" zdarzają się materiały pisane pod ustaloną z góry tezę ma też pretensje środowisko blogerskie. W maju 2011 miesięcznik opublikował tekst dotyczący blogerów, którzy biorą udział w komercyjnych kampaniach. Bohaterami byli między innymi: Artur Kurasiński, Natalia Hatalska, Maciej Budzich i Kominek. Kiedy pytam o ten tekst Kurasińskiego, ten odsyła mnie do wpisu na swoim blogu, gdzie opisał całą sprawę.Artur Kurasiński o miesięczniku "Press"
Dziennikarka “demaskująca” środowisko blogerów jako matecznik “hipokryzji i komercji” sama popełnia rażące błędy jako dziennikarz pracujący w redakcji “papierowej”. Odczytuję ten artykuł jako wołanie o sprawiedliwość i próbę zrozumienia świata mediów elektronicznych o których autorka wie bardzo mało. Małgorzata Wyszyńska nie może przestać się dziwić, że obok “normalnych” mediów powstały jakieś “blogaski” na których ktoś chce opublikować swoją reklamę za całkiem solidne stawki. CZYTAJ WIĘCEJ
"Teza postawiana przez dziennikarkę brzmiała 'kto sobie brudzi ręce komerchą nie może mienić się niezależnym'" – napisał Kurasiński. – "Nie będę owijał w bawełnę: dla mnie tekst Pani Małgorzaty [Wyszyńskiej - red.] jest stekiem luźno poskładanych informacji mających się układać w logiczną całość po to, aby dowieść tezy z którą Pani Małgorzata do mnie zadzwoniła i podczas telefonicznej rozmowy próbowała forsować". Jego zdaniem dziennikarka "Press" zachowała się nieprofesjonalnie także dlatego, że autoryzowała jedynie jedną z kilku wypowiedzi zamieszczonych w tekście.
Dobra szkoła, trudna szkoła
Jak przyznają byli pracownicy "Press", choć miesięcznik był bardzo dobrą szkołą warsztatu, o wpadkę w atmosferze, która panowała w redakcji, było nietrudno. Zgodnie mówią, że pracowali w ciągłym stresie, niemal codziennie wyrabiając nadgodziny.Co roku ogarniał nas śmiech, kiedy na łamach "Press" publikowaliśmy zestawienia zarobków w redakcjach. Nikt nie zarabiał tak mało, jak my. Kiedy szło się po podwyżkę do Andrzeja Skworza, można było usłyszeć, że powinniśmy się cieszyć, bo piszemy w prestiżowym piśmie.
Wyrocznia
Jak podkreślają pracownicy redakcji, najtrudniej było ułożyć relacje z redaktorem naczelnym Andrzejem Skworzem. To on – zdaniem byłych współpracowników – potrafił na jednej z firmowych imprez przejść na "ty" ze wszystkimi, pomijając tylko jedną z osób, czy powiedzieć swojej zastępczyni, że nie powinna przynosić na kolegium ciastek, bo "oni na to nie zasługują". Według informacji, które przekazywali sobie pracownicy "Press", to przez konflikty personalne Skworz odszedł z "Gazety Wyborczej" w Poznaniu.W piśmie "Press" jest wiele ciekawych artykułów, ale mam wrażenie, że coraz bardziej pada ono ofiarą swego redaktora naczelnego i jego uzurpacji. Otóż mianował się on dziennikarskiem autorytetem, ubrał się w szaty Katona i kategorycznym tonem karci rozdając cenzurki według swego wybitnie selektwnego uznania.
Bliżej do "GW"
Wiele osób, z którymi rozmawialiśmy o "Press" zwraca uwagę, że magazyn w doborze bohaterów i tematów kieruje się sympatiami politycznymi. – Uważam że to pismo o jasnym profilu politycznym. Jeśli podzielimy scenę mediów na prawicę i lewicę, to zdecydowanie bliżej będzie mu do tej drugiej – mówi Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika "Uważam Rze". – Odnoszę wrażenie, że kiedy "Press" opisuje tytuły, jest zdecydowanie bardziej krytyczny wobec tych prawicowych, że traktuje je inaczej.
Lista zadań
Choć "Press" raczej dzieli środowisko w ocenach, większość moich rozmówców jest zgodna co do jednego: branżowe pismo, które będzie w stanie oceniać, krytykować i nagradzać, ale także opisywać największe problemy, z którymi muszą mierzyć się ludzie mediów jest dla środowiska ważne.O komentarz dotyczący atmosfery panującej w redakcji, kulisów odejścia z "Gazety Wyborczej", a także o to, skąd wziął się pomysł założenia miesięcznika oceniającego media chciałam zapytać Andrzeja Skworza. W krótkiej rozmowie telefonicznej przyznał, że nie jest pewien, czy chce pojawiać się w naTemat. Później przysłał mi sms z prośbą o przesłanie pytań e-mailem. Na odpowiedź wciąż czekamy.