PUA, "czyli artyści podrywu", to subkultura zdobywająca popularność na całym świecie. Mają swój własny slang, blogi, kursy i zjazdy. Wspólnie szkolą się w tym, jak uwodzić piękne kobiety. Czy to dobry sposób, by stać się towarzyskim, wygadanym i szczęśliwym, czy raczej biznes żerujący na nieśmiałych i zakompleksionych?
“Najbardziej kontrowersyjne zastosowanie technik NLP i hipnozy już po raz kolejny w Polsce! Dołącz do bractwa tych, którzy już od roku pławią się w bogactwie nieograniczonego wyboru, którzy gładko penetrują nowe i podniecające możliwości” – zachwala stronę o “Hipnotycznym uwodzeniu” Yebi.
“Podnieś swój poziom atrakcyjności, poznaj techniki uwodzenia, zdobądź osobę, na której Ci zależy”, nawołuje Robert Marchel na stronie jakzdobywac.pl. Marchel był także prelegentem na “Zlocie PUA P.E.N.I.S.™ 2012” w Warszawie, gdzie mówił m.in. o “czterech fundamentalnych czynnikach atrakcyjności” i “ekstremalnej motywacji”. Zaskakujące sformułowania? Techniczny język? To jeszcze nic.
Slang, jakim porozumiewają się PUA może być o wiele bardziej hermetyczny. Na jednym z forów przeczytać można, że nawet trenerzy z długim stażem “są w stanie systematycznie poznawać i domykać HB6-7, ale nie potrafią zdobywać SHB”. O co chodzi? Te skróty to element systemu "klasyfikacji dziewczyn", jakiego używają artyści podrywu: od UG (ugly girls) po HB (hot babes) i SHB (Super hot babes).
Trening relacji damsko-męskich
– Przez jakiś czas to była niemal euforia. Czułem, jakby otworzyły mi się oczy i zachłysnąłem się tym, jak łatwo było mi poznawać dziewczyny. Nabrałem pewności siebie, spokoju – mówi Maciej Rajk, który przeszedł w swoim życiu okres fascynacji PUA.
– To zmieniło moje życie, poprawiło relacje z kobietami. Po raz pierwszy byłem w stanie bez kompleksów poznawać osoby spoza grona moich znajomych – zachwala kursy uwodzenia Jan Gajos, trener relacji damsko-męskich w szkole Perfect Dating, który sam był kiedyś uczestnikiem zajęć PUA. Ale wróćmy do początku, do USA lat osiemdziesiątych. To właśnie wtedy powstała oparta o NLP metoda uwodzenia kobiet, która wkrótce zyskała popularność na całym świecie.
Filozofia PUA
PUA to skrót od słów Pick Up Artist, czyli artysta podrywu. Termin ten spopularyzował się dzięki przetłumaczonej na wiele języków książce Neila Straussa “The Game”, opisującej postać “guru” podrywu, Erika von Marcovika. W ostatnich latach rozwinęła się wokół niej spora, międzynarodowa subkultura, żywa także w Polsce. Społeczność uwodzicieli ma nie tylko swój język, ale i blogi, szkolenia, kursy i zjazdy. Uwodzenie stało się też lukratywnym biznesem. Jednorazowe kursy kosztują od 500 do 2000 zł.
– Często zaskakuje mnie to, jak wiele osób interesuje się technikami uwodzenia. Ale nie mam wrażenia, żeby rynek szkoleń z nimi związanych był bardzo duży. Myślę, że dużych firm jest w Polsce 5-6 – ocenia Maciej Rajk. Jego zdaniem społeczność przyciąga wielu młodych mężczyzn, którzy chcą zmienić swoje relacje z kobietami, ale i nabrać większej wiary w siebie.
W podobnym duchu wypowiada się psycholożka, dr Barbara Stawarz: – Z tego typu kursów i porad korzystają zapewne osoby nieśmiałe, które mają trudności z nawiązywaniem nowych znajomości. Różnego rodzaju psychologiczne “sztuczki” pozwalają im się odblokować – ocenia.
Uwodzenie, czy manipulacja?
Filozofia PUA, oparta na rozwijaniu znajomości różnorodnych technik, zagrywek, czy uczeniu się “odzywek”, które mogą oczarować dopiero co poznaną dziewczynę, bywa krytykowana jako promowanie “technicznego”, płytkiego stosunku do uczuć i erotyki. Korzystanie z arsenału psychologicznych trików można zaś nazwać manipulacją. Trenerzy uwodzenia podkreślają jednak, że niesłusznie.
