
– Przez jakiś czas to była niemal euforia. Czułem, jakby otworzyły mi się oczy i zachłysnąłem się tym, jak łatwo było mi poznawać dziewczyny. Nabrałem pewności siebie, spokoju – mówi Maciej Rajk, który przeszedł w swoim życiu okres fascynacji PUA.
Tu nie chodzi o jakieś manipulatorskie sztuczki, których można się nauczyć. W ich skuteczność można było wierzyć na początku istnienia tej społeczności, ale dziś stawia się raczej na autentyczność, kształtowanie swojego charakteru, samorozwój.
Filozofia PUA
PUA to skrót od słów Pick Up Artist, czyli artysta podrywu. Termin ten spopularyzował się dzięki przetłumaczonej na wiele języków książce Neila Straussa “The Game”, opisującej postać “guru” podrywu, Erika von Marcovika. W ostatnich latach rozwinęła się wokół niej spora, międzynarodowa subkultura, żywa także w Polsce. Społeczność uwodzicieli ma nie tylko swój język, ale i blogi, szkolenia, kursy i zjazdy. Uwodzenie stało się też lukratywnym biznesem. Jednorazowe kursy kosztują od 500 do 2000 zł.
Filozofia PUA, oparta na rozwijaniu znajomości różnorodnych technik, zagrywek, czy uczeniu się “odzywek”, które mogą oczarować dopiero co poznaną dziewczynę, bywa krytykowana jako promowanie “technicznego”, płytkiego stosunku do uczuć i erotyki. Korzystanie z arsenału psychologicznych trików można zaś nazwać manipulacją. Trenerzy uwodzenia podkreślają jednak, że niesłusznie.
Z etyczną oceną technik, jakich można nauczyć się od trenerów uwodzenia, jest trochę jak z wygraną w totolotka. Człowiek zyskuje nowe, ogromne możliwości, ale może je wykorzystać w bardzo różne sposoby. I dobrze i źle.
– W branży są różni ludzie. Niektórzy są zapchani książkową teorią, ale nie mają pojęcia o praktyce – widać to zwłaszcza na licznych internetowych forach. Niektórzy promują też skrajnie przedmiotowe traktowanie kobiet. Ja się temu zawsze przeciwstawiam – mówi Jan Gajos. Dodaje, że jego szkoła prowadzi też zajęcia przeznaczone właśnie dla kobiet.
Czytaj również: "Czy mnie kocha?" Dlaczego dziś, jak nigdy wcześniej, tak trudno odpowiedzieć na to pytanie? [wywiad]
Czy PUA to łatwy dorobienia się na wstydliwych, zakompleksionych młodzieńcach, czy autentyczna wiedza pomagająca ludziom w życiu? Bartek Chaciński w swojej książce "Wyż nisz" o subkulturze PUA wypowiada się ze sporą dozą lekceważenia, pisząc, że jej istotą jest "zestaw wiedzy sprzedawanej (zwykle na płatnych kursach) zakompleksionym facetom, którą PUA dzielą się później między sobą na forach internetowych, podobnie jak wrażeniami z randek".