Wrak tupolewa po katastrofie w Smoleńsku
Wrak tupolewa po katastrofie w Smoleńsku fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta
Reklama.
Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej opowiedział "Gazecie Wyborczej" o protokołach z sekcji zwłok Przemysława Gosiewskiego, Zbigniewa Wassermana i Janusza Kurtyki, trzech ofiar katastrofy smoleńskiej. Dziennikarze "GW" zapytali wojskowych śledczych, czy wyniki potwierdzają tezę o wybuchu. Gdyby faktycznie doszło do niego chwilę przed tym, jak polski tupolew spadł na ziemię, fala ciśnieniowa i cieplna musiałyby pozostawić ślady na ciałach ofiar. Pułkownik Zbigniew Rzepa powiedział "Gazecie", że biegli takich śladów nie stwierdzili. Czego szukano?
płk. Zbigniew Rzepa
rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej

Zalicza się do nich np. uszkodzenie błony bębenkowej. W urazach ciśnieniowych, tj. związanych z dużą i nagłą zmianą ciśnienia atmosferycznego dochodzi do pęknięcia błony bębenkowej. Niestwierdzenie uszkodzenia błony bębenkowej świadczy o tym, że nie było nagłej zmiany ciśnienia atmosferycznego.

źródło: Gazeta Wyborcza

Zdaniem biegłych, których o zdanie pytała "Gazeta Wyborcza", gdyby doszło do wybuchu, osoby które przeprowadzały sekcję, musiałyby znaleźć na ciałach także: spalone włosy, opalone brwi i rzęsy, przypaloną skórę, rozległe opalenia płuc i tlenek węgla we krwi.
Choć opisy stanu zwłok ekshumowanych ofiar katastrofy były bardzo dokładne, tego wszystkiego biegli po sekcji zwłok nie zawarli w protokołach. "GW" przytacza opis stanu zwłok jednej z ofiar.

Szczegółowa analiza powstania najbardziej charakterystycznych obrażeń: do powstania rozległych obrażeń głowy z wymóżdżeniem doszło w wyniku działania od przodu z dużą siłą narzędzia lub przedmiotu o dużej powierzchni, które spowodowało zmiażdżenie głowy w wymiarze przednio-tylnym, z następowym zerwaniem powłok, rozkawałkowaniem kości i wymóżdżeniem. […] Wielomiejscowe złamania rusztowania kostnego oraz obrażenia klatki piersiowej i wątroby powstały w tym samym mechanizmie jak obrażenia głowy.

źródło: Gazeta Wyborcza

Jak podsumowują dziennikarze "Gazety Wyborczej", opis jasno wskazuje na to, że obrażenia mogły powstać wskutek katastrofy lotniczej. Potwierdza to płk. Rzepa.
"Gdyby na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu, musiałaby powstać fala cieplna o temperaturze ok. 3 tys. st. C i fala ciśnieniowa, które musiałyby pozostawić po sobie ślad – na samolocie i na ciałach. Na samolocie nie zostawiły – co stwierdzili eksperci komisji Jerzego Millera, którzy sami pobrali próbki wraku" – piszą dziennikarze "Wyborczej".
Cały artykuł w "Gazecie Wyborczej"