
W programie Tomasza Lisa komentatorzy przekrzykiwali się, próbując wyjaśnić dlaczego tak dzieli nas katastrofa smoleńska i jak sobie z tym poradzić. Padło stwierdzenie, że nasze młode pokolenie nie żyje w normalnym kraju. – Mamy dwa plemiona i dwie prawdy w kraju. Udowodniono, że nie było zamachu. I nie wiadomo, jakiej my prawdy poszukujemy – mówił prof. Radosław Markowski.
REKLAMA
Krzysztof Kwiatkowski z PO odniósł się do zwolnienia Cezarego Gmyza. Orzekł, że wydawca odpowiada za swoich dziennikarzy. Zaznaczył też, że tego typu decyzje podejmowane są autonomicznie i nikt z polityków nie naciskał na Grzegorza Hajdarowicza. Dodał też, że podczas kłótni o trotyl na wraku Tupolewa jesteśmy ślepi na jeden zasadniczy fakt. – Nasi eksperci pobrali kilkaset próbek zaraz po katastrofie. Badania pokazały, że nie ma żadnych śladów materiałów wybuchowych. Te badania zostały już przeprowadzone. Teraz prowadzone są na nowo ze względu na ostrożność procesową – tłumaczył były minister sprawiedliwości.
Zbigniew Ziobro twierdził z kolei, że Cezary Gmyz jest kozłem ofiarnym zaistniałej sytuacji. – Jarosław Kaczyński coś powiedział, a Gmyza zwolniono – tłumaczył szef Solidarnej Polski. Dodał, że zwalnianie dziennikarzy za tę publikację jest zbyt daleko idącym posunięciem. – Nie powinno karać się dziennikarza, który dążył do prawdy – przekonywał. Dodał też, że żyjemy w czasach spekulacji, a dziennikarze przejmują zadanie państwa próbując wyjaśniać niewiadome.
– Polskie państwo nie zdało egzaminu. To jest przyczyna wszystkich tych emocji – zaznaczył Ziobro. Ocenił też, że teraz jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę Rosjan. Europoseł Solidarnej Polski przyznał jednak, że tak mocne wypowiedzi jak ta Jarosława Kaczyńskiego po publikacji "Rz" nie powinny padać z ust polityków.
Socjolog prof. Radosław Markowski wykazywał zaś, że w całej tej awanturze politycznej o katastrofę zapominamy o innych ważnych rzeczach. – Mamy większe problemy z prasą i dziennikarstwem. Choćby to, że codziennie w prasie ukazuje się tysiące półprawd, np. ta mówiąca o rosnących nierównościach społecznych – przekonywał prof. Markowski. Ponadto stwierdził, że młode pokolenie rośnie w nienormalnym kraju, gdzie na porządku dziennym jest nazywanie premiera i prezydenta zdrajcami. – To będzie się na nas odbijać przez lata – tłumaczył. – Mamy dwa plemiona i dwie prawdy w kraju. Udowodniono, że nie było zamachu. Nie wiadomo, czego my szukamy. Nie wiadomo, jakiej my prawdy poszukujemy – mówił socjolog.
Przeczytaj też; Cezary Gmyz i naczelny Tomasz Wróblewski zwolnieni z "Rzeczpospolitej". "Rzeźnia w Rzepie"
Publicysta Czesław Bielecki natomiast stwierdził, że Polacy dostają szczątkowe informacje, a media są stronnicze. Dodał, że partia rządząca ze strachem prowadzi śledztwo i mogłaby się natknąć na różne wnioski, gdyby bardziej się postarała. Stwierdził też, że polski rząd ułatwiał Rosjanom ingerowanie w naszą wewnętrzną politykę jeszcze za życia Lecha Kaczyńskiego, co jest zdradą.
Głos w dyskusji zabrał również Marek Poznański – poseł Ruchu Palikota i archeolog. Poznański zaprzeczał informacjom o trotylu. – Już na początku dementowałem te doniesienia. Byłem na miejscu katastrofy smoleńskiej. Jak może dochodzić do takiej sytuacji, kiedy dziennikarz coś pobrzęczy w artykule i wynika z tego afera. A wciąż nie usłyszeliśmy przepraszam – mówił poseł RP. Zasugerował też, że tekst Gmyza mógł być zlecony politycznie, bo pokazał prawdziwe oblicze Jarosława Kaczyńskiego, co jest na rękę Platformie.