– Tu nie chodzi o jakieś manipulatorskie sztuczki, których można się nauczyć – mówi Radosław Płatek, trener uwodzenia. – W ich skuteczność można było wierzyć na początku istnienia tej społeczności, ale dziś stawia się raczej na autentyczność, kształtowanie swojego charakteru, samorozwój – tłumaczy. Podkreśla jednak, że szkół uwodzenia jest wiele i rzeczywiście, niektóre z nich uczą manipulatorskich praktyk.
Jak oceniać stosowanie w uwodzeniu zasad NLP? Dr Barbara Stawarz twierdzi, że nie powinniśmy demonizować tych technik: – Wiele się o tym teraz mówi, ale mam wrażenie, że niepotrzebnie. Ludzie używają NLP w sposób niezdarny i zupełnie nieskuteczny. Bez problemu można zauważyć, kiedy ktoś chce nas zmanipulować – ocenia i dodaje, że etykietki NLP wielu trenerów czy psychologów używa dla celów marketingowych.
– W branży są różni ludzie. Niektórzy są zapchani książkową teorią, ale nie mają pojęcia o praktyce – widać to zwłaszcza na licznych internetowych forach. Niektórzy promują też skrajnie przedmiotowe traktowanie kobiet. Ja się temu zawsze przeciwstawiam – mówi Jan Gajos. Dodaje, że jego szkoła prowadzi też zajęcia przeznaczone właśnie dla kobiet.
Czytaj również:"Czy mnie kocha?" Dlaczego dziś, jak nigdy wcześniej, tak trudno odpowiedzieć na to pytanie? [wywiad]
– Z etyczną oceną technik, jakich można nauczyć się od trenerów uwodzenia, jest trochę jak z wygraną w totolotka – mówi Maciej Rajk. – Człowiek zyskuje nowe, ogromne możliwości, ale może je wykorzystać w bardzo różne sposoby. I dobrze i źle – mówi.
Od infantylnych sztuczek do samoświadomości
Czy PUA to łatwy dorobienia się na wstydliwych, zakompleksionych młodzieńcach, czy autentyczna wiedza pomagająca ludziom w życiu? Bartek Chaciński w swojej książce "Wyż nisz" o subkulturze PUA wypowiada się ze sporą dozą lekceważenia, pisząc, że jej istotą jest "zestaw wiedzy sprzedawanej (zwykle na płatnych kursach) zakompleksionym facetom, którą PUA dzielą się później między sobą na forach internetowych, podobnie jak wrażeniami z randek".
Jan Gajos twierdzi z kolei, że wiedza zdobyta w jego “szkole relacji damsko-męskich” wykracza daleko poza samo uwodzenie i może bardzo ułatwić codzienne funkcjonowanie. – Pewność siebie i komunikatywność, którą trenujemy, przydaje się nie tylko we flirtowaniu, ale i w biznesie, prowadzeniu firmy, czy zdawaniu egzaminów ustnych – twierdzi.
Zdaniem Rajka w społeczności podrywaczy widać wyraźnie dwa podejścia. Pierwsze opiera się na nieco infantylnej nauce formułek i taktyk uwodzenia, drugie bliższe jest rozwojowi osobistemu. – Wiele osób po okresie fascynacji “magicznymi patentami na podryw” skłania się właśnie ku temu drugiemu nurtowi, który stawia na świadomość siebie i autentyczność budowanych relacji. Jeśli nie traktować sztuki uwodzenia tylko jako sposobu na “wyrywanie lasek”, może ona naprawdę pomóc wielu osobom czerpać z życia więcej satysfakcji – ocenia.
Tu nie chodzi o jakieś manipulatorskie sztuczki, których można się nauczyć. W ich skuteczność można było wierzyć na początku istnienia tej społeczności, ale dziś stawia się raczej na autentyczność, kształtowanie swojego charakteru, samorozwój.
Maciej Rajk
pisarz
Z etyczną oceną technik, jakich można nauczyć się od trenerów uwodzenia, jest trochę jak z wygraną w totolotka. Człowiek zyskuje nowe, ogromne możliwości, ale może je wykorzystać w bardzo różne sposoby. I dobrze i źle.