Wyszukiwarki rymów, contentu do social media dla firm, generatory nazw koni wyścigowych. Czy internet nas inspiruje czy wręcz przeciwnie – zagraża naszej pomysłowości? Rozmawiamy o tym z Jakubem Konikiem, redaktorem serwisu "The Daily Interactive".
Gdzie szuka pan inspiracji do swoich artykułów?
Jakub Konik: Z racji braku czasu – newsów szukam w czytniku RSS, a pomysły na tematyczne artykuły i felietony pojawiają się podczas przeglądania wszystkich informacji, na które trafiam. Mam zwykle do czynienia z taką ilością, że muszę do nich podchodzić bardzo selektywnie. Stąd nie mam problemu z inspiracją, mam za to problem z czasem, by przelać tę inspirację na papier.
Wyszukiwarki rymów, contentu do social media dla firm, generatory nazw koni wyścigowych. W czym jeszcze wyręcza nas internet?
Internet może pomóc nam w wielu sprawach, ale rzadko kiedy całkowicie nas wyręcza, o ile nie działamy metodą "kopiuj-wklej", która nie służy niczemu poza powielaniem treści. Dlatego warto wiedzieć, że sieć roi się od źródeł inspiracji, które można wykorzystać do stworzenia czegoś własnego. Najprostszy sposób to wpisanie interesującej nas frazy do Google i przejrzenie linków oraz grafik. Dla pracowników agencji reklamowych świetna będzie strona creativesandbox.com, stworzona przez Google w celu analizy najlepszych kampanii reklamowych. Grafikom pomoże behenace.net, web developerom smashingmagazine.com, a dziennikarzom wizyta na branżowym blogu. Takie miejsca może znaleźć każdy, niezależnie od zainteresowań. Różnych pomysłów jest tak wiele, że zdecydowana większość nowych jest wynikiem inspiracji czymś podobnym. Nie ma w tym nic złego, choć wiadomo, że unikalne, dobre pomysły ceni się najbardziej. O te jednak jest coraz ciężej.
My, pokolenie Y, nie możemy już żyć bez pomocy internetu, ale jednocześnie dbamy o to, by nasze działania były kreatywne. Nie odnosi pan wrażenia, że internet ogranicza czasami naszą pomysłowość? Przecież pisania wypracowań na podstawie Wikipedii uczyliśmy się już w szkole.
Ktoś mądry powiedział kiedyś, że w internecie jest 80 proc. wiedzy, którą każdy z nas chciałby zdobyć. Moim zdaniem należy to wykorzystać, ale trzeba tę wiedzę gromadzić umiejętnie.
Wszystko zależy od użytkownika. Jeśli chce być kreatywny, użyje internetu właściwie, wybierając spośród setek możliwości. Ale jeśli chce pozostać biernym odbiorcą i scrollować kolejne strony, to internet też pozwoli mu biernie odtwarzać treść. Analogicznie w szkole: oczywiście, najprościej jest wykorzystywać Wikipedię tylko do tego, by ściągnąć fragmenty do wypracowania. Ale kto jest ambitny, użyje tej strony jako narzędzia do poszukiwania kolejnych informacji, już w innych źródłach, także tych poza internetowych.
Jest zasada "1-9-90", która mówi, że 1 proc. ludzi w Internecie tworzy treść, 9 proc. ją komentuje i przesyła dalej, a 90 proc. to bierni odbiorcy. Ta zasada nie jest już prawdziwa. Coraz więcej ludzi tworzy treści na własną rękę. Wystarczy wymienić wszechobecne memy, blogi czy dyskusje internetowe. To nie bierze się znikąd.
Profesor Ryszard Tadeusiewicz, biocybernetyk i informatyk, w broszurze "Ciemna strona Internetu" określa chaotyczne nagromadzenie informacji w internecie mianem "smogu informacyjnego". "Smog" utrudnia przedarcie się do wartościowych informacji przez gąszcz tych nieistotnych. I faktycznie: zanim dotrzemy do pożądanego źródła wiedzy, potykamy się o setki reklam i zupełnie nieważnych treści. To denerwuje, zaśmieca umysł, zabiera energię, którą można by poświęcić na kreatywność. Nie lepiej pójść do biblioteki?
Oczywiście, "smog" jest produktem ubocznym internetu. Sęk w tym, że wiele osób niewłaściwie dobiera źródła informacji. Jeśli jedynym źródłem dla danej osoby są popularne portale internetowe, to nic dziwnego, że wychodzi z poczuciem chaosu i braku pogłębionej wiedzy. Dlatego coraz więcej osób szuka stron tematycznych, które filtrują treści branżowe, podając wyselekcjonowane i tylko najistotniejsze informacje. Prognozy trendów na przyszły rok już pokazują, że tego typu portale będą przeżywały prawdziwy boom jako źródła rzetelnej wiedzy.
Jak więc korzystać z internetu, by nie zabijał naszej kreatywności?
To zależy od perspektywy. Jeśli jesteśmy odbiorcami treści – rozsądnie dobierajmy źródła informacji i nie zamykajmy się na kolejne. Warto skupiać się na obszarze, który nas interesuje, a nie wybierać źródeł, które oferują wiedzę typu "wszystko i nic".
Jeśli jesteśmy twórcami – również umiejętnie dobierajmy źródła inspiracji, i nie szczędźmy sił, by poszukać ich głębiej, także poza internetem. Na przykład sięgając po telefon i rozmawiając z kimś mądrzejszym w danej dziedzinie od nas.