- Chciałbym, żeby Donald Tusk powalczył o trzecią kadencję premiera. Bez wątpienia jest najwybitniejszym polskim politykiem od 1989 roku - mówi w rozmowie z naTemat Jarosław Gowin. Minister sprawiedliwości uważa, że Janusz Piechociński ugnie się pod argumentami swoich kolegów z PSL i wejdzie do rządu.
Bo wzywają do tego publicyści, tacy jak Jacek Żakowski czy Tomasz Lis.
Tomasz Lis czy Jacek Żakowski nie są dla mnie wyrocznią w żadnych sprawach, a już tym bardziej w sprawie planów politycznych.
Co z ustawą deregulacyjną? Nadal nie została uchwalona.
Projekt ustawy deregulacyjnej wyszedł z ministerstwa już w marcu, ale dopiero teraz trafił do Sejmu. Warto w tym miejscu jednak zaznaczyć, że przede mną do deregulacji robili podejścia już tak wybitni ekonomiści, jak Leszek Balcerowicz czy Jerzy Hausner. Niestety żaden z nich nie dotarł z gotowym projektem ustawy nawet do Sejmu.
Może pan przegrać głosowanie nad obywatelskim projektem w sprawie sądów. Tylko część Platformy popiera pomysł likwidacji, czy jak pan mówi, reorganizacji sądów.
Rozporządzenie w sprawie konsolidacji małych sądów podpisałem już w październiku i reforma wejdzie w życie od 1 stycznia 2013 roku. Co będzie z projektem obywatelskim to sprawa wciąż jest otwarta. Ubolewam, że wiele moich dotychczasowych działań jest w mediach przykrywanych przez przepychanki wokół reorganizacji sądów. Mam na swoim koncie wiele sukcesów. Do Sejmu trafił już cały szereg ustaw przygotowanych za mojej kadencji.
Na przykład?
Na ostatnim posiedzeniu Sejmu została uchwalona ustawa o tzw. małym okienku, która ułatwia zakładanie przedsiębiorstw. Moim działaniom przygląda się Bank Światowy, a fakt, że Polska została uznana światowym liderem w tempie poprawy warunków funkcjonowania biznesu, to w dużej mierze efekt pozytywnych zmian w sądownictwie.
Kto stoi za atakami, o których mówi pan w mediach?
Większość ataków wywołują moje konserwatywne przekonania. W środowisku lewicowo-liberalnym, reprezentowanym m.in. przez Tomasza Lisa i Jacka Żakowskiego, jestem zawalidrogą. Utrudniam bowiem przeciąganie Platformy na lewo.
Zamierza pan stworzyć własną formację polityczną?
Nie, ale gdybym zamierzał, to na pewno nie ogłaszałbym tego za pośrednictwem wywiadu.
Często czytam o budowie nowej formacji prawicowej.
To pobożne życzenia moich krytyków, którzy chcieliby się pozbyć mnie z Platformy.
Powie pan: nigdy nie wyjdę z Platformy Obywatelskiej?
Nigdy nie wyjdę z takiej Platformy, jaką ta partia jest teraz. Gdyby PO stała się partią lewicową, to nie byłoby w niej miejsca nie tylko dla Jarosława Gowina, ale też dla Jacka Rostowskiego, Jerzego Buzka, Marka Biernackiego, Krzysztofa Kwiatkowskiego i dziesiątków innych, liczących się polityków.
Platforma nie staje się partią lewicową?
Na zmianę słyszę opinie, że PO skręca w lewo albo w prawo. W "Gazecie Wyborczej" roi się od narzekań, jak bardzo konserwatywną formacją okazała się Platforma Obywatelska. Póki co jednak trzymamy się złotego środka i mam nadzieję, że tak pozostanie.
Finansowanie in vitro nie jest prawicowym postulatem.
Platforma w większości spraw światopoglądowych zajmuje stanowisko, które w pełni mi odpowiada. Nie jestem zachwycony rozwiązaniem, które zaproponował minister Arłukowicz, ale wydaje się ono zgodne z prawem. Stanowisko premiera jest zresztą jednoznaczne.
Uda się w tej kadencji uchwalić ustawę o in vitro?
Wydaje mi się to mało prawdopodobne.
Co pan zrobi, jeżeli partia zliberalizuje ustawę aborcyjną?
Platforma stoi na straży wypracowanego kompromisu.
Dlaczego flirtuje pan z PiS?
A dlaczego pan bije żonę? A, nie ma pan żony? Podobnie jest z moim "flirtowaniem" z PiS. Jeżeli spotkanie z władzami największego opozycyjnego klubu jest odbierane jako flirt, świadczy to bardzo źle o kondycji polskiej polityki. Jako minister reprezentuję państwo. Jestem sługą wszystkich Polaków. Także głosujących na PiS. Mam obowiązek kontaktowania się ze wszystkimi klubami parlamentarnymi. Propozycję takich spotkań złożyłem wszystkim klubom i większość tych spotkań już dawno się odbyła.
Ale to nie pierwsza sytuacja tego typu. Zdystansował się pan od postawienia Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro przed Trybunałem Stanu.
Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy po latach od odsunięcia PiS od władzy stawiać jego liderów przed Trybunałem Stanu. Jeżeli naruszyli prawo, to już dawno powinna zająć się nimi prokuratura.
Pana stanowisko nie jest zgodne z linią partii. Rafał Grupiński powiedział, że wniosek został już złożony w Sejmie.
Bardzo wielu polityków Platformy zapowiada, że nie zagłosuje za tym wnioskiem.
Tylko kilku.
Ale skoro swój sceptycyzm wobec wniosku zgłasza Donald Tusk, to jestem w dobrym towarzystwie. Nigdy nie naruszam dyscypliny partyjnej. Są jednak sprawy, w których ona nie obowiązuje. Krytycznie oceniam politykę Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro z czasów rządu PiS, ale nie uważam, żeby naruszyli prawo lub konstytucję.
Jakie są obecnie pana relacje z premierem Tuskiem?
Takie, jakie powinny być ministra z premierem.
Ma pan jego zaufanie?
Zawsze wspiera wszystkie moje działania.
Koalicja dotrwa do końca kadencji?
Koalicja dotrwa. Natomiast prawie nigdy nie zdarza się, żeby przez 4-letnią kadencję w jakimkolwiek demokratycznym państwie na świecie nie dochodziło do zmian personalnych.
Donald Tusk powalczy o trzecią kadencję premiera w 2015 roku?
Chciałbym, żeby tak było. Bez wątpienia jest najwybitniejszym polskim politykiem od 1989 roku. Jest także niekwestionowanym liderem oraz jedynym politykiem Platformy, który potrafi skupić pod swoim kierownictwem tak szerokie spektrum poglądów.
Widział pan kiedyś wściekłego premiera?
Nigdy na posiedzeniach rządu.
A na nieformalnych spotkaniach?
Zna pan człowieka, który czasami się nie wścieka?
Co dla koalicji oznacza zmiana kierownictwa w PSL?
Mam nadzieję, że nie będzie głębszych zmian. Janusz Piechociński pod względem programowym wydaje się kontynuować linię Waldemara Pawlaka. Jego zapowiedzi dotyczące współpracy PO-PSL są zachęcające.
Janusz Piechociński chce renegocjować umowę koalicyjną.
Po tym, jak został wybrany, przestał to zapowiadać.
Nie będzie renegocjacji umowy?
Nie widzę takiej potrzeby. Zdziwiłbym się, gdyby PSL do tego dążyło. Doszło do ważnej zmiany na polskiej scenie politycznej, ale Piechociński został nowym przewodniczącym minimalną większością głosów. Będzie liczył się z opinią zwolenników Waldemara Pawlaka, którzy nie postulują zmian w umowie koalicyjnej.
Piechociński wejdzie do rządu?
Spodziewam się, że ugnie się pod argumentami swoich kolegów. Powinien wejść do rządu, bo sytuacja, w której lider jednej z partii koalicyjnych jest poza rządem, utrudnia rządzenie. Ostateczną decyzję władze PSL podejmą 1 grudnia.
Zostanie wicepremierem i ministrem gospodarki?
Z całą pewnością jeżeli wejdzie do rządu, to na stanowisko wicepremiera.
Czy będzie ono połączone z którymś z resortem, to już kwestia ustaleń między premierem Tuskiem, a Piechocińskim.
Mógłby zostać wicepremierem, a ministrem gospodarki inny polityk PSL.
Z wnętrza PSL dobiegają informacje, że taki scenariusz jest rozważany. Wydaje mi się on mało fortunny. W każdym przypadku jednak uszanujemy decyzję naszego koalicjanta.
Należy ograniczyć możliwość wejścia na teren Sejmu?
Zdaję sobie sprawę z tego, że w Polsce istnieje zagrożenie terrorystyczne. Być może należy nieznacznie zwiększyć środki bezpieczeństwa, ale nie na tyle, aby oddzielać posłów od kontaktu ze zwykłymi obywatelami.
Kto odpowiada za ciągle zaostrzający się język w polskiej polityce? Premier Tusk zwalił winę na PiS. Platforma też ma jednak w tym swój udział.
Ostre słowa padają ze wszystkich stron sceny politycznej. Zgadzam się z Cezarym Michalskim, który odpowiedzialność za postępowanie Brunona K. zrzucił na całą klasę polityczną. Używając takiego języka, pobudzamy groźnych wariatów do szaleńczych czynów. Spotykam się z politykami PiS, by obniżyć poziom agresji.
PiS to polityczna sekta, jak mówił premier Tusk?
Obserwuję ogromne zacietrzewienie części polityków PiS. Sam często padam tego ofiarą. Z ław sejmowych słyszę obraźliwe okrzyki pod adresem moim lub moich kolegów. Nie akceptuję takiego języka politycznego. Staram się mimo to wyciągać rękę do zgody. Fundamentalny spór polityczny między nami, politykami PO a PiS nie powinien przeradzać się w walkę nienawidzących się plemion. Jest jeden naród, a Polska to ojczyzna zarówno zwolenników jednej, jak i drugiej partii